Donald Trump przyzwyczaił nas do tego, że jest nieprzewidywalny i łamie wszystkie zasady - powiedziała dr Małgorzata Bonikowska, prezes ośrodka analitycznego Thinktank i Centrum Stosunków Międzynarodowych. Jej zdaniem, Ameryka jest "tak głęboko podzielona i obie strony są tak absolutnie pewne swoich racji, że nawoływania do pokojowego zaprzestania sporów, do tego, żeby się zjednoczyć wokół nowego prezydenta, odbijają się o ścianę".
Przedstawiciele Partii Demokratycznej w Izbie Reprezentantów planują w poniedziałek przedstawić w Kongresie artykuł impeachmentu wobec Donalda Trumpa. Zamierzają głosować nad nim w przyszłym tygodniu. We wstępnym projekcie aktu - jak podał portal CNN - oskarża się ustępującego prezydenta o "podżeganie do powstania". Ustępujący prezydent Trump oznajmił w piątek, że nie weźmie udziału w inauguracji Joe Bidena, która odbędzie się 20 stycznia na Kapitolu. Tym samym będzie pierwszym prezydentem od czasów Andrew Johnsona, który nie stawi się na zaprzysiężeniu swego następcy.
CZYTAJ TAKŻE: Biden: dobrze, że Trumpa nie będzie na inauguracji
Sytuację w Stanach Zjednoczonych komentowała w TVN24 w sobotę dr Małgorzata Bonikowska, prezes ośrodka analitycznego Thinktank i Centrum Stosunków Międzynarodowych, członek grupy eksperckiej Team Europe.
"To jest początek, a nie koniec procesu, który będzie trwał i będzie bardzo bolesny dla Ameryki"
- To jest precedens - oceniła dr Małgorzata Bonikowska, choć przyznała, że "Donald Trump już chyba przyzwyczaił nas do tego, że jest nieprzewidywalny i łamie wszystkie zasady". - To, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych jest bardzo smutne - podkreśliła.
Jej zdaniem, "to jest początek, a nie koniec procesu, który będzie trwał i będzie bardzo bolesny dla Ameryki". - Dlatego, że ona jest tak głęboko podzielona i obie strony są tak absolutnie pewne swoich racji, że nawoływania do pokojowego zaprzestania sporów, do tego, żeby się zjednoczyć wokół nowego prezydenta - jeżeli chodzi o radykalnych zwolenników Donalda Trumpa - odbijają się o ścianę - skomentowała dr Bonikowska.
- Ci ludzie nie ufają Bidenowi, nie ufają elitom waszyngtońskim i nie chcą żadnego pokoju - dodała.
- Pamiętajmy też, że błędem jest oceniać tych ludzi jako tylko i wyłącznie chuliganów i radykalnych zwolenników rozboju. Duża część tych osób - bo zawsze jest jakiś margines skrajnie zradykalizowanych osób - jest głęboko przekonana o tym, że im ukradziono to zwycięstwo. Ich lider Donald Trump cały czas to do nich mówi - powiedziała. Zaznaczyła, że Trump "nie ma na to żadnych dowodów, ale bardzo skutecznie kontynuuję tę narrację".
"To jest szerszy problem, w jaki sposób doszło do zamieszek na Kapitolu"
Jak powiedziała dr Bonikowska, "to jest szerszy problem, w jaki sposób doszło do zamieszek na Kapitolu". - Jednym z bardzo ważnych czynników było to, że Donald Trump po prostu inspirował swoich zwolenników. Część z nich jest bierna, ale część z nich jest aktywna, a ta część aktywnych jest jeszcze bardzo mocno zradykalizowana. Oni poszli na Kapitol "odbić wolność", oni poszli w przekonaniu, że są patriotami, tego nie można zamieść pod dywan - mówiła.
- To jest skutek, a nie przyczyna. Przyczyny leżą głęboko w teraźniejszości i przeszłości. To jest coś, co narasta od lat. To nawet nie jest tylko i wyłącznie prezydentura Trumpa, która podsyciła te wszystkie frustracje i emocje, ale te emocje były widoczne już od jakiegoś czasu - skomentowała.
"Pęknięcie między Ameryką wykształconą a mniej wykształconą"
- To jest też pęknięcie między Ameryką wykształconą a mniej wykształconą - oceniła. I zaznaczyła, że jedna trzecia ludzi, którzy zagłosowali w tym roku w wyborach prezydenckich, ma średnie wykształcenie.
- Duża część wyborców amerykańskich to są bardzo prości ludzie, rozumujący kategoriami prostych emocji. To są ważne emocje, nie można tego lekceważyć, ale wykształcone elity, w tym elity waszyngtońskie, do nich nie przemawiają - mówiła.
Drugi i trzeci podział
- Mamy w związku z tym drugi podział na liberalną, wykształconą część Ameryki - w dużej części są to duże miasta - (...) i ludzi mieszkających w średnich miastach, w małych miastach, mniejszych ośrodkach - powiedziała.
- Za tym idzie trzeci podział, światopoglądowy. Ta Ameryka środkowych stanów jest konserwatywna i ich frustracja tym, co się dzieje w Stanach narasta. Ta Ameryka wykształcona, dużych miast, jest bardziej liberalna, otwarta, niektóre środowiska są bardzo lewicowe, i to wkurza tych Amerykanów ze środkowych stanów - wyjaśniała.
Jak dodała, "oni nie chcą takiego świata, oni są znacznie bardziej konserwatywni i mają przywiązanie do swoich własnych przekonań i do nich Trump trafi".
Oceniła, że "problem, który będzie miał Biden, to jest narastanie tych frustracji, które się nie rozładowały".
"Dzisiaj republikanie stracili wszystko i wiedzą już, że Trump łamie wszelkie reguły demokratycznego państwa, ale nadal jest popularny"
Jak skomentowała dr Bonikowska, "cztery lata temu, kiedy Trump zwyciężał, przywrócił republikanów do władzy i to był powód, dla którego część partii republikańskiej stanęła za nim". - Dlatego, że wszyscy republikanie byli zainteresowani w odsunięciu od władzy demokratów. Dzisiaj republikanie stracili wszystko i wiedzą już, że Trump łamie wszelkie reguły demokratycznego państwa, ale nadal jest popularny - zauważyła.
- Na Trumpa głosowało 70 parę milionów Amerykanów. Może nie wszyscy głosowali na "Trumpa Trumpa", część głosowała po prostu przeciwko Bidenowi. Ale trzeba byłoby teraz zapytać, jaki inny polityk partii republikańskiej za cztery lata może osiągnąć taki rezultat - powiedziała. - Wszystko jest uzależnione od sondaży i od tego, w jaki sposób ludzie głosują. A republikanie chcieliby mieć prezydenta, chcieliby mieć większość w Kongresie - podkreśliła.
Co stało się na Kapitolu
- Zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się w środę do siedziby Kongresu USA, który miał ostatecznie potwierdzić ważność wyborów prezydenckich. Protestujący starli się z policją, doszło do użycia gazu. Posiedzenie Kongresu zostało przerwane.
- W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent elekt Joe Biden zaapelował do Trumpa, by "wypełnił swoją przysięgę, bronił konstytucji i zażądał zakończenia tego oblężenia". Krótko po słowach Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wezwał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów. Podtrzymał swoje zdanie, że wybory zostały sfałszowane.
- W wyniku starć zginęło pięć osób, a ponad 60 zostało aresztowanych. Pierwszą ofiarą była kobieta, która została postrzelona w gmachu Kongresu.
- W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena na prezydenta. Do stolicy USA wkroczył też oddział Gwardii Narodowej. Według CNN i dziennika "New York Times", rozkaz zatwierdził wiceprezydent Mike Pence, a nie Donald Trump.
- Kongres, który wieczorem w środę wznowił obrady, zatwierdził wybór Joe Bidena na prezydenta USA.
Zamieszki pod Kapitolem
Źródło: TVN24