- Jeśli w istotnym fragmencie (raportu komisji Jerzego Millera - red.) mamy do czynienia ze zmianą podstawowych danych, to nie jest wykluczone, że w innych fragmentach też tak może być. To są istotne rzeczy, które powinna rozstrzygnąć nowa komisja (sejmowa) - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Odniósł się tym samym do najnowszych doniesień mediów, jakoby głos w kokpicie Tu-154 M nie należał do gen. Andrzeja Błasika, ale do drugiego pilota mjr Roberta Grzywny. Raportu Millera bronił europoseł PO Paweł Zalewski.
Pytany, czy nowe fakty ws. katastrofy smoleńskiej, które upubliczniła w tym tygodniu "Rzeczpospolita" coś zmieniają Czarnecki powiedział: - To powinno nauczyć nas wszystkich, aby mówić z większą odpowiedzialnością za słowa i z szacunkiem do osób tragicznie zmarłych w katastrofie i ich krewnych.
To m.in. przytyk do słów byłego akredytowanego przy MAK, Edmunda Klicha, który niezmiennie twierdzi, że gen. Błasik był w kabinie prezydenckiego samolotu. Komentując doniesienia "Rz" mówił m.in., że jeśli doniesienia o tym, że głos w kokpicie Tu-154 nie należał do generała się potwierdzą, "to porządkuje pewne sprawy, ale istoty nie zmienia". Mówił także, że jeśli ostatecznie okaże się, że Błasika nie było w kokpicie, to przeprosi wdowę po generale.
Jeśli w istotnym fragmencie (raportu komisji Millera - red.) mamy do czynienia ze zmianą podstawowych danych, to nie jest wykluczone, że w innych fragmentach też tak może być. To są istotne rzeczy, które powinna rozstrzygnąć nowa komisja (sejmowa). Ryszard Czarnecki, europoseł PiS
Potrzebna nowa komisja?
W poniedziałek o godz. 12 oficjalne informacje z prac biegłych nad zawartością czarnych skrzynek Tu-154 M przedstawi Naczelna Prokuratura Wojskowa (transmisja konferencji NPW w portalu tvn24.pl).
Czarnecki mówiąc o tej konferencji stwierdził, że prawdopodobnie poznamy wówczas nowe, istotne fakty w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dodał, że "nie możemy być strusiem, który chowa głowę w piasek, bo to są istotne rzeczy". - Powinna to rozstrzygnąć nowa komisja, która powinna być powołana. Myślę, że nie wszystko z raportu Millera powinno trafić do kosza, ale dla uspokojenia opinii publicznej i dla dobra śledztwa komisja powinna powstać - podkreślił Czarnecki.
Raport Millera wiążący
Z kolei europoseł PO Paweł Zalewski stwierdził, że "ta kwestia jest istotna, ale nie zmienia naszej wiedzy o powodach katastrofy", zaprezentowanej w raporcie polskiej komisji. - Dla mnie wiążący jest raport Millera. Myślę, że to, co jest przedstawiane przez media nie zmienia tezy ministra. Mamy więcej informacji, ale nie mamy takiej, która by podważała ten przebieg wydarzeń, który zaprezentował Miller - podkreślił Zalewski. Dodał, że nie widzi powodu, "aby od nowa omawiać całą tą sprawę" i powoływać w tym celu nowe komisje.
Dla mnie wiążący jest raport Millera. Myślę, że to, co jest przedstawiane przez media nie zmienia tezy ministra. Mamy więcej informacji, ale nie mamy takiej, która by podważała ten przebieg wydarzeń, który zaprezentował Miller Paweł Zalewski, europoseł PO
Według niego tak późne odczytanie czarnych skrzynek pokazuje, "jak długotrwały jest ten proces" poszukiwania prawdy ws. katastrofy smoleńskiej. I dodał: - Miller działał pod olbrzymią presją. My też chcieliśmy poznać prawdę na temat katastrofy, ale widać wyraźnie, że ta presja, pod którą funkcjonował, nie była właściwa.
Nowe fakty ws. zapisu czarnych skrzynek
1 czerwca 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez rosyjski MAK transkrypcję nagrań czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu. Część nagrań była nieczytelna, dlatego Wojskowa Prokuratura Okręgowa przekazała je wtedy biegłym z Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Polscy biegli pracowali na kopiach zapisów. Ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy.
Prokuratura polska wcześniej informowała, że nie ma zagrożenia, by w oryginalne zapisy ingerowano. Aby analiza biegłych mogła być ukończona, biegli musieli zbadać oryginalne nośniki z Rosji. Doszło do tego podczas wizyty biegłych w czerwcu w 2010 roku w Moskwie.
Według nieoficjalnych informacji, ekspertom z IES udało się odczytać kilkadziesiąt kolejnych słów i przypisać większość, choć nie wszystkie, wypowiedzi konkretnym osobom przebywającym w kokpicie maszyny. "Rzeczpospolita" w minionym tygodniu poinformowała, że słowa wypowiadane w kokpicie samolotu, które zarówno Komisja Millera, jak i rosyjski MAK przypisywały generałowi Andrzejowi Błasikowi w rzeczywistości, do niego nie należą. Miał je wypowiedzieć drugi pilot mjr Robert Grzywna.
Dowódca SP tylko "biernym obserwatorem"
29 lipca 2011 r. polska komisja działająca pod przewodnictwem Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy Tu-154, przedstawiła swój końcowy raport. Napisano w nim m.in., że gen. Błasik na około 101 sekund przed katastrofą prezydenckiego samolotu podawał w kokpicie wysokość, na jakiej miała znajdować się maszyna. Dopiero po jego słowach wysokości przekazywał załodze nawigator.
Jednak polscy eksperci prezentując raport stwierdzili, że Dowódca Sił Powietrznych był tylko "biernym obserwatorem" i nie ingerował w działanie kapitana ani załogi.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24