- Coś stało się z czasem. Skurczył się. Od kapitalizmu czas się zbiega jak słaby T-shirt w praniu - mówił Andrzej Stasiuk. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" pisarz opowiada, czym dla niego jest 25 lat wolnej Polski.
Pytany, czy wolna Polska go rozczarowała, pisarz powiedział, że "Polska jest taka, jaką ją sobie zrobię". - Polsk jest tyle, ilu Polaków, i niech tak zostanie. Każdy z nas może opowiadać o swojej własnej, a nie o cudzej, narzuconej - stwierdził.
Nieodczuwalne przemiany demokratyczne
Mieszkający w Beskidzie Niskim Stasiuk przyznał, że "na swoim odludziu" nie odczuł przemian demokratycznych.
- Przyjaciele przyjeżdżali ze świata i opowiadali baśnie o żelaznym wilku. O pełnych sklepach, o tym, że paszporty w domu, że można jeździć w świat, że zamiast milicji jest policja, i w ogóle prawie jak w Ameryce - powiedział pisarz. - Potem ktoś przyjechał i opowiadał o internecie. To było bardzo ciekawe, bo myśmy nawet prądu nie mieli, tylko tranzystor na baterie. Potem coraz rzadziej przyjeżdżali, bo musieli coraz więcej pracować, wyjeżdżać, zakładać firmy, bankrutować, znowu zakładać i przesiadywanie w chałupie bez prądu na końcu świata przestało być, że tak powiem, wartością. Ale tak naprawdę coś stało się z czasem. Skurczył się. Od kapitalizmu czas się zbiega jak słaby T-shirt w praniu.
Dodał, że to istotna strata, gdyż "żyjemy krócej i bez smaku".
Stasiuk przyznał, że wolność umożliwiła mu wydawanie książek i pozwoliła mu na podróżowanie bez narażania się na upokorzenie. - Poszerzyła mi się perspektywa geograficzna. Kiedyś marzyłem, by pojechać w Bieszczady. Dziś chcę pojechać do Pamiru w Tadżykistanie - dodał.
Kościół stracił najwięcej
Pisarz wyraził przekonanie, że największym przegranym transformacji jest Kościół. - Nie umie korzystać z wolności, tylko wierzga i kąsa. Dzieli, oskarża, stygmatyzuje. Po prostu nie potrafi się przyzwoicie zachować. Jak ktoś tyle lat ma władzę niemal nieograniczoną, to zapomina, co znaczy proste pojęcie: zachowywać się przyzwoicie. - Jeśli ktoś dziś opowiada o zniewoleniu większym niż za komuny, to musi mieć nierówno pod biretem albo mieć słabą odporność na sugestie Szatana. Co na jedno wychodzi. Ale jak widać, nareszcie lud wstaje z kolan. Kiedyś byłoby nie do pomyślenia, by wyjść z kościoła, jeśli się słyszy, że ksiądz gada bzdury - powiedział Stasiuk.
Nowa definicja wolności
- No, ja właściwie nie wiem, jak jest z tą wolnością. Każdy ma inną. Jeden - że sobie może największy telewizor teraz kupić i mieć tysiąc kanałów. A drugi - że sobie tatuaże wszędzie zrobi i go do psychiatryka nie zamkną, co za komuny zapewne by się stało - mówił pytany czy 25 lat życia w wolnej Polsce zmieniło jego definicję wolności. Pisarz stwierdził, że nie powinniśmy ekscytować się wolnością. Jego zdaniem "stać nas tylko na taką wolność, na jaką nam pozwolą". - Wybieramy głupców, żeby nami rządzili, takich samych jak my, bo przy mądrych czujemy się nieswojo. Bo przy mądrych trzeba się starać, a my wolimy tych, przy których rozum i duch mogą spać. No to też jest wolność, że niejako samych siebie możemy wybierać i sami sobą rządzić - dodał. - Warto walczyć o to samo co zawsze. O siebie. Żeby się nie dać sformatować, że trzeba zwyciężać, zarabiać, kupować. Nie dać się przerobić na szczura, tylko znaleźć niszę, dzięki której nie dasz się wrobić w cały ten śmietnik, który sączy w nas popkultura i przerabia na konsumentów, na pożeraczy badziewia - podsumował pisarz.
Andrzej Stasiuk to poeta, pisarz i publicysta. Jest autorem m.in. zbioru opowiadań "Mury Hebronu", powieści "Biały kruk", "Dukla", "Dziewięć". Za książkę "Jadąc do Babadag" dostał w 2005 r. Nagrodę Literacką "Nike". Mieszka w Beskidzie Niskim. Z żoną Moniką Sznajderman prowadzi wydawnictwo Czarne.
Autor: kło//gak / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia | Hans Peter Schaefer