Po 10 miesiącach od wszczęcia postępowania prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie samopostrzału płk. Mikołaja Przybyła - dowiedział się portal tvn24.pl. Wojskowi oskarżyciele stwierdzili, że nikt nie nakłaniał prokuratora do targnięcia się na swoje życie.
Informacje o umorzeniu śledztwa w sprawie styczniowego samopostrzału byłego zastępcy Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Poznaniu ds. przestępczości zorganizowanej potwierdził szef WPO w Warszawie płk Ireneusz Szeląg.
- Ze zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej, balistyki, jak też ekspertyz powołanych psychiatry i psychologa jednoznacznie wynika, że zdarzenie, o którym mowa należy potraktować jako usiłowanie targnięcia się na własne życie. (...) Przeprowadzone w toku śledztwa czynności w sposób nie budzący wątpliwości wykluczyły przy tym, aby ktokolwiek namawiał prokuratora wojskowego do samobójstwa, bądź też udzielał mu w tej mierze pomocy - tłumaczy płk Szeląg. Decyzja WPO w Warszawie jest nieprawomocna.
Sprawą postrzału pułkownika Przybyła wojskowi prokuratorzy zajmowali się od 10 miesięcy. Śledztwo przedłużano w tym czasie trzy razy, ostatni - przed miesiącem. Oskarżyciele tłumaczyli to wówczas "kwestiami formalnymi".
Śledztwo prowadzone było z artykułu 151 kodeksu karnego, zgodnie z którym każdy, kto "namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie" podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Ostatecznie prokuratorzy uznali, że w tym przypadku o nakłanianiu lub udzielaniu pomocy nie może być mowy.
Strzał w trakcie konferencji
Pułkownik Mikołaj Przybył strzelił do siebie 9 stycznia, w przerwie konferencji prasowej, na której odnosił się do sprawy postępowania ws. przecieku ze śledztwa smoleńskiego. W jego ramach na wnioski WPO w Poznaniu sprawdzano billingi dziennikarzy i zwracano się o ujawnienie treści ich SMS-ów. O sprawie jako pierwsze napisały portal tvn24.pl i "Rzeczpospolita".
Podczas konferencji prokurator Przybył mówił o "manipulowaniu dziennikarzami" opisującymi te nieprawidłowości. Zarzucił też Prokuraturze Generalnej, że dąży do rozwiązania prokuratury wojskowej. Jako "nieprawidłowe rozwiązanie" określił plany PG, które zakładać mają przeniesienie prokuratorów wojskowych do struktur cywilnych.
Po odczytaniu oświadczenia prokurator Przybył poprosił o chwilę przerwy "na przewietrzenie sali" i wyprosił z niej dziennikarzy. Gdy został sam, postrzelił się z prywatnej broni. Strzał nie był śmiertelny bo - jak przyznawał prokurator - "w ostatniej chwili zadrżała mu ręka". - Zrobiłem to, aby zaczęto mnie słuchać, że prokuratura wojskowa jest potrzebna - tłumaczył.
"Działania prokuratury niedopuszczalne"
Kilka dni później prokuratorzy Prokuratury Apelacyjnej, którzy kontrolowali przebieg postępowania prowadzonego przez WPO w Poznaniu, stwierdzili, że ich działania w kontekście żądania przekazania danych z SMS-ów były "nieuprawnione".
W marcu z kolei Sąd Rejonowy na warszawskim Mokotowie uwzględnił zażalenia „billingowanych” dziennikarzy - Cezarego Gmyza oraz Macieja Dudy (z tvn24.pl) - i uchylił cztery decyzje prokuratora wojskowego o żądaniu danych z ich telefonów. W uzasadnieniu sąd określił działania wojskowych prokuratorów z Poznania jako „niedopuszczalną próbę ominięcia ustawowego zakazu ustalania danych osób udzielających informacji dziennikarzom”.
Jedynie prokuratura wojskowa, która także badała przebieg postępowania nadzorowanego przez płk. Przybyła, nie dopatrzyła się w nim nieprawidłowości i 1 czerwca umorzyła śledztwo. W tym samym miesiącu Krajowa Rada Prokuratury zgodziła się na przeniesienie płk. Przybyła w stan spoczynku. Przysługuje mu 75 proc. dotychczas pobieranego uposażenia prokuratora NPW, czyli ok. 8 tys. zł.
Autor: Łukasz Orłowski//mat/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (Fakty TVN)