Sędzia Piotr Gąciarek, który mimo decyzji sądu nie został dopuszczony do orzekania, wystąpił o wszczęcie egzekucji. - To polega na tym, że sąd może nałożyć na osoby odpowiedzialne za to, że nie jest wykonane to orzeczenie, grzywny i może je ponawiać - tłumaczył w "Faktach po Faktach". Pytany o to, czy w przyszłości uda się uporządkować wymiar sprawiedliwości, ocenił, że "musi się dać i nie ma innego wyjścia". - Albo chcemy mieć nowoczesny wymiar sprawiedliwości jak na zachodzie Europy, albo chcemy mieć osoby udające sędziów i wyroby sądopodobne na wzór Białorusi czy Rosji - dodał.
Sędzia Piotr Gąciarek zgodnie z decyzją sądu ma wrócić do pracy. W środę rano stawił się w warszawskim sądzie okręgowym, gdzie złożył pismo o przywrócenie go. Sędzia został wcześniej zawieszony przez kwestionowaną i zlikwidowaną już Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Z odpowiedzi, jaką sędzia Gąciarek otrzymał od prezes tego sądu Joanny Przanowskiej-Tomaszek, wynika, że nie został on dopuszczony do orzekania.
W piątek sędzia Gąciarek przekazał, że wystąpił do sądu o przymusową egzekucję orzeczenia sądu pracy, który wcześniej dopuścił go do orzekania.
Gąciarek: wystąpiłem do sądu o wszczęcie egzekucji
Piotr Gąciarek był gościem niedzielnego wydania "Faktów po Faktach". Pytany o to, czy prezes Sądu Okręgowego łamie prawo, ocenił, że "tak, trzeba to jasno sobie powiedzieć". - Wystąpiłem do odpowiedniego sądu o wszczęcie egzekucji. To polega na tym, że sąd może nałożyć na osoby odpowiedzialne za to, że nie jest wykonane to orzeczenie - tak naprawdę na prezesa, jako kierownika jednostki organizacyjnej - grzywny i może je ponawiać. Suma tych grzywien nie może przekroczyć miliona złotych. Na szczęście są to grzywny, które będą nakładane, mam nadzieję, nie na mój sąd, tylko na osobę, która nim kieruje - mówił.
Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie w piśmie do sędziego Gąciarka przekazała, że sprawa jego zawieszenia zostanie rozstrzygnięta przez nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego. - Miałem termin 20 września, (…) ale zarówno pierwszy skład 5-osobowy, powołany przez panią [Małgorzatę] Manowską, jak i obecny 11-osoby skład, to nie jest w ogóle legalny skład sądu - powiedział.
- Ja, jak i inni zawieszeni sędziowie uznaliśmy, że pani Manowska, ponieważ nie jest legalnie powołanym sędzią i nie jest legalnie powołanym pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, nie jest uprawniona do wyznaczania jakiegokolwiek sądu - dodał.
"Nie może być zgody na systemowe bezprawie"
Gąciarek, zawieszony po tym, gdy odmówił orzekania z sędzią powołanym przy udziale upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, powiedział, że dla niego i dla wielu innych sędziów "sprawa jest jasna - albo ktoś jest legalnie powołanym sędzią, albo nielegalnie".
- Tak jak chirurg nie może przystąpić do operacji z kimś, komu się wydaje, że jest anestezjologiem, a pilot nie może wsiąść do rejsowego odrzutowca z kimś, kto nie ma licencji, tak ja i żaden inny sędzia nie będzie zasiadać w składzie z kimś, kto nie jest legalnie powołanym sędzią - zaznaczył.
Pytany o powołaną w miejsce Izby Dyscyplinarnej nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, ocenił, że nie spełnia ona kryteriów sądu legalnie powołanego. - Nikt z nas nie wie, czym kierował się prezydent Duda, powołując tych, a nie innych sędziów. To kłóci się z trójpodziałem władzy. Żaden sędzia nie jest powołany do tego, żeby wyznaczyć prezydentowi szefa kancelarii i kompetencją pana prezydenta nie powinno być, jeżeli traktujemy poważnie konstytucję, wyznaczenie imiennie, kto się czym zajmuje w Sądzie Najwyższym - mówił.
Dopytywany o to, czy w przyszłości uda się naprawić wymiar sprawiedliwości, sędzia Gąciarek odparł, że "da się, musi się dać i nie ma innego wyjścia". - Nie może być zgody na systemowe bezprawie. Albo chcemy mieć nowoczesny wymiar sprawiedliwości jak na zachodzie Europy, albo chcemy mieć osoby udające sędziów i wyroby sądopodobne na wzór Białorusi czy Rosji - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24