Rząd wykazuje maksymalnie dobrą wolą podczas negocjacji z protestującymi - ocenia minister zdrowa. Mimo wizji jego dymisji, po maratonie negocjacji pielęgniarki mówią: to mydlenie oczu - protestujemy dalej.
Zadowolony z rozmów z protestującymi pielęgniarkami i lekarzami jest minister zdrowia Zbigniew Religa. Ocenia on, że szanse na porozumienie wynoszą 70 procent. W jego ocenie "na cztery stawiane punkty przez pielęgniarki trzy zostały uzgodnione, a czwarty, dotyczący wzrostu płac, został uzgodniony częściowo".
Religa twierdzi, że w tym roku nie ma mowy o większych podwyżkach ponad utrzymanie 30 proc. z roku ubiegłego. Zaznaczył jednak, że jest możliwość spełnienia postulatu wykorzystania dodatkowych środków z NFZ także na wynagrodzenia (40 proc.). - Oznacza to, że na miliard złotych z NFZ, 400 milionów przeznaczonych będzie na podwyżki - powiedział w środę wieczorem w "Kropce nad i".
Jak dodał, rząd i protestujący zdają sobie sprawę, że pieniądze nie znajdą się w jeden dzień, lecz musi być to proces rozłożony w czasie. - Proces poprawy finansów służby zdrowia to kwestia lat, a nie dni, tygodni czy miesięc - ocenia. Religa podkreślił, że pieniądze na podwyżki znajdą się w ostatnim kwartale tego roku. Wychodząc z rozmów, powiedział, że podwyżka 30-procentowa, to "najwyższa podwyżka jego życia w systemie opieki zdrowotnej i musi być wystarczająca". - Rząd wykazał maksymalnie dobrą wolę, że w tych warunkach chce pomóc pracownikom - powiedział w "Kropce nad i".
Religa w "Kropce nad i" powiedział, że od wielu dni toczą się negocjacje z przedstawicielami wszystkich central związkowych w sprawie rozwiązania kryzysu w służbie zdrowia. Religa zaznaczył, że rząd ma pełną wolę aby podpisać układ zbiorowy z lekarzami, który jest jednym z postulatów do zakończenia protestów. Potrzeba jednak czasu na spełnienie żądań finansowych przedstawianych przez związkowców. Zaznaczył, że w tym roku nie ma jednak możliwości przeznaczenia na podwyżki pieniędzy budżetowych. Podobnego zdania jest szef rządu Jarosław Kaczyński. Pieniądze na podwyżki miałyby natomiast podchodzić z rezerwy Narodowego Funduszu Zdrowia.
Podczas środowych rozmów ze związkami wspólnie opracowano nowelizację tak zwanej ustawy "wedlowskiej", która do tej pory gwarantowała podwyżki dla pielęgniarek o 30 procent. W nowelizacji ma zostać zagwarantowane, ze 30 procentowy wzrost nie będzie dodatkiem ale wejdzie do pensji zasadniczej. Około 40 procent wartości kontraktów ma być tak zwanym drugim strumieniem czyli wyodrębnioną częścią pieniędzy na płace a nie na świadczenia medyczne.
Niezadowolone z przebiegu i efektów rozmów są pielęgniarki, które postanowiły pozostać przed Kancelarią Premiera w "białym miasteczku". - Załatwiona została tylko druga ścieżka na podwyżki i to mamy obiecane. Ustawa trafi do Sejmu i tam będzie nad nią dalsze procedowanie. Jeżeli chodzi o postulat podwyżek w IV kwartale roku, to nie ma ani tysiąca, ani 500, ani 300 zł, ani innej propozycji. Ani też na rok następny. Ustawa tego nie gwarantuje - powiedziała szefowa OZZPiP Dorota Gardias. Dodała, że związek nie podpisał w środę żadnego porozumienia z rządem. Na temat podwyżek i pieniędzy rozmowy będą kontynuowane w czwartek od godz.13. Po przekazaniu przez Gardias tych informacji, pielęgniarki postanowiły zostać w "białym miasteczku" przez Kancelarią Premiera.
Natomiast we wtorek mają się odbyć z OZZL z rządem nt. układu zbiorowego. Według Religi, premier jest zdecydowanie otwarty, żeby go podpisać. Układ ma zapewnić minimalne płace w następnych latach. - Jest światełko w tunelu - tak skomentował rozmowy z ministrem zdrowia wiceprzewodniczący OZZL Tomasz Underman. Pierwszym postulatem protestujących jest utrzymanie 30 proc. podwyżki z roku ubiegłego; drugim - by pieniądze te pochodziły z tzw. drugiego strumienia, czyli nie z ogólnej puli środków przekazywanej szpitalom na świadczenia medyczne; trzecim, aby wydatkowanie przez dyrektorów szpitali pieniędzy na podwyżki było kontrolowane przez NFZ i Państwową Inspekcję Pracy; czwartym - by była możliwość wykorzystania 40 proc. z dodatkowych środków, która NFZ przekaże szpitalom, na wynagrodzenia.
Przed rozpoczęciem rozmów ze związkowcami Zbigniew Religa spotkał się z premierem i prezydentem. Potwierdził, że rozmawiał z nimi także o swojej dymisji. Wcześniej padła zapowiedź, że jeśli szef rządu nie zaakceptuje jego rozwiązań porozumienia ze strajkującymi lekarzami i pielęgniarkami, poda się do dymisji. Co dokładnie usłyszał szef rządu od ministra zdrowia pozostaje tajemnicą.
tea
Źródło: PAP, IAR, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell