Mieszkańcy południowo-wschodnich krajów Afryki kolejny dzień zmagają się ze skutkami uderzenia cyklonu Chido. W dotkniętych przez kataklizm miejscach trwa akcja poszukiwawczo-ratownicza. Najtrudniejsza sytuacja panuje na Majotcie, gdzie liczba ofiar może sięgać setek, a nawet tysięcy osób.
Cyklon Chido uderzył w południowo-wschodnie regiony Afryki w miniony weekend i przez kilkadziesiąt godzin szalał między innymi nad Mauritusem, Mozambikiem, Malawi oraz Majottą. Żywioł niosący za sobą huraganowy wiatr o prędkości przekraczającej 200 km/h oraz ekstremalne opady deszczu niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze. Zginęło, co najmniej 69 osób (34 w Mozambiku, 22 na Majotcie oraz 13 w Malawi), ale jest niemal pewne, że bilans ofiar będzie zdecydowanie wyższy.
Największy dramat rozgrywa się na Majotcie - wyspie u wybrzeży Afryki Wschodniej, która jest jednym z najbiedniejszych francuskich terytoriów zamorskich. Wiele rejonów nadal jest niedostępnych dla ratowników, a do 16 grudnia około 85 procent terytorium regionu było bez prądu. Naukowcy obawiają się wybuchu epidemii chorób zakaźnych z uwagi na to, że wiele ciał nadal nie zostało odnalezionych, a miejscowa ludność ma problem z dostępem do wody pitnej.
Francuski rząd stara się także nie dopuścić do klęski głodu. W środę do Majotty ma dotrzeć około 120 ton żywności za pomocą specjalnego korytarza powietrznego.
"Powrót do epoki kamienia"
Od kilku dni mieszkańcy Majotty próbują sprostać skutkom katastrofy. W stolicy - Mamoudzou - trwa naprawa uszkodzonych dachów domów. W przedmiejskich slumsach miejscowi próbują odzyskać to, co się tylko da ze zrównanych z ziemią terenów.
- Od pięciu dni nie otrzymałem żadnego sygnału od moich pracowników. To jak powrót do epoki kamienia - powiedział agencji Reutera jeden z mieszkańców wyspy.
Francuskie władze obawiają się, że rzeczywista liczba ofiar może być liczona w setkach, a nawet w tysiącach. Problemów przysparza fakt, że nie do końca jasne jest, ile dokładnie osób mieszka na Majotcie. Oficjalne dane mówią o 321 tysiącach osób, ale prawdziwa populacja może być wyższa z uwagi na nieudokumentowaną imigrację z Komorów czy Madagaskaru.
- Nie mogę podać bilansu, ponieważ tego nie wiem. Obawiam się, że liczba ofiar będzie zbyt wysoka - powiedział pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Francji, Bruno Retailleau.
W czwartek wizytę na wyspie zapowiedział prezydent Francji, Emmanuel Macron.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/HANDOUT