Poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski (Klub Lewica) został zatrzymany na krajowej "siódemce" za złamanie przepisów drogowych. Nie zapłacił mandatu, bo zasłonił się immunitetem. Twierdzi, że przepisów nie złamał.
Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego zatrzymał w okolicach Miłomłyna k. Ostródy nieoznakowany radiowóz. Policjanci zarzucili posłowi, że przekraczał dozwoloną prędkość, także na terenie zabudowanym, wyprzedzał na skrzyżowaniu i na linii ciągłej.
Wlókł się przede mną sznur aut z prędkością 60 km na godzinę, więc postanowiłem go wyprzedzić. Prędkości nie przekroczyłem, na skrzyżowaniu nie wyprzedzałem, owszem - nieco najechałem na linię ciągłą. Witold Gintowt-Dziewałtowski, Klub Lewica
"Wyprzedzałem na ciągłej, ale nie za szybko"
- Spieszyłem się ze spotkania z mieszkańcami Ostródy do kardiologa w Elblągu. Wlókł się przede mną sznur aut z prędkością 60 km na godzinę, więc postanowiłem go wyprzedzić. Prędkości nie przekroczyłem, na skrzyżowaniu nie wyprzedzałem, owszem - nieco najechałem na linię ciągłą - powiedział poseł. Dodał, że jedno z aut, które wyprzedził okazało się radiowozem.
Dalej Witold Gintowt-Dziewałtowski relacjonuje: - Policjanci po tym manewrze szybko mnie wyprzedzili i na ich tylnej szybie wyświetlił się napis "jedź za mną". Zastosowałem się do polecenia policji. Po ok. 4 km zjechałem w zatokę i pytany przez policję o personalia powiedziałem, że jestem posłem i pokazałem legitymację.
"Policja się grzebała"
Opowiadał, że prosił policję, by szybko wykonywała czynności z jego udziałem, ponieważ bardzo się spieszy, jednak - jak ocenił - policja "grzebała się" w wyniku czego w ostatniej chwili zdążył na wizytę lekarską.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24