- Pan minister Błaszczak wiele robi, żeby przy każdej kolejnej miesięcznicy odtwarzać w Polsce atmosferę stanu wojennego - stwierdził Marcin Kierwiński z PO, komentując słowa szefa MSWiA, który powiedział, że blokujący miesięcznice smoleńskie powinni być obciążani kosztami ochrony manifestacji. Jak podkreślił poseł, ta wypowiedź nie była "najmądrzejsza".
- Dążą do awantur, to niech za to zapłacą - podkreślił we wtorek w radiowej Trójce Mariusz Błaszczak, wskazując na organizatorów kontrdemonstracji na miesięcznicach smoleńskich. Słowa szefa MSWiA skomentowali Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP oraz poseł Marcin Kierwiński i senator Jan Rulewski z Platformy Obywatelskiej.
"Zapłacę Mariusz, naprawdę"
- Prawo i Sprawiedliwość uchwaliło nowelizację prawa o zgromadzeniach, w świetle której nasza demonstracja była nielegalna. Ale się odbyła - wskazał Paweł Kasprzak.
- PiS-owski zakaz zgromadzeń nie działa. Pokazało to wczoraj polskie społeczeństwo i wolni obywatele naszego wspólnego kraju, wspólnego z ministrem Błaszczakiem. Jeżeli on chce mnie obarczyć kosztami finansowymi - fantastycznie. Zapłacę, Mariusz, naprawdę - dodał lider Obywateli RP.
"Powstaje nowa państwowa religia"
Z kolei poseł PO Marcin Kierwiński stwierdził, że miesięcznice smoleńskie "to jest prywatna impreza Jarosława Kaczyńskiego, więc jeżeli policja chroni Jarosława Kaczyńskiego, to powinna mu wystawić rachunek".
- Pan minister Błaszczak wiele robi, żeby przy każdej kolejnej miesięcznicy odtwarzać w Polsce atmosferę stanu wojennego. Powstaje nowa państwowa religia, religia smoleńska, której symbolem będą barierki, policjanci i nie najmądrzejsze wypowiedzi ministra Błaszczaka - ocenił poseł PO.
"Minister zupełnie już lewituje na granicy"
Pomysł szefa MSWiA krytycznie ocenił również senator Jan Rulewski. - Organy bezpieczeństwa państwa nie są instytucją dochodową. Mogą jedynie być wsparte pomocą o charakterze fundacyjnym, lokalnym - wskazał polityk Platformy Obywatelskiej.
- Natomiast nie mogą być wspierane dodatkowo przez obywateli, którzy wykorzystują swoje prawa obywatelskie - dodał. - Bo by to by oznaczało, na przykład, że jak ja wołam policjanta do awantury domowej, też bym musiał wpierw zapłacić. Tak że minister Błaszczak zupełnie już lewituje na granicy przestrzeni, których nawet nie spotykam w Moskwie - ocenił Rulewski.
"Należy tę propozycję rozważyć"
Z kolei senator PiS Jan Maria Jackowski powiedział we wtorek dziennikarzom w Sejmie, że opozycja bardzo lubi wyliczać, ile kosztuje zabezpieczanie przez policję prawa obywateli do korzystania z prawa do zgromadzeń.
- Ponieważ część opozycji uważa, że łamanie prawa jest cnotą i zrobi z tego pewnego rodzaju recydywę, należy rozważyć, że być może ci, którzy łamią prawo, zakłócają z premedytacją, powodują, że muszą być zwiększone siły policji użyte do zabezpieczenia różnych manifestacji, powinni za to ponosić koszty - powiedział senator PiS.
Podkreślił, że nie zna szczegółów, z wypowiedzią ministra spraw wewnętrznych i administracji "co do zasady" się zgadza, ale na temat ewentualnego projektu nic mu nie wiadomo.
- Rozumiem, że była to propozycja, którą należy rozważyć - zaznaczył Jackowski.
"To nie jest bicz finansowy"
Odpowiadając na pytania, czy propozycja szefa MSWiA nie jest "biczem finansowym" senator PiS odpowiedział: - To nie jest bicz finansowy, tylko to jest doprowadzenie do sytuacji, żeby ci, którzy chcą w sposób legalny manifestować, mieli prawo do takiej manifestacji.
Podkreślił, że zgodnie z obowiązującymi przepisami "kontrmanifestacja musi być oddalona o 100 metrów, ale nikomu nie zabrania się manifestować".
- My nikogo nie stawiamy ponad prawem - podkreślił.
Autor: bpm//now / Źródło: TVN24, PAP