Dobre czasy SLD kojarzone są w tzw. terenie tylko z jednym politykiem. - To ostatnia nadzieja białych - tak o Leszku Millerze mówi Kazimierz Lichnowski z Zakopanego. Nowy-stary lider Sojuszu Demokratycznej Leszek Miller powiedział ostatnio, że lewica w Polsce jeszcze nigdy nie była tak silna. Możliwe jednak, że chodziło mu o siłę przywiązania do towarzyszy z przeszłości, którzy obecnie stają się przyszłością partii. Bo młodzi, mimo że chętnie dołączają do Sojuszu, nie mają jeszcze należytego doświadczenia i wiedzy.
Były premier po raz kolejny stanął u steru SLD. Można powiedzieć więc, że historia zatoczyła koło, które ma dowieźć partię do zwycięstwa. Jak stwierdził eurodeputowany Marek Siwiec (SLD), pytanie dlaczego akurat teraz zostaje on przewodniczącym "jest tak naprawdę pytaniem do wnętrza SLD, dlaczego panowie nie wygenerowaliście nowych twarzy, bo nie wygenerowaliśmy". - Powiem więcej, myśmy wygenerowali trochę nowych twarzy, które się nie sprawdziły, bo to one doprowadziły nas do poziomu 8 proc. w ostatnich wyborach - zaznaczył.
Podróż do przeszłości
Na piątym kongresie Sojuszu, na którym wybrano Millera na przewodniczącego partii na najbliższe cztery lata, wśród tysięcznej rzeszy delegatów niektóre twarze przyciągały wzrok i budziły wspomnienia. Pytanie, czy to jedynie politycy z przeszłością, czy także z przyszłością?
Jak ocenił b. przewodniczący SLD i b. szef MSWiA Krzysztof Janik, dla niego bycie w pierwszym rzędzie "jest pewną fazą w życiu, którą się przechodzi jak odrę w dzieciństwie, a potem już człowiek dojrzewa". Jednak, jak pokazuje ostatni kongres, "niektórzy jeszcze albo chcą, albo muszą". - Leszek trochę musiał, bowiem w tej chwili nie ma nikogo, kto by mógł stanąć na czele tej formacji - powiedział Janik.
Z kolei Jerzy Jaskiernia, b. minister sprawiedliwości przyznał, że w SLD "jest miejsce też dla nowych twarzy, ale to nie znaczy, żeby nie wykorzystywać twarzy poprzednich". - Ta radykalna odnowa sprzed kilku lat byłaby być może zbyt radykalna - stwierdził.
Za to ministrem zdrowia nie chciałby być ponownie Mariusz Łapiński, który piastował to stanowisko w latach 2001-2003. - Ja powiem tylko tak: nigdy więcej ministra zdrowia. To była lekcja, którą przeszedłem i już nie chcę jej przechodzić po raz kolejny. Jest to chodzenie po polu minowym - zaznaczył polityk.
Oblany sprawdzian z historii SLD
Jak się okazuje, partyjna młodzież bohaterów SLD sprzed lat raczej nie kojarzy. Na pytania, kim jest m.in. Krzysztof Janik, Jerzy Jaskiernia, Lech Nikolski, czy Mariusz Łapiński padały ogólne odpowiedzi: "Politycy SLD", "Wieloletni działacz SLD", bądź stwierdzenia, że "to nazwisko mi nic nie mówi", albo "aż tak dobrze to nie kojarzę".
Młodych polityków Sojuszu bronił jednak Dominik Brodacki, działacz SLD z Warszawy. Zwrócił uwagę, że na studiach ma dużo kolegów, którzy chcą wejść do partii. - Sojusz w końcu zrozumie, że musimy dopuścić do głosu także tych młodych ludzi. Jeżeli oni się otworzą na to i zrozumieją, że potrzebują tych młodych, to jestem przekonany, że mamy z nimi szansę - powiedział Brodacki.
Za to wśród działaczy starszego pokolenia ów personalny powrót do przeszłości to konieczność w trudnych dla ich partii czasach. Z kolei dobre czasy SLD kojarzone są w tzw. terenie tylko z jednym politykiem. - Samo poparcie 92 proc. świadczy o tym, że jednak struktury ufają Leszkowi Millerowi - zapewniał Maciej Leśkiewicz, delegat z Łęczycy. Ostatnią nadzieją SLD Miller jest także dla Kazimierza Lichnowskiego, delegata z Zakopanego. - To ostatnia nadzieja białych - podkreślił działacz.
Pozytywne zakończenie personalnych zmian w SLD widzi też nowy sekretarz generalny partii, 30-letni Krzysztof Gawkowski, autor m.in. kryminału "Piętno prawdy". - Myślę, że to, co tu się dzieje, to dobry wstęp do powieści, która będzie miała pozytywne zakończenie, a to będzie w 2014 roku przy wyborach samorządowych i do Parlamentu Europejskiego, które będą kilka miesięcy wcześniej - zaznaczył działacz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24