Donald Tusk nie ma zastrzeżeń do oświadczeń majątkowych szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, ma za to wątpliwości co do sensu drobiazgowej kontroli jego majątku przeprowadzonej przez CBA. Według Biura, Bondaryk potajemnie dostaje setki tysięcy złotych od sieci telefonii komórkowej Era.
O sprawie napisały poniedziałkowe wydania "Gazety Wyborczej" i "Dziennika". Według tego ostatniego Bondaryk, który od roku kieruje ABW, nie zerwał związków ze swoim poprzednim pracodawcą, Erą. Gazeta przypomina, że od kilku lat był związany z firmami należącymi do imperium Zygmunta Solorza (pracował w Erze, Invest-Banku i Elektrimie). Zdaniem "Dziennika" śledztwa prowadzone przeciw spółkom należącym do właściciela Polsatu za kadencji Bondaryka w ABW wytraciły impet.
Konflikt interesów?
Ponadto w tym roku Bondaryk zainkasował od Ery pół miliona zł tytułem odprawy. Problem w tym, że w czasie, gdy ją pobierał, forsował korzystne dla operatorów przepisy dotyczące sposobu podsłuchiwania Polaków. Policja, CBA i służby wojskowe zgodnie chciały zakładać podsłuchy tak, aby firmy telekomunikacyjne nie wiedziały, kto jest podsłuchiwany. Jako jedyny sprzeciwił się temu Bondaryk, który w ustawie chciał zagwarantować dostęp do tych informacji pracownikom operatorów, czytamy w dzienniku.
Dlatego kwestia odprawy dla Bondaryka wywołuje kontrowersje i podejrzenia o konflikt interesów. Jego stanowisko w ABW nie podoba się opozycji. - Zawsze będzie problem, gdy ktoś, kto pracuje w wielkim biznesie, przechodzi do administracji, szczególnie do służb specjalnych. Nie wiem, czy w tej sytuacji p. Bondaryk powinien zostawać szefem ABW - mówił w radiu Zet Wojciech Olejniczak.
Premier broni szefa ABW
Majątek Bondaryka od miesięcy prześwietlała CBA. W sobotę napisała o tym "Gazeta Wyborcza". Według niej CBA zapytało o fundusze Bodaryka prawie 200 banków i domów maklerskich. Ostatecznie uznało, że Bondaryk ukrywa pieniądze od Ery.
Zdaniem premiera to szef CBA powinien się tłumaczyć. - Oczekuję wyjaśnień, czym naprawdę zajmuje się CBA, jeśli ma tyle czasu, aby sprawdzać coś, co jest wywieszone w internecie. Dziwnie wygląda aktywność CBA, jeśli pół biura pracuje na rzecz czegoś, co jest zapisane w oficjalnym oświadczeniu majątkowym - powiedział w sobotę Donald Tusk. Według szefa rządu Bondaryk przedstawił wystarczającą informację o swoim majątku w momencie, gdy dostał nominację na szefa ABW.
- Można powiedzieć, że Kamiński szukał haków na szefa konkurencyjnej służby, poddając go wielomiesięcznemu i drobiazgowemu sprawdzeniu. Czegoś jednak w końcu się dogrzebał. Broniąc Bondaryka bez zastrzeżeń, premier niepotrzebnie bierze na siebie istotny błąd szefa ABW - pisze w komentarzu publicysta "GW".
Nie 1,5 mln, a 600 tys.
Dokładnie informacje o tym, że otrzymuje "świadczenie za rozwiązanie kontraktu", Bondaryk wpisał nie w oświadczeniu, lecz w tzw. rejestrze korzyści, który muszą wypełniać urzędnicy. Nie napisał tam jednak, od kogo otrzymuje świadczenie ani nie podał kwoty. W pismach do Kamińskiego podkreśla jednak, że CBA ma wgląd w jego konto i zna wysokość wpłat.
W komunikacie wydanym po tekście "GW" Bondaryk stwierdził: "Suma odprawy jest znacząco niższa od tej przekazanej opinii publicznej", czyli że odprawa od Ery wyniosła nie 1,5 mln zł., a 600 tys. zł. plus nagroda roczna. - Nigdy nie ukrywałem moich dochodów. Oświadczenie majątkowe wypełniłem rzetelnie i zgodnie z prawdą - broni się szef ABW.
CBA nie zabrało głosu w tej sprawie.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: PAP