396 pytań 198 instytucjom finansowym zadało CBA ws. dochodów szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Biuro uznało, że Bondaryk dochody ukrywa, i wyliczyło kwotę 1,5 mln zł. Szef CBA Mariusz Kamiński doniósł na szefa ABW premierowi - ujawnia "Gazeta Wyborcza". Szef ABW zarzutom ukrywania dochodów zaprzecza, a premier Donald Tusk mówi: - Te informacje były przekazane w oświadczeniu majątkowym. I zapowiada prześwietlenie pracy CBA.
CBA badało majątek Bondaryka przez 9 miesięcy. We wrześniu Kamiński napisał do Donalda Tuska, że rządzący Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztof Bondaryk otrzymuje od spółki Polska Telefonia Cyfrowa wynagrodzenie przekraczające jego pobory uzyskiwane w ABW. Napisał również, że Bondaryk nie chce z funkcjonariuszami współpracować. "Zmuszony jestem poinformować, że Pan Minister Krzysztof Bondaryk odmówił funkcjonariuszom CBA próbującym te fakty wyjaśnić udzielenia żądanych informacji i danych, zarzucając im jednocześnie przekroczenie uprawnień i zakresu kontroli" - napisał Mariusz kamiński do szefa rządu.
W liście, Mariusz Kamiński zwraca się także do Donalda Tuska o "spowodowanie dostarczenia przez Bondaryka dokumentów i informacji żądanych w toku postępowania kontrolnego".
"Sprawdzę biuro"
Premier Donald Tusk jest sprawą zdziwiony. Ale nie płacą Bondaryka - a aktywnością CBA. - Wtedy, kiedy decydowaliśmy się na mianowanie Bondaryka szefem ABW, to on bardzo rzetelnie, co do milimetra przekazał informacje, co zarabiał, kiedy zarabiał i jakiego typu wynagrodzenia podejmuje wtedy, kiedy tę służbę podjął - powiedział Tusk.
I dlatego, premier chce sprawdzić "dlaczego pół biura zajmuje się czymś, co zostało przekazane w oficjalnym dokumencie". Jeśli informacje o kontroli się potwierdzą, to będzie żądał wyjaśnień od szefa CBA.
"O pieniądzach na pewno dowie się fiskus"
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", chodzi o 1,5 mln zł - wypłatę, którą Bondarykowi przyznano, gdy odchodził z dyrektorskie funkcji PTE (operator komórkowy Era) na stanowisko szefa ABW. Odprawę (w tym nagrodę roczną) dostał od Ery na mocy kontraktu menedżerskiego z 2006 roku - w zamian za zobowiązanie, że nie będzie przez rok pracował dla konkurencji. Pieniądze w kwartalnych ratach zaczęły wpływać na jego konto od 2008 roku. Kamiński uznał to za ukryte wynagrodzenie, pisze "GW".
W odpowiedzi Bondaryk oskarżył CBA o przekroczenie zakresu kontroli. Jak twierdzi, pieniądze o których mowa będą uwzględnione dopiero w zeznaniu podatkowym w 2009 roku. "CBA przekracza zakres kontroli, bo prowadzi ją w zakresie, który zostanie objęty materią oświadczenia majątkowego dopiero w 2009 roku i obejmującego rok 2008" - napisał szef ABW do premiera.
Szef ABW dowodzi, że o pieniądzach z Ery poinformował w publicznym rejestrze korzyści. Nie ujawnił w nim jednak kwoty, bo "nie pozwala na to tajemnica handlowa pod groźbą kar (również finansowych)" - czytamy w "GW".
Odwet?
CBA ma obowiązek badania oświadczeń majątkowych parlamentarzystów, urzędników państwowych i samorządowców. Ale - co zauważa gazeta - sprawę Bondaryka potraktowano wyjątkowo. Funkcjonariusze wykonali olbrzymią pracę - zadali 396 pytań 198 instytucjom finansowym - 61 bakom, 43 domom maklerskim, 29 funduszom inwestycyjnym i 65 firmom ubezpieczeniowym, wylicza gazeta. CBA musiało uzyskać taką samą liczbę pozwoleń od sądu.
Zdaniem "GW", oskarżenie Bondaryka to odwet Mariusza Kamińskiego za kontrolę w CBA po wyborach parlamentarnych.
Już po publikacji "GW" szef ABW wydał specjalne oświadczenie, w którym zapewnia, że nigdy nie ukrywał swoich dochodów, a oświadczenia majątkowe wypełniał "rzetelnie i zgodnie z prawdą, w ramach obowiązującego prawa". Jak dodaje, informacje o swoich dochodach zamieszczał w Rejestrze Korzyści.
Krzysztof Bondary stwierdza też, że przez cały okres kontroli CBA współpracował z kontrolerami "w ramach obowiązującego w Polsce prawa". Zauważa tez, że "suma odprawy z poprzedniego miejsca zatrudnienia" jest znacząco niższa od tej, która pojawia się w mediach.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24