- Nie stać nas, by połowa populacji była tłamszona przez bariery i przepisy czy złe obyczaje - mówił premier, Donald Tusk, który był gościem IV Kongresu Kobiet. Zapowiedział jednocześnie, iż rząd chce, by na listach wyborczych było więcej niż tylko 35 proc. kobiet.
Premier przyznał, że "rozmowa o prawach kobiet, o równości płci we wszystkich aspektach, także gospodarczych jest także rozmową o tym, jak wyprowadzić Polskę i Europę z kryzysu".
Jego zdaniem, ograniczony udział Polek w życiu politycznym i społecznym, to "wielki ubytek społecznej energii, tak ważny w walce z kryzysem".
Listy wyborcze układane "metodą suwakową"?
Premier zapewnił, że postulaty wygłoszone podczas Kongresu Kobiet będą uwzględniane. Mówił m.in., że chciałby, by na listach wyborczych było więcej niż tylko 35 proc. kobiet. Poinformował też, że powstanie projekt zmiany przepisów dotyczący budowania list wyborczych tzw. metodą suwakową, która zakłada naprzemienne umieszczanie na nich mężczyzn i kobiet.
- Tak, aby te miejsca "biorące" (pierwsze miejsca na listach, zwiększające szanse na otrzymanie mandatu - red.) były nie tylko dla facetów, tak jak to jest w większości partii do tej pory - podkreślił Tusk. Obecnie na listach wyborczych musi być minimum 35 proc. kobiet (to rozwiązanie - zastosowane po raz pierwszy w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych - zainicjował Kongres Kobiet). Tusk przekonywał, że w swoim środowisku politycznym wprowadził "skuteczne, a nieformalne" kwoty na listach wyborczych. Jego zdaniem powinno być to zastosowane wobec wszystkich. Powiedział, że co do parytetu lub kwot w przypadku spółek publicznych, będą jeszcze rozmowy. Kongres Kobiet domaga się, by w zarządach i radach nadzorczych spółek publicznych było 40 proc. kobiet.
Oprócz wprowadzenia parytetu i systemu przemienności płci na listach wyborczych oraz kwot we władzach spółek publicznych, wśród postulatów IV Kongresu Kobiet znalazły się także m.in.: liberalizacja ustawy antyaborcyjnej, zapewnienie instytucjonalnej opieki dla małych dzieci, refundacja zapłodnienia in vitro, bezpłatna antykoncepcja oraz edukacja seksualnej w szkołach. Poza tym kobiety domagają się stworzenia i finansowania sieci wiejskich centrów edukacyjno-kulturalnych, a także szybkiej ratyfikacji Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
W stronę ratyfikacji konwencji
Szef rządu przypomniał, że we wtorek Rada Ministrów zdecydowała, że Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej zostanie podpisana.
Jak zaznaczył, ma świadomość, że podpisanie konwencji to mniej więcej połowa drogi do jej ratyfikacji, ale "nic nie zwalnia nas z obowiązku, by po podpisaniu równocześnie nie wprowadzać tych przepisów, które konwencja na nas nakłada". - Bo proces ratyfikacji może jeszcze potrwać, ale niektóre sprawy muszą być rozwiązywane szybciej - dodał Tusk.
Mówił też o dylematach i wątpliwościach na temat podpisania konwencji wśród ministrów i środowisk kobiecych, z którymi rząd się konsultował. - Ale kiedy zaproponowałem decydujące rozstrzygnięcie, położyłem na szali (...) wątpliwości o charakterze ideologicznym, nie do końca precyzyjne obawy o nadinterpretacje, a na drugiej szali jest codzienna udręka bitych kobiet, złamane życiorysy. I stwierdziłem, że ta dysproporcja każe nam zdecydowanie przeć w stronę ratyfikacji konwencji - podkreślił premier. Odniósł się także do projektu ustawy o ściganiu gwałtu z urzędu przyznając, że jest to sprawa niezwykle delikatna i bolesna. - Niektóre środowiska, także kobiece podkreślają, że ściganie gwałtu z urzędu może oznaczać dalsze po samym gwałcie upokorzenia dla kobiet ze względu na procedury, (...) czy brak delikatności wymiaru sprawiedliwości - powiedział Tusk. - Ale zdecydowaliśmy się i taki projekt jest u marszałek Sejmu, żeby ścigać gwałty z urzędu i równolegle tak pracować nad tą procedurą, by zgwałcona kobieta nie była upokarzana, ponownie psychicznie gwałcona w trakcie śledztwa i to również zadanie dla sędziów, prokuratorów, policji - zaakcentował szef rządu.
Labuda laureatką KK
Podczas IV Kongresu Kobiet premier wręczył nagrodę specjalną Barbarze Labudzie. - Barbara uczyła mnie - często w sporze - ile warte są konkrety - powiedział, wręczając nagrodę.
- W walce o prawa kobiet była konsekwentna, bezkompromisowa - powiedziała z kolei o laureatce podczas laudacji Olga Krzyżanowska.
Labuda, dziękując za nagrodę, powiedziała że jedną z największych wartości Kongresu Kobiet jest przywództwo zbiorowe. - To nasza energia, oparta na kompetencjach, inteligencji emocjonalnej, doświadczeniu - podkreśliła. Labuda była posłanką w latach 1989-1997, współzałożycielką Unii Demokratycznej (późniejszej Unii Wolności), założycielką pierwszej Grupy Parlamentarnej Kobiet. W latach 1996-2005 była sekretarzem stanu w kancelarii ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdzie kierowała biurem ds. społecznych, kultury i współpracy z organizacjami pozarządowymi. W czasach PRL - działaczka opozycji związana z KOR, a następnie z Solidarnością. W Gabinecie Cieni Kongresu Kobiet Labuda jest ministrą świeckości państwa i wielokulturowości. W ubiegłych latach laureatkami Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet zostały Olga Krzyżanowska, prof. Maria Janion i Henryka Krzywonos-Strycharska.
Autor: MON//bgr / Źródło: TVN24, PAP