Była minister zdrowia Ewa Kopacz broni ustawy o lekach refundowanych i odpiera zarzuty opozycji, że brak listy leków refundowanych to wina bałaganu, jaki zostawiła w ministerstwie zdrowia. - Gdybym miała kiedykolwiek wrócić i cofnąć czas, zrobiłabym to samo - stwierdziła marszałek Sejmu. Kopacz powtórzyła też, że lekarze nie będą musieli sprawdzać dowodu ubezpieczenia pacjentów.
Złe przygotowanie ustawy o lekach refundowanych zarzucili Kopacz przed tygodniem posłowie SLD Dariusz Joński i Marek Balt. Joński, rzecznik klubu Sojuszu, przypomniał, że Sejm prace nad ustawą zakończył 12 maja i od tego czasu - według niego - ministerstwo nie wydało żadnych rozporządzeń i aktów wykonawczych w tej sprawie.
- Do dzisiaj nie zostały opublikowane obwieszczenia i wykaz leków refundowanych. Co to oznacza? Oznacza to, że od 1 stycznia czeka nas chaos: z jednej strony lekarze nie będą wydawali recept, a z drugiej - pacjenci nie będą mogli kupić leków - mówił.
Po czyjej stronie?
Kopacz była dziś pytana o krytykę ze strony opozycji. - Wszystkim tym, którzy mają tak wiele do powiedzenia, zadaję jedno zasadnicze pytanie: Po której państwo stoicie stronie? Po stronie pacjentów czy tych, którzy wytwarzają leki, których nigdy nie dotknął kryzys - powiedziała.
Jak stwierdziła, ustawa nie jest "sympatyczna", a wręcz restrykcyjna dla koncernów farmaceutycznych i właśnie z tego powodu będzie jeszcze długo wzbudzała kontrowersje. I przypomniała, że dwa główne jej cele to spadek cen i włączenie do systemu osób, które dziś płacą "ciężkie pieniądze" za leki, które jeszcze nie są refundowane.
Jest dumna
Jestem dumna, że ta ustawa powstała wtedy, kiedy ja byłam ministrem zdrowia. I gdybym miała kiedykolwiek wrócić i cofnąć czas, zrobiłabym to samo Ewa Kopacz, b. minister zdrowia
- Jestem dumna, że ta ustawa powstała wtedy, kiedy ja byłam ministrem zdrowia. I gdybym miała kiedykolwiek wrócić i cofnąć czas, zrobiłabym to samo - podkreśliła.
Lekarze i recepty
Kopacz mówiła też o sporze lekarzy z ministerstwem zdrowia w sprawie wypisywania recept na leki refundowane. Lekarze skarżą się m.in. na nakładanie na nich biurokratycznych obowiązków. Jak stwierdziła, do gabinetu lekarza nie wchodzi się prosto z ulicy, tylko najpierw trzeba się zarejestrować pokazując dowód tożsamości i dokument potwierdzający ubezpieczenie. - Czy zdarzyło się tak, że wszedł pan do lekarza i to lekarz pytał pana o dowód ubezpieczenia, pomijając rejestrację? - pytała jednego z dziennikarzy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24