- Pytań jest bardzo wiele. Myślę, że więcej pytań jest jeszcze przed prokuraturą i policją, niż udzielonych odpowiedzi - powiedział w TVN24 b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, pytany o komentarz do sprawy śmierci półrocznej Magdy z Sosnowca. Były minister sprawiedliwości dodał, że jedynym pytaniem, na które zdołano udzielić odpowiedzi jest to, że dziecko nie żyje.
Według Zbigniewa Ćwiąkalskiego przed prokuraturą i policją jest jeszcze wiele pracy. - Trzeba wyjaśnić inne wątki, jak na przykład to, czy ktoś poza matką brał udział w tym zdarzeniu. Jest wątpliwość, jak sobie matka poradziła z wózkiem i z dzieckiem wychodząc z budynku. Czy ktoś jej pomagał, czy dziecko wtedy żyło - mówił profesor prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w TVN24.
– Jeżeli ktoś pomaga znieść wózek z dzieckiem, to trudno sobie wyobrazić, żeby nie wiedział, czy dziecko było żywe, czy nie - argumentował Ćwiąkalski. Dodał, że jego zdaniem "należy w sposób indywidualny ustalić rolę każdej z osób, która w tym zdarzeniu uczestniczyła".
"Nastawiony na sukces medialny"
Sytuacja była szczególnie drażliwa, bo mieliśmy do czynienia z rodziną i małym dzieckiem, które zaginęło. Zatem tutaj trzeba było uwzględniać subtelności. Policja i prokuratura musiały więc postępować delikatnie, a tej delikatności zabrakło w przypadku Krzysztofa Rutkowskiego Zbigniew Ćwiąkalski
Tłumaczył, że sposób w jaki Rutkowski przesłuchał matkę Magdy byłby niemożliwy dla policji i prokuratury. - Sytuacja była szczególnie drażliwa, bo mieliśmy do czynienia z rodziną i małym dzieckiem, które zaginęło. Zatem tutaj trzeba było uwzględniać subtelności. Policja i prokuratura musiały więc postępować delikatnie, a tej delikatności zabrakło w przypadku Krzysztofa Rutkowskiego - ocenił Ćwiąkalski.
Jego zdaniem właściciel nie raczej nie usłyszy zarzutów przeszkadzania w śledztwie. - Tym bardziej, że Rutkowski nie miał bezpośredniego wpływu na pracę policji. Bardziej mogliby to ocenić prokuratorzy - mówił prawnik.
"Kodeks karny jest bogaty i możliwości jest wiele"
Zbigniew Ćwiąkalski pytany o to, czy mogą się jeszcze zmienić zarzuty stawiane matce powiedział, że rozstrzygająca będzie sekcja zwłok. - Zarzut zawsze będzie można zmienić. Na razie przyjęto wstępną wersję na podstawie tego co zeznała matka - powiedział były minister.
- Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci jest uzasadniony m.in. tym, że nawet jeśli dziecko wypadło jej (matce) z kocyka, to z całą pewnością możemy mówić o nieostrożnym postępowaniu z dzieckiem - wyjaśnił prawnik. Wśród innych możliwych zarzutów, jakie Katarzyna W. mogłaby usłyszeć wymienił zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym utratą życia. - Kodeks karny jest bogaty i możliwości jest wiele - podkreślił Ćwiąkalski.
Nie zaginęła
Na początku lutego pojawiła się informacja, że młodej, 22-letniej kobiecie ktoś najprawdopodobniej ukradł z wózka półroczną córkę. Katarzyna W. miała w tym momencie stracić przytomność na skutek uderzenia w tył głowy. Rodzice dziecka apelowali o pomoc i oddanie dziewczynki. Wyznaczona została wysoka nagroda. Rodzina Magdy zaangażowała do poszukiwań agencję detektywistyczną Krzysztofa Rutkowskiego. Po ponad tygodniu poszukiwań okazało się, że dziecko nie zaginęło. Katarzyna W. wyznała Rutkowskiemu, że córka wyślizgnęła jej się z kocyka i uderzyła główką o próg. Kobieta oceniła, że dziecko zmarło i postanowiła ukryć jego ciało w ruinach budynku w kompleksie parkowym w Sosnowcu. Policji wskazała właściwe miejsce porzucenia Magdy.
Śledztwo w sprawie śmierci dziewczynki nadal trwa. Katarzyna W. usłyszała już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Przyznała się do niego. W sobotę wieczorem sąd zdecydował się przychylić do wniosku prokuratury i ze względu na możliwość matactwa aresztował kobietę na dwa miesiące. Katarzynie W. jak na razie grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięcu lat.
Źródło: tvn24