- Lekarze nie wpisują na receptach numeru oddziału NFZ - alarmują aptekarze i pacjenci. A to okazuje się jeszcze gorszym problemem niż słynna już pieczątka: "Refundacja do decyzji NFZ". Brak numeru sprawia bowiem, że lekarze nie wiedzą, który NFZ ma refundować lek.
Aptekarze przyznają, że czasem naginają prawo i nawet recepty z pieczątką realizują, jako refundowane. Bywa, że znają pacjentów, albo po prostu wykazują dobrą wolę. Problemy zaczynają się, jeśli w odpowiedniej rubryce recepty zabraknie numeru danego oddziału NFZ - tego w którym dany pacjent jest ubezpieczony. Aptekarze nie wiedzą, co mają wtedy robić. W NFZ ostrzegają, że takie działanie jest nieetyczne. - Niektórzy lekarze poszerzyli formę protestu i przestali wpisywać oznaczenia oddziału wojewódzkiego NFZ - przyznaje Grzegorz Łojewski z białostockiego NFZ.
Dlaczego lekarze to robią? - Głównie chodzi o to, by lekarze - jeżeli nie są w 100 proc. pewni, czy pacjent jest ubezpieczony - nie wpisywali kodu oddziału NFZ na recepcie. Wówczas nie będą ponosili konsekwencji finansowych w wypadku przepisania leku refundowanego osobie, która nie ma do tego uprawnień - mówi prezes Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej, January Lewandowski
Aptekarz bliżej pacjenta
Jak mówi jedna z właścicielek białostockich aptek najważniejsze, żeby nie został wstawiony tam krzyżyk, bo według przepisów, wtedy jest to recepta pacjenta nieubezpieczonego. - Są przypadki, gdzie nie ma wpisanego numeru i wtedy trzeba ustalić oddział NFZ na podstawie dowodu ubezpieczenia - czyli np. na druku RMUA - tłumaczy. Podkreśla jednak, że zdarzały się jednak przypadki odesłania pacjentów.
O tym, że problem jest informuje też śląski wojewódzki inspektor farmaceutyczny dr Izabela Majewska. - Od aptekarzy napływają do nas informacje dotyczące zamazywania przez lekarzy numeru oddziału NFZ na recepcie. Takich sygnałów jest coraz więcej - tłumaczyła. Dodała, że w takiej sytuacji powinno wystarczyć okazanie przez pacjenta karty chipowej, ewentualnie napisanie oświadczenia potwierdzającego, że posiada ubezpieczenie.
Pracownicy Śląskiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Katowicach rozpoczęli telefoniczny dyżur interwencyjny. Pacjenci mogą zgłaszać problemy związane z realizacją recept w aptekach. Telefony będą czynne do piątku.
Wczoraj 19, dziś prawie 400
We wtorek po południu rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska poinformowała, że do tej pory otrzymała 375 sygnałów dotyczących problemów z dostępem do leków w związku z protestem lekarzy. 24 godziny wcześniej było ich 19. - Najwięcej zgłoszeń pochodzi z Mazowieckiego, Śląskiego i Małopolskiego - dodała podkreślając, że "każda ze spraw z osobna jest szczegółowo analizowana".
Jak wyjaśniła Kozłowska, najczęściej poruszane kwestie dotyczyły: realizacji recept z adnotacją "Refundacja do decyzji NFZ" za 100 proc. odpłatnością; odmowy realizacji recepty z refundacją w przypadku zamieszczenia dwóch adnotacji - "Zasłużony HDK" (Honorowy Dawca Krwi) i "Refundacja do decyzji NFZ"; odmowy wystawienia przez lekarza recepty bez pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ" w sytuacji, gdy pacjent okazał dokument potwierdzający ubezpieczenie, oraz problemów w dostępie do leków w leczeniu chorób przewlekłych.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24