Kilkudziesięciu funkcjonariuszy ABW wkroczyło w środę do firm byłego esbeka, a od sześciu lat - pełnomocnika klasztorów i zgromadzeń zakonnych - Marka Piotrowskiego - donosi "Rzeczpospolita". Okazał się on wyjątkowo skuteczny w odzyskiwaniu ziemi dla Kościoła. Nieoficjalnie dziennik informuje, że chodzi o nieformalne powiązania biznesmena z komisją majątkową przy MSWiA.
W ramach akcji "Komisja majątkowa" o godz. 6.15 agenci ABW najpierw zapukali do domu Marka Piotrowskiego w Bielsku-Białej, a następnie - do siedzib wszystkich jego spółek w Bielsku i Krakowie. Wśród nich - do firmy Żywieckie, zajmującej się administracją nieruchomościami krakowskich albertanek i cystersów oraz do spółki Super-Nowa, wydającej dwutygodnik o tej samej nazwie.
Według relacji pracowników, agenci mieli broń, zabrali większość dokumentów.
Po co ta akcja?
Według oficjalnej wersji, ABW pracuje przy śledztwie dotyczącym gruntu w warszawskiej Białołęce. Chodzi o 47 ha ziemi, którą poznańskie elżbietanki otrzymały jako rekompensatę za mienie utracone w PRL. Wycena sporządzona przez rzeczoznawcę zakonu była wyjątkowo niska i wyniosła 30 mln zł. Tymczasem według władz Białołęki, wartość gruntu wynosi ok. 240 mln zł. Elżbietanki szybko pozbyły się gruntu. Nabył ją biznesmen z Pomorza za pośrednictwem Marka Piotrowskiego.
Jednak według "Rzeczpospolitej", akcja ABW ma szerszy zakres - dotyczy korupcji w rządowo-kościelnej Komisji Majątkowej. Agencja ma dowody na nieformalne powiązania Marka Piotrowskiego z komisją, wśród nich - relacje ze spotkań członków komisji z Piotrowskim w Brodle pod Krakowem.
Korupcja w komisji majątkowej?
Media wielokrotnie opisywały skuteczność Piotrowskiego w uzyskiwaniu rekompensaty za nieruchomości utracone przez Kościół w czasach PRL. Następnie biznesmen zarządzał odzyskanym majątkiem.
Jak poinformowały ostatnio "Gazeta Wyborcza" i RMF FM, do organów ścigania zgłosił się były wspólnik Marka Piotrowskiego, Dariusz Moskała. Przyznał się do korumpowania - na zlecenie Piotrowskiego - jednego z członków komisji majątkowej. Miał on przekazać członkowi komisji, Piotrowi P. dokumenty i 20 tys. zł od Piotrowskiego. Dodatkowo ABW, pracując dla innego śledztwa, nagrała spotkanie Moskały i mec. P. w warszawskim hotelu InterContinental.
Podczas akcji "Komisja majątkowa" funkcjonariusze wkroczyli też do ośrodka wczasowego Fregata w Łebie. Formalnie należy on do cystersów, zarządza nim spółka Marka Piotrowskiego. Jednym z gości miał być były już członek komisji majątkowej, mec. Krzysztof Wąsowski. Mecenas miał przebywać w ośrodku dwa lata temu. Za pobyt jednak nie zapłacił, bo - jak przyznał - był gościem wspólnika Piotrowskiego, Dariusza Moskały.
Pracownicy przyznają w rozmowie z dziennikiem, że niektórzy goście nie musieli płacić za pobyt w ośrodku - przy ich nazwiskach wpisywano: "gość Piotrowskiego" lub "gość Moskały".
Piotrowski zaprzecza
Marek Piotrowski zapewnia, że jego były wspólnik wprowadził prokuraturę w błąd. Biznesmen skomentował też w rozmowie z dziennikiem środową akcję. – Nie mam zastrzeżeń do niej, wszystko odbyło się bardzo grzecznie, choć uważam, że zaangażowanie 60 funkcjonariuszy w taką sprawę to przesada - mówił.
Tłumaczy też, że nigdy nie był właścicielem ośrodka wypoczynkowego Fregata. - Do połowy 2007 r. właścicielem Fregaty był Moskała. Nie wiem, kogo gościł - wyjaśnia Piotrowski.
Według informacji portalu gazeta.pl, Marek Piotrowski nie został zatrzymany.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24