Jordański książę Mired Raad al Hussein przybył do Warszawy, by dowiedzieć się, dlaczego Polska wciąż przechowuje milion min przeciwpiechotnych - pisze "Rzeczpospolita".
Książę stara się przekonać przedstawicieli MON i MSZ, by Polska ratyfikowała w końcu konwencję ottawską, którą podpisała w 1997 roku. Nasz kraj jest bowiem jedynym – poza Wyspami Marshalla – państwem sygnatariuszem, któremu wciąż nie udało się tego zrobić. Stronami konwencji jest 156 krajów, które zniszczyły miliony swoich min - odnotowuje gazeta. "Po prawie 11 latach wciąż słyszymy od polskich władz, żekonwencja zostanie ratyfikowana dopiero w 2015 roku, bo miny stanowią część systemu obrony polskiego terytorium" – tłumaczy "Rz" Lidia Szafaryn z Polskiego Czerwonego Krzyża.
Nasza armia ma obecnie prawie milion min, ale od trzech lat obowiązuje nas moratorium na ich użycie. "W UE jest jeszcze jeden wyjątek, Finlandia, która ani nie podpisała, ani nie ratyfikowała konwencji, ale zobowiązała się, że to zrobi do 2011 roku" – podkreśla Szafaryn.
Zdaniem księcia Raad al Husseina, Polskę od takich państw jak np. Czad, Tajlandia, Zimbabwe różni to, że one nie tylko podpisały konwencję, ale ją wdrażają. A Polska, choć podpisała konwencję, jeszcze jej nie ratyfikowała. "Przyjechałem do Warszawy, by zapytać, dlaczego" - wyjaśnia rozmówca "Rz". I dodaje: "Jako przewodniczący 8. Spotkania Państw Stron Konwencji Ottawskiej jestem zobowiązany promować zakaz użycia min. Namawiam więc rządy do ponownego rozpatrzenia sprawy".
W opinii "Rz", ryzyko użycia min przez Polskę jest małe. Niedawno pola minowe tworzyli natomiast Rosjanie. Zapytany, czy pojedzie do Moskwy, książe Mired Raad al Hussein odparł: "Rosja nie jest stroną konwencji. Oczywiście, zakaz użycia min powinien być powszechnie stosowany. Będziemy przekonywać wszystkich, by nie używali tej broni".
Źródło: "Rzeczpospolita"