Na autostradzie A4, tuż przed bramkami stanął w ogniu samochód. Nie przerwało to jednak funkcjonowania większości punktów poboru opłat. Użytkownicy autostrady są oburzeni takim postępowaniem zarządcy drogi. Ten tłumaczy, że postępował zgodnie z procedurami, ustalonymi ze służbami ratunkowymi.
Do groźnego pożaru doszło we wtorek, kilka minut po godzinie 16 na autostradzie A4. Zapalił się samochód dostawczy stojący na pasie z Krakowa w kierunku Katowic.
- Był przed bramkami korek na około 10 km, stałem zaraz za tym samochodem, który się zapalił - relacjonuje prof. Maciej Mikołajewski. - Zagrożone było moje zdrowie i mój samochód.
Przed godz. 17 pożar został ugaszony, a samochód usunięto. Jednak do tego czasu większość bramek funkcjonowała normalnie i przyjmowała opłaty od przejeżdżających samochodów. Zdaniem prof. Mikołajewskiego taka sytuacja jest niedopuszczalna
- Wyglądało to bardzo niebezpiecznie, nie było dokąd uciec - opowiada i tłumaczy, że kasjerki z najbliższych bramek zostały ewakuowane, więc nie było nikogo, kto mógłby podnieść szlabany w tych przejazdach. - To pokazuje, że rozwiązanie z bramkami jest fatalne i niebezpieczne - co, gdyby palił się nie osobowy samochód, a cysterna? - alarmuje kierowca.
"Ewakuacja odbyła się prawidłowo"
Odpowiadająca za ten odcinek autostrady i bramki Firma Stalexport zapewnia, że kierowcy nie byli w żaden sposób zagrożeni przez pożar.
- W takich sytuacjach działamy zgodnie z tzw. planami awaryjnymi zatwierdzonymi przez służby ratownicze, m.in. policję i straż pożarną. Te procedury wskazują nam, jak zachować w każdej możliwej sytuacji - tłumaczy Rafał Czechowski, rzecznik Stalexportu.
Jak relacjonuje rzecznik, jeszcze przed zawiadomieniem straży pożarnej rozpoczęto przekierowywanie pojazdów z sześciu najbardziej zagrożonych pasów do innych bramek.
- Samochód marki opel płonął na pasie numer 9, więc ewakuowaliśmy pasy 12, 11, 10, 8, 7 i 6 - wylicza Czechowski. Jak podkreśla, sześć "najbardziej zagrożonych" samochodów z pasa nr 8 zostało natychmiast przepuszczonych przez bramkę bez ponoszenia opłat.
Rzecznik Stalexportu tłumaczy, że - zgodnie z planami awaryjnymi - samochody na pozostałych pasach nie były w żaden sposób zagrożone, a cała ewakuacja odbyła się prawidłowo.
Nikt nie ucierpiał
W akcji gaśniczej uczestniczyły trzy zastępy straży pożarnej.
- W momencie przybycia na miejsce pierwszych zastępów straży pożarnej pożar obejmował już praktycznie cały pojazd - powiedział w rozmowie z Kontaktem 24 kpt. Łukasz Szewczyk, rzecznik krakowskiej straży pożarnej. Samochodem podróżowały cztery osoby. - Żadna z nich nie ucierpiała, szybko opuścili pojazd - dodał strażak. Z jego relacji na antenie TVN 24 wynika, że prawdopodobną przyczyną pojawienia się ognia mogła być awaria turbiny, ale tym zajmą się policyjni biegli.
Jak informowała policja, autostradowa utrudniony był ruch w kierunku Katowic, ponieważ ilość bramek przyjmujących pojazdy była mniejsza niż zazwyczaj.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24 | Anna