W czwartek muzycy z Filharmonii Krakowskiej przeprowadzili niemy strajk przed siedzibą Urzędu Marszałkowskiego. Ich zdaniem obecny dyrektor, Bogdan Tosza, "utracił zdolność kierowania filharmonią" i chcą jego odwołania. Chodzi m.in. o zwolnienie dyrektora artystycznego i finansową sytuację placówki.
W kilka dni po zwolnieniu Dworzyńskiego miała odbyć się próba z nowym dyrygentem. Do tej jednak nie doszło, bo większość muzyków i artystów była na spotkaniu w sprawie zwolnionego dyrektora. - Przyszliśmy normalnie do pracy, jednak do próby formalnie nie doszło – mówi chórzysta z filharmonii.
Wkrótce negatywne emocje wśród chórzystów osiągnęły taki poziom, że Tosza musiał podpisać serię umów koncertowych ze zwolnionym przez siebie dyrygentem – tak, żeby ten mógł poprowadzić koncerty, które już były wpisane do repertuaru. Te umowy też jednak zostały rozwiązane, a dyrektor usiłował zakazać byłemu współpracownikowi wstępu do budynku Filharmonii i kontaktu z osobami w niej zatrudnionymi.
Muzycy walczą o przywrócenie Dworzyńskiego
Muzycy jednak nie poddają się i wciąż walczą o przywrócenie Dworzyńskiego do jego poprzedniej funkcji.
– To znakomity fachowiec, współpraca z nim na gruncie artystycznym układała się bardzo dobrze. To jeden z najlepszych dyrektorów i dzięki niemu była szansa, że po okresie przestoju, wszystko pójdzie do przodu – mówi w rozmowie z portalem TVN24.pl Jerzy Łysiński z Rady Pracowników Filharmonii Krakowskiej.
Po zwolnieniu dyrektora artystycznego konieczne było, by ktoś zastąpił go na tym stanowisku. Tu jednak, jak relacjonuje Łysiński, pojawił się kolejny problem.
- Odbyły się spotkania, podczas których dyrektor Tosza chciał omawiać wybór przyszłego kierownictwa artystycznego. Był pomysł, żeby zrobić to poprzez referendum.
W „prawyborach” przeprowadzonych wśród muzyków wygrał jednak… Michał Dworzyński, który nie znajdował się na liście zaproponowanych kandydatów. Muzycy sami dopisywali jego nazwisko i to tak skutecznie, że były dyrygent uzyskał 62 z oddanych 70 głosów.
„Chcemy lepiej zaistnieć w regionie”
Czwartkowy protest ma zwrócić uwagę marszałka województwa na sytuację w Filharmonii. Jednocześnie muzycy zapewniają, że do żadnych aktywnych form protestu w trakcie koncertów nie dojdzie. - Chcemy jak najmniej narażać naszych słuchaczy na dyskomfort – zapewnia Łysiński.
W sobotę muzycy protestowali przed budynkiem Filharmonii, trzymając plakaty i rozdając słuchaczom ulotki. W czwartek stanęli przed urzędem marszałkowskim – wszyscy z zaklejonymi taśmą ustami. Trzymali transparent „Panowie marszałkowie, zlitujcie się nad Filharmonią”.
Muzycy zarzucają Toszy złe zarządzanie placówką. – To wyraz rozczarowania tym, co tu się dzieje od 10 lat – tłumaczy Łysiński – Chcemy lepiej zaistnieć w regionie, nie mamy postulatów placowych – tłumaczy muzyk. Nie ukrywa jednak, że większa liczba koncertów pozytywnie wpłynęłaby na zarobki artystów.
"Jako jedna z niewielu w Polsce, Filharmonia nie skorzystała z boomu inwestycyjnego i mieści się w niefunkcjonalnej, starej siedzibie.Nie wykorzystuje zewnętrznych funduszy na działalność inwestycyjną ani programową, ogranicza ilość koncertów." - zarzucają dyrektorowi placówki przedstawiciele Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych.
Z dyrektorem Toszą nie udało się nam skontaktować.
Autor: wini / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Jerzy Łysiński