Do pięciu lat więzienia grozi 53-latkowi z powiatu kieleckiego podejrzanemu o brutalne zabicie swojego psa. Policjanci przyjechali na miejsce po zgłoszeniu, że mieszkaniec bije czworonoga łopatą. Gdy przyjechali, zwierzę już nie żyło. 53-latek tłumaczył, że pies "sprawiał problemy".
W środę (28 czerwca) wieczorem policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że jeden z mieszkańców powiatu kieleckiego na swojej posesji bije psa łopatą. Mundurowi pojechali we wskazane miejsce, nie znaleźli jednak psa. Na posesji był za to 53-letni właściciel zwierzęcia.
Najpierw zaprzeczał, potem się przyznał
Mężczyzna początkowo zaprzeczał, by doszło do opisanej przez zgłaszającego sytuacji.
- Sprawy jednak przybrały inny obrót, gdy policjanci z tyłu posesji na polu ujawnili wykopany, pusty dół. Zaraz po tym mężczyzna przyznał funkcjonariuszom, że odebrał życie psu, który do niego należał i wskazał miejsce ukrycia truchła zwierzęcia - poinformowała w poniedziałek w komunikacie młodszy aspirant Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowa kieleckiej policji.
Jak przekazała rzeczniczka, z relacji mężczyzny wynikało, że "zwierzę miało sprawiać problemy behawioralne i wybiegać z posesji na ulicę".
Czytaj też: Znaleźli sześć martwych kotów. Prokuratura: właściciel od miesięcy nie pojawiał się w domu
- Mężczyzna został zatrzymany i przyjdzie mu odpowiedzieć przed sądem za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, za co może mu grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności - zaznaczyła Perkowska-Kiepas.
Źródło: KMP w Kielcach
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock