Zwłoki 30-latki z linką na szyi znalazł teść kobiety. Przez dwa lata wszyscy myśleli, że mieszkanka Starachowic (woj. świętokrzyskie) powiesiła się. Teraz śledczy ogłosili: było to morderstwo, a do zabicia kobiety i upozorowania jej samobójstwa przyznał się mąż zmarłej.
30-letnia kobieta zginęła w maju 2014 roku. Jej ciało znalazł teść. - Policjanci otrzymali zgłoszenie, że młoda kobieta odebrała sobie życie – mówi Kamil Tokarski, rzecznik prasowy świętokrzyskiej komendy policji.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", ciało kobiety znajdowało się w łazience. Zmarła miała na szyi linkę. Wszystko wskazywało na to, że 30-latka się powiesiła.
34-letni wówczas jej mąż relacjonował policjantom, że nie mieszkał z żoną i nie widział się z nią tamtego dnia. Mężczyzna tłumaczył wówczas policjantom, że on i jego żona od jakiegoś czasu "nie dogadywali się". Sugerował również, że kobieta mogła popełnić samobójstwo z zazdrości o niego.
- Śledczy przesłuchali świadków i zabezpieczyli wiele śladów. Pomimo podjętych działań nie można było udowodnić, że do śmierci kobiety ktoś się przyczynił – informuje Tokarski.
Usłyszał zarzuty
Sprawa została we wrześniu 2014 umorzona. Kiedy jednak pojawiły się nowe dowody policjanci z Wydziału Kryminalnego i Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach wznowili dochodzenie. Śmierć 30-latki nie dawała im spokoju.
- Sprawdzili oni każdą informację, na nowo analizując różne wątki i wersje wydarzeń pojawiające się w sprawie. Drobne wskazówki, na pierwszy rzut oka wydające się być mało istotnymi, w połączeniu z innymi faktami przyczyniły się do trafnych ustaleń – relacjonuje rzecznik.
Na początku grudnia mąż zmarłej został przesłuchany przy użyciu wariografu. – To utwierdziło ich w przekonaniu, że 36-latek pozbawił kobietę życia. Aby zatrzeć ślady zbrodni upozorował jej samobójstwo, a w czasie dotychczasowych policyjno-prokuratorskich czynności mataczył, wprowadzając celowo w błąd prowadzących śledztwo – wyjaśnia Tokarski.
Jak zaznacza Daniel Prokopowicz, rzecznik kieleckiej prokuratury okręgowej, o winie 36-latka świadczy szereg dowodów. - Badanie wariografem nie wskazuje na prawdę ani fałsz, a jedynie na emocjonalny związek przesłuchiwanego ze sprawą. O tym, czy może ono stanowić dowód, decyduje sąd - wyjaśnia rzecznik. Jak dodaje prokurator, na takie badanie przesłuchiwany musi wyrazić zgodę.
We wtorek 36-latek został zatrzymany. W Prokuraturze Rejonowej w Skarżysku-Kamiennej usłyszał zarzut zabójstwa, do którego się przyznał. Decyzją sądu mężczyzna następne trzy miesiące spędzi w areszcie. Grozi mu dożywocie.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock