Setki śniętych ryb unoszących się na powierzchni wody znaleźli podkarpaccy wędkarze w rzece Lubienka. - Takie pstrągi muszą rosnąć 10 lat. Ciężka praca poszła na marne - denerwują się. Podejrzewają, że ryby padły przez nielegalny odpływ ścieków.
Lubienka to niewielka rzeka dorzecza Wisły. Przepływa przez gminę Lubenia. To właśnie tam w sobotę rano wędkarze odkryli setki śniętych ryb unoszących się na tafli wody.
Od razu zawiadomili służby. Na miejsce przyjechali przedstawiciele Straży Rybackiej i Polskiego Związku Rybackiego.
"Ciężka praca poszła na marne"
- Zastałem tutaj śnięte pstrągi, które zbierały się do tarła. Październik, listopad – wtedy te ryby się wycierają na naszych rzekach – mówi Grzegorz Lipa z rzeszowskiego okręgu PZW. Jak dodaje, na zdjęciach zrobionych przez wędkarzy widać, że martwych ryb może być około 400-600 sztuk. – Jest to degradacja całej rzeki. Pstrąg przy wymiarze od 40 do 50 cm musi rosnąć około 10 lat. Ciężka praca poszła na marne – komentuje Lipa.
Podczas gdy służby sprawdzały miejsce, w którym znaleziono śnięte ryby, w pobliżu trwało usuwanie awarii pompy studzienki kanalizacyjnej. Ta pompuje ścieki komunalne z pobliskich domostw, aż do oczyszczalni. – Teoretycznie powinien być to system zamknięty – zaznacza Rafał Konefał z Państwowej Straży Rybackiej.
Dodatkowy odpływ
Mężczyzna zaniepokojony sprawą, zaczął przeszukiwać okolice rzeki. Tuż przy brzegu natrafił na rurę, z której wypływały zanieczyszczenia. – To typowe, domowe ściegi – podkreśla Konefał i dodaje, że podczas jego obserwacji, stopniowo zmniejszała się ilość ścieków wypływających z rury. W końcu wyciek całkowicie ustał. Wtedy okazało się, że awaria studzienki została usunięta.
Zdaniem Konefała wypływ ścieków zlokalizowany tuż przy brzegu rzeki to nielegalnie skonstruowana kanalizacja. – Ta powinna być typu zamkniętego, odprowadzając ścieki od domostw, przez stacje wspomagające, aż do oczyszczalni – mówi dodając, że jego zdaniem to gmina nielegalnie odprowadza ścieki, by zmniejszyć koszty. - Nie powinno być dodatkowego spustu – podkreśla Lipa
"Nie ma zagrożenia"
Straż rybacka o zdarzeniu już zawiadomiła komendanta straży, wojewodę oraz wojewódzki inspektorat środowiska i zarząd okręgu PZW.
Tuż po tym jak rybacy odkryli śnięte ryby na miejsce wezwano straż pożarną, policję i WIOŚ. – Straż odmówiła przyjazdu, WIOŚ stwierdził, że nie ma zagrożenia – zaznacza Lipa podkreślając, że woda powinna zostać poddana analizie, bo wciąż nie wiadomo, czy to zanieczyszczenie chemiczne, czy biologiczne. – Inspektorat po prostu w weekendy nie pracuje – dodaje.
Katarzyna Piskor z rzeszowskiego WIOŚ w rozmowie z tvn24.pl przyznaje, że na miejscu był inspektor, który stwierdził, że zdarzenie nie było poważną awarią. Zaznacza,że według ich ustaleń przyczyną śmierci ryb był wyciek ścieków z pompy kanalizacyjnej. - Czynności należą teraz do gminy, bo to ich teren. Oni muszą ustalić, co było przyczyną zdarzenia - mówi.
Paweł Kleciak, zastępca wójta gminy Lubenia przyznaje, że do awarii gminnej kanalizacji rzeczywiście doszło. Nie jest jednak powiedzieć, czy odpływ jest nielegalny. - Kiedy udam się na miejsce, będziemy to sprawdzać - mówi w rozmowie z nami. Dodaje też, że gmina nad sprawą pracuję, a informacja o podjętych działaniach zostanie przesłana do Inspektoratu.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków /