Zdjęcie "Czas Apokalipsy" Chrisa Niedenthala zapisało się w historii Polski i Europy. Teraz fotografia trafia na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Legendarny fotoreporter wspólnie z czteroletnimi bliźniętami Leną i Filipem Sosnowskimi przekazali na nią odbitkę numer 9. Niedenthal w rozmowie z rodzicami małych darczyńców - Natalią Szewczak (Business Insider Polska) i Mateuszem Sosnowskim (TVN24) - opowiedział o niesamowitej historii zdjęcia i o tym, jak niemal cudem, dzięki pomocy nieznajomego, udało się je wywieźć z Polski i pokazać światu.
TVN WARNER BROS. DISCOVERY PO RAZ 9. JEST GŁÓWNYM PARTNEREM MEDIALNYM FINAŁU WOŚP
Motywem przewodnim 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest bezpieczeństwo i zdrowie dzieci, a towarzyszy mu hasło: "Gramy na zdrowie!". Zebrane środki przeznaczone zostaną na potrzeby hematologii i onkologii dziecięcej. Od 2000 roku tradycyjną częścią Finału stały się aukcje internetowe, w które angażują się znane postaci życia publicznego - artyści, dziennikarze, sportowcy, politycy oraz aktywiści - przekazując pod młotek różnego rodzaju przedmioty.
Czteroletnie bliźnięta Lena i Filip Sosnowscy po raz trzeci włączają się we wspólną grę z Orkiestrą. W tym roku Lena i Filip wspólnie z legendarnym fotoreporterem Chrisem Niedenthalem przekazali odbitkę jego zdjęcia "Czas Apokalipsy", które stało się jedną z najbardziej rozpoznawalnych fotografii w powojennej historii Polski.
Lena i Filip byli ekstremalnie skrajnymi wcześniakami, urodzili się w 26. tygodniu i 6. dniu ciąży. Ważyli zaledwie 900 i 1080 gramów. Po narodzinach zostali podłączeni do respiratorów. Rodzice bliźniaków - Natalia Szewczak i Mateusz Sosnowski - w opisie aukcji podkreślają, że ich dzieci w trakcie 65-dniowego pobytu szpitalu korzystały ze sprzętu, który został zakupiony przez WOŚP.
Szewczak i Sosnowski jakiś czas temu spotkali się z fotografem, żeby poprosić go o przekazanie na aukcję odbitki legendarnego zdjęcia. Opowiedzieli mu historię dzieci, o tym, ile dobra ich spotkało w trakcie pobytu na Oddziale Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka im. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w warszawskim Szpitalu św. Zofii (Centrum Medycznym Żelazna).
"Czas Apokalipsy" Chris Niedenthal zdecydował się przekazać Orkiestrze.
"Czas Apokalipsy" - zdjęcie symbol
Zdjęcie "Czas Apokalipsy" Niedenthal zrobił 14 grudnia 1981 roku, drugiego dnia stanu wojennego, w Warszawie. Przedstawia żołnierzy oraz Średni Kołowy Opancerzony Transporter, tzw. SKOT, przed kinem Moskwa, na którego fasadzie wisi plakat reklamujący film "Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. Fotografia opublikowana została po raz pierwszy w amerykańskim wydaniu tygodnika "Newsweek" 21 grudnia 1981 roku. Sam Niedenthal nawet o tym nie wiedział. Dlaczego?
O kulisach powstania tego zdjęcia fotoreporter opowiedział w rozmowie z Natalią Szewczak (Business Insider Polska) i Mateuszem Sosnowskim (TVN24).
Niedenthal wyznał, że patrząc dzisiaj na ten kadr, robi mu się zimno, "bo to była ostra zima". - Wiedzieliśmy, że nie wolno robić zdjęć na ulicach, nie wolno chodzić z aparatem fotograficznym, trzeba było się chować. Fotografowaliśmy z klatki schodowej, to był idealny punkt - relacjonował fotoreporter.
- Pamiętam, że chcieliśmy jak najszybciej zrobić to zdjęcie - nie byłem tam sam, ale z kolegami - i jak najszybciej uciec z powrotem do samochodu. Po prostu prysnąć, żeby nas nie zobaczyli, nie zapamiętali. Byłem cały spocony z nerwów. Na zewnątrz siarczysty mróz, a ja cały spocony czy to z powodu adrenaliny, ze strachu, czy z nerwów. Nie wiedzieliśmy, czym jest stan wojenny. Myślę, że nikt wtedy nie rozumiał, co to jest stan wojenny. Na ulicach byli żołnierze, co prawda polscy żołnierze, ale to i tak nie było nic przyjemnego, gdy po ulicach chodzili uzbrojeni mężczyźni i sprawdzali różnych ludzi w różnych miejscach - wspominał autor zdjęcia.
Niedenthal stwierdził, że jedno z jego najbardziej rozpoznawalnych zdjęć to "stan wojenny w pigułce". - Jest w nim stosunek Polaków do Moskwy, a wojsko stoi, bo jest czas apokalipsy. Wydaje mi się, że Polakom ten tytuł idealnie pasował do sytuacji. Na naszą wyobraźnię działały te dwa słowa: czas apokalipsy - dodał.
- Jadąc ulicą Rakowiecką w stronę Puławskiej, zobaczyłem kino Moskwa i "Czas Apokalipsy". Nie widziałem wtedy jeszcze skota, którego wtedy zasłaniały drzewa. Tych drzew dzisiaj już nie ma. Powiedziałem kolegom, że musimy skręcić i zaparkować, bo szykuje się tu coś dobrego. Wtedy zobaczyliśmy to, co tam stało i było wiadomo, że to może być niezła klatka - wyjaśniał.
Czy w tamtym momencie miał świadomość, że robi jedno ze swoich najsłynniejszych zdjęć w karierze, z którym zawsze będzie już kojarzony? - To trochę jak w sytuacji aktora, który zagrał jedną dobrą rolę, pałętającą się właściwie za nim przez całe życie - odpowiedział żartobliwie.
- Zacząłem robić zdjęcia jeszcze w samochodzie, gdy jechaliśmy ulicą Rakowiecką, w tym pierwszym momencie, gdy zobaczyłem kino Moskwa i "Czas Apokalipsy". Gdyby na miejscu nie było nic innego, to te pierwsze klatki mi już wystarczyły. Ruchem kierował żołnierz, który akurat stał tyłem do samochodu, gdy staliśmy na światłach. Szybko, przez przednią szybę zrobiłem zdjęcie, żeby mieć cokolwiek. Potem jednak okazało się, że to zdjęcie z klatki schodowej jest "tym właściwym". Nie myślałem o nim w kategoriach, że to będzie fantastyczna fotografia, która przejdzie do historii. Wtedy nie było czasu, żeby myśleć o takich rzeczach - zaznaczył.
Laureat nagrody World Press Photo z 1986 roku wyjaśnił, że o wiele trudniejsze niż zrobienie samego zdjęcia, było przekazanie negatywów za granicę. Przed wprowadzeniem stanu wojennego Niedenthal - jak wspominał - klisze wysyłał do Nowego Jorku pocztą lotniczą.
- Na szczęście Jaruzelski zachował się bardzo ładnie i wprowadził stan wojenny w weekend. Miałem cały tydzień, żeby wymyślić sposób, w jaki mógłbym pozbyć się tych filmów i w jaki mogłyby trafić do Nowego Jorku - zażartował. - Nie miałem pojęcia, jak wysłać te materiały. Pomyślałem, że może sam wyjadę z Polski samochodem albo pociągiem. Bałem się jednak, że nie zostanę wpuszczony z powrotem. Podróż samochodem też byłaby ryzykowna, bo benzyna była reglamentowana i mógłbym nie dojechać do granicy - wspominał. Fotoreporter podkreślił, że nie chciał wyjeżdżać z Polski, bo "to tutaj wszystko się działo". - Moje miejsce było tutaj - podkreślił.
Bohater z pociągu do Berlinia, bez którego nie byłoby zdjęcia "Czas Apokalipsy"
Nie widząc jednak innego wyjścia, we wtorek, 15 grudnia, pojechał na Dworzec Gdański, skąd odjeżdżały wówczas pociągi na Zachód. - W desperacji wskoczyłem do pociągu, który stał na peronie - nie pamiętam, dokąd jechał, ale zatrzymywał się w Berlinie Zachodnim. To mi wystarczyło. Było w nim niewiele osób, ponieważ niewiele mogło wyjechać z kraju. W ostatnim momencie znalazłem młodego studenta z Niemiec Zachodnich, który studiował u nas na politechnice, ale wracał na święta do kraju. Powiedziałem mu: wiesz, co się dzieje, to są filmy dla "Newsweeka" - relacjonował.
Autor zdjęcia "Czas Apokalipsy" wyjaśnił, że otwarcie powiedział mu, o co go prosi, przekazał 10 rolek ze zdjęciami oraz numer telefonu redakcji "Newsweeka" w Bonn (w ówczesnej RFN - red.). - Poprosiłem go: jak tylko dojedziesz do domu, gdziekolwiek będziesz, zadzwoń tam, oni będą wiedzieli, co zrobić - wspominał.
- Szybko wyskoczyłem z tego pociągu, bo miałem tylko 10 minut, żeby wrócić do domu przed godziną policyjną. Nie było wesoło. Nie chciałem być zatrzymany za to, że jestem poza domem o godzinie 10 wieczorem - dodał.
Niedenthal przyznał też w rozmowie, że bał się o mężczyznę, który miał dostarczyć klisze do RFN, ponieważ groziło mu ewentualne przeszukanie na granicy i problemy ze służbami, gdyby znaleźli jakieś filmy ze zdjęciami. O tym, że cała akcja się powiodła, dowiedział się dopiero kilka tygodni później.
- Niestety, nie mam jego żadnych danych, zdążyłem mu dać tylko numer telefonu do redakcji. Marzę o tym, żeby go ponownie spotkać i podziękować mu za to, co zrobił - podkreślił Niedenthal.
Zdaniem fotoreportera, "cichy bohater" prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że ma ze sobą właśnie "to" zdjęcie. Niedenthal nie chciał narażać studenta na dodatkowe niebezpieczeństwo i nie dał mu żadnych informacji na piśmie, żadnych szczegółów dotyczących zawartości tych rolek. - Wymyśliłem prostą - być może dziecinną - metodę. Przed wysyłką filmów, na kartce A4 grubym flamastrem opisywałem materiały na poszczególnych rolkach. Następnie taką kartkę fotografowałem, a kliszę wysyłałem z resztą rolek. Dopiero gdy w redakcji w Nowym Jorku wywoływali te zdjęcia, otrzymali wszystkie informacje, opisy - wyjaśnił.
O publikacji zdjęcia w "Newsweeku" Niedenthal dowiedział się kilka tygodni po fakcie. Okazało się, że redakcja do druku wybrała kadr bez fasady kina Moskwy, a w tygodniku ukazała się fotografia nieco większa od wielkości znaczka pocztowego.
- Zawsze będę wdzięczny temu człowiekowi. Bez niego nie byłoby tych zdjęć. Mogło być też tak, że ten mężczyzna chciałby wykorzystać ten moment, żeby się wzbogacić, pójść do niemieckiego "Sterna" czy "Spiegla" i za niezłe pieniądze sprzedać pierwsze zdjęcia ze stanu wojennego w Polsce. Tak nie zrobił. Był odważny i uczciwy. Być może w ogóle o tym nie myślał, chciał po prostu pomóc i pomógł - stwierdził Niedenthal.
Redakcja tvn24.pl zwraca się z prośbą o kontakt do wszystkich, mogących pomóc skontaktować się z mężczyzną, który pomógł Chrisowi Niedenthalowi przekazać rolki ze zdjęciami w 1981 roku do Bonn.
Chociaż zdjęcie "Czas Apokalipsy" powstało w 1981 roku, to jego autor postanowił, że nigdy nie trafi na sprzedaż. - To jest bardzo ważne zdjęcie dla Polaków. Uważam, że powinno być przeznaczone tylko na zacne cele. WOŚP jest takim celem. Tym bardziej w tym roku, gdy Owsiak i inni są tak atakowani, trzeba to wspierać - zwrócił uwagę fotoreporter.
- Państwo przyszliście do mnie w sprawie czteroletnich dzieci, które przeżyły dzięki tym wszystkim niesamowitym sprzętom. Jest to dla mnie bardzo wzruszające i ciepłe. Uważam, że jeśli to zdjęcie powinno gdzieś trafić, to to właśnie jest właściwy cel - wyjaśnił. - Staram się tylko takie cele wspierać. Czasem daję je jako prezent bądź wymieniam się z innymi, tak jak z Edwardem Dwurnikiem. Dałem mu to zdjęcie, a on w zamian dał mi rysunek z kinem Moskwa, który zrobił w 1965 roku jako student. To są bardzo specyficzne momenty w moim życiu - zaznaczył.
- Myślę, że dojrzałem do tego, aby właśnie w tym roku to zdjęcie mogło pójść na WOŚP. Cieszę się tym bardziej, że na aukcję zdjęcie trafiło przez państwa ręce, ponieważ to te małe dzieci - Filip i Lena - właściwie dają to zdjęcie. Nawet jeśli mają cztery lata, to przemawia przez nie wdzięczność za życie, które w pewnym sensie było im dane dzięki WOŚP-owi - podkreślił. Dodał, że takie inicjatywy go wzruszają.
Sosnowski powiedział, że "może rzeczywiście Lena i Filip jeszcze nie rozumieją, ale wczoraj (dzień przed rozmową - red.) nam powiedziały, czy jeszcze raz zobaczymy się z panem dziadkiem". Niedenthal z uśmiechem odpowiedział: - To jest fatalne, że już jestem dziadkiem, ale co zrobić.
Z fotografią "Czas Apokalipsy" wiąże się ciekawostka, o której jej autor jeszcze nigdy publicznie nie wspominał. U dołu, na pierwszym planie widać kobietę w płaszczu z futrzanym kołnierzem i bordową torebką. - Napisał do mnie pewien pan, twierdząc, że to jest jego nieżyjąca już matka, którą rozpoznaje właśnie za sprawą tego kołnierza i torebki - zdradził fotograf.
Autor tej wiadomości poprosił Niedenthala o przesłanie zbliżenia tej części zdjęcia, bo chciałby mieć pewność, że jego matka została uchwycona w kadrze. Niedenthal odpowiedział na tę prośbę i okazało się, że autor listu właściwie rozpoznał swoją matkę. Wtedy przesłał fotografowi jej imię i nazwisko oraz adres, pod którym mieszkała.
Do tej sytuacji doszło mniej więcej rok temu. Dzięki temu jedna z postaci nie jest już anonimowa.
WOŚP 2025. Letnia zadyma w środku zimy
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra od 1993 roku. Od 32 lat Fundacja WOŚP dzięki jednodniowym zbiórkom publicznym, które nazywane są Finałami - wspiera polski system opieki zdrowotnej: kupuje najnowocześniejszy sprzęt medyczny dla szpitali, prowadzi osiem ogólnopolskich programów medycznych, realizuje program edukacyjny oraz promuje zdrowy tryb życia i działania profilaktyczne.
W ciągu 32 Finałów WOŚP zebrała blisko 2,3 miliarda złotych, które przeznaczono na zakup 74,5 tysiąca najróżniejszych urządzeń medycznych. Podczas większości Finałów Orkiestra grała, aby poprawić jakość opieki medycznej dla dzieci. Ale nie tylko. Fundacja między innymi w ubiegłych dwóch latach prowadziła zbiórki również na rzecz osób dorosłych: w 2023 roku na walkę z sepsą, a w 2024 roku - na leczenie chorób płuc.
33. Finał WOŚP odbędzie się w niedzielę, 26 stycznia, ale część tradycyjnych inicjatyw - jak na przykład warszawski Bieg "Policz się z cukrzycą!" - zorganizowana zostanie w sobotę, 25 stycznia. Wszystkie najważniejsze wydarzenia będzie można śledzić na antenach TVN24, TVN, TTV, w serwisach MAX, Player.pl, TVN24 GO oraz w portalu tvn24.pl.
Źródło: tvn24.pl