W nowej podstawie programowej przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie" jest mowa o wartościach, trudności dojrzewania, szanowaniu nietykalności seksualnej, przygotowaniu do małżeństwa. Znajdziemy też hasła antykoncepcji, cielesności, płciowości i seksualności. Jednak zdaniem ekspertów to tylko hasła, a z badań wynika, że rodzice oczekują rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Gdy w Polsce w latach 70. rodzice mieli trudność z wypowiedzeniem słowa "seks", kraje skandynawskie korzystały z książki duńskiego psychoterapeuty, która za pomocą dziecięcych rysunków przekazuje dorosłe treści.
- We wszystkich krajach, gdzie wprowadzono rzetelną edukację seksualną, odnosi ona taki skutek, że po prostu dziewczynki zaczynają współżycie znacznie później, że ilość chorób, którymi można zainfekować się poprzez kontakt seksualny, znacznie maleje, że ilość niechcianych ciąż spada - wylicza profesor Andrzej Sękowski, psycholog i specjalista w zakresie edukacji seksualnej.
Zaznacza, że jego zdaniem Polska idzie w zupełnie odwrotnym kierunku. - To jest jakiś absurd - stwierdza.
"Młodzież chce się uczyć o seksie"
W ocenie Magdaleny Ankiersztejn-Bartczak, edukatorki seksualnej z Fundacji Edukacji Społecznej, podstawa programowa jest bardzo ogólna. - Zakres zagadnień, które są tam poruszane, jest bardzo szeroki, w związku z tym bardzo dużo zależy od nauczyciela - zauważa.
Agnieszka Kościańska, autorka książki o ponad stuletniej edukacji seksualnej w Polsce pod tytułem "Zobaczyć łosia", twierdzi, że postawa jest bardzo konserwatywna.
- Praktycznie nie ma w niej nic o seksie. To bardzo fajne, żeby dzieci się uczyły o rodzinie, ale młodzież też chce się uczyć o seksie - podkreśla.
- Pisząc książkę, zebrałam wielką kolekcję listów od młodzieży z lat 50., 60. , 70., 80. I w tych listach są w kółko te same pytania. Młodzież pyta o to, jak nie zajść w ciążę, jak się nie zarazić, kiedy jest dobry moment na "pierwszy raz", jak w ogóle ten "pierwszy raz" przeprowadzić, jak się kochać, żeby było przyjemnie - wylicza. - Na te pytania młodzież nie znajdzie odpowiedzi w obecnie obowiązującym podręczniku - dodaje autorka.
"Doustne środki antykoncepcyjne główną przyczyną śmiertelności"
Obowiązujący w szkołach podręcznik to "Wędrując ku dorosłości" Teresy Król. Czytamy w nim, że prezerwatywy nie są skuteczne, bo się zsuwają lub pękają, nie chronią przed chorobami, powodują podrażnienie, masturbacja jest egoistyczna, niedojrzała i może prowadzić do uzależnienia".
Jak mówiła w 2014 roku Król, jej książka jest o tym, "żeby założyć szczęśliwą rodzinę". - A że akurat jest to zgodne z nauczaniem Kościoła, temu nikt nie przeczy - podkreślała.
Szefową zespołu, który pisał obecnie obowiązującą podstawę programową, jest profesor Urszula Dudziak. - Doustne środki antykoncepcyjne są główną przyczyną śmiertelności - przekonywała w czasie wykładu wygłoszonego trzy lata temu w Legnicy.
"Niewielu rodziców potrafi zdecydować się na szczerą rozmowę"
Minister edukacji, odnosząc się do nowej podstawy programowej, zapowiadała, że sferę seksualności pozostawi rodzicom. Jednak eksperci mają wątpliwości, czy to dobre rozwiązanie.
- Nikt nie uczy rodziców, jak na ten temat rozmawiać. Moje pokolenie nie było uczone, jak rozmawiać o seksualności. Nasi rodzice mniej lub bardziej przemycali ten temat na tyle, na ile potrafili - zwraca uwagę Magdalena Ankiersztejn-Bartczak.
Również profesor Andrzej Sękowski uważa, że niewielu rodziców potrafi przejść ten rubikon i zdecydować się na szczerą rozmowę z dziećmi o seksie.
Eksperci podkreślają, że edukacja seksualna w Polsce zawsze pozostawała pod silnym wpływem religii, a lekcja do wychowania w rodzinie stawała się lekcją do życia w rodzinie katolickiej.
- Coś jest nie tak. A gdzie tu jest twoje prawo do wyboru? - stawia pytanie profesor Zbigniew Izdebski, seksuolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - To, co jest religijne, proszę bardzo. To jest twoja sfera prywatności. Państwo ma być neutralne światopoglądowo - zaznacza.
Internet źródłem edukacji seksualnej
Z najnowszych badań profesora Izdebskiego wynika, że treści przekazywane na lekcjach nie pokrywają się z oczekiwaniami rodziców. Ponad 50 procent badanych chce rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach, łącznie z informacjami na temat podejmowanej przez nastolatków aktywności seksualnej. 36 procent zgadza się na przekazywanie w szkołach wiedzy o antykoncepcji, a tylko 8 procent uważa, że zajęcia powinny przedstawiać religijny punkt widzenia.
Tymczasem badania Komisji Europejskiej wskazują, że blisko 70 procent polskich nastolatków ma kontakt z treściami pornograficznymi. Internet staje się jednym z głównych źródeł edukacji seksualnej.
Autor: js//now/jb / Źródło: tvn24