- Nie ma potwierdzenia, czy na pewno pilot się katapultował. Są informacje od osób na miejscu, ale to są informacje nieoficjalne, o tym, że pilot się nie katapultował - mówił o wypadku myśliwca MiG-29 reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski, który był na miejscu zdarzenia w nocy z poniedziałku na wtorek.
Bojanowski przyznał, że teren na miejscu wypadku jest "rzeczywiście dosyć trudny". - Wczoraj zajęło mi prawie dwie godziny dotarcie od głównej drogi do miejsca, gdzie ten samolot się rozbił. Do pewnego momentu dało dojechać się samochodem - powiedział. - To jest podmokły teren, bagnisty. Tam jest też rezerwat przyrody - dodał.
Gęsty las, miejsce w którym nie da się wylądować
Wyjaśnił, że miejsce to nie należy do Lasów Państwowych, więc drogi nie są uporządkowane. - Była konieczność, żeby jakieś zwalone drzewo przeciąć, żeby mógł tam ten sprzęt dojechać - mówił.
- Miejsce, do którego dotarłem, to jest może 4 kilometry na wschód od miejscowości Kałuszyn, później gdzieś dwa kilometry na południe od głównej drogi w środku lasu - powiedział reporter. - W momencie, kiedy tam dotarłem, to już to miejsce było zabezpieczone przez Żandarmerię Wojskową - dodał.
Samolot według relacji świadków "rozpadł się na dosyć dużej powierzchni". - Jest taki największy fragment tego samolotu w jednym miejscu, ale te szczątki są rozrzucone na pewnym obszarze - wyjaśniał Bojanowski.
- Nie ma potwierdzenia, czy na pewno pilot się katapultował. Są informacje od osób na miejscu, ale to są informacje nieoficjalne, o tym, że pilot się nie katapultował. To znaczy, że udało się pilotowi ten wypadek przeżyć - stwierdził reporter.
Zaznaczył, że "to nie jest miejsce, w którym da się wylądować". - To jest gęsty las - mówił. Dodał, że pilota pomogła znaleźć kamera termowizyjna. - Pilot został znaleziony przez jednego ze strażaków. Jeden z leśników miał kurtką pilota okryć - opowiadał.
Wypadek myśliwca
Do wypadku wojskowego samolotu MiG-29 doszło w poniedziałek wieczorem podczas lotu szkolnego. Około godziny 17.15 podczas podejścia maszyny do lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim, utracono z nią łączność. Samolot pilotował jeden 28-letni pilot. Startował z tego samego lotniska, na którym miał wylądować. Pilot zdołał się katapultować przed wypadkiem. W poszukiwaniach pilota brało udział co najmniej 200 osób: Żandarmeria Wojskowa, a także - zgodnie z procedurami - policja i straż pożarna. W momencie odnalezienia pilot był przytomny, miał połamane kończyny. Został przewieziony do szpitala wojskowego przy ul. Szaserów w Warszawie. W poniedziałek na miejsce zdarzenia udał się wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki, zastępując przebywającego w Afganistanie szefa MON Antoniego Macierewicza. Minister obrony - jak mówił Kownacki - jest na bieżąco informowany o sytuacji. Według wiceministra, obecnie jest zbyt wcześnie, żeby spekulować na temat przyczyn i przebiegu wypadku. Siły Powietrzne mają 32 myśliwce MiG-29, połowa z nich stacjonuje w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku, a druga - w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Samoloty z Mińska Mazowieckiego zostały w 2014 r. zmodernizowane. MiG-29 to maszyna eksploatowana najdłużej bez jakiejkolwiek katastrofy w powietrzu w historii polskiego lotnictwa. Pierwsze myśliwce tego typu przyleciały do Polski w czerwcu 1989 r.
Autor: mart\mtom / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24