Pierwszym z podnoszonych problemów było skreślanie z list wyborczych. - Byłem na referendum rano. Moja żona została wykreślonych z listy. To skandal – pisze zdenerwowany internauta Darek. Jak dodaje, takich wykreślonych nazwisk było sporo. Żona pana Darka ostatecznie na głosowanie nie poszła.
"Zostałem oszukany"
Jak informują internauci tvnwarszawa.pl, zdarzały się też pomyłki komisarzy. - Zostałem oszukany przez komisję mieszczącą się przy ulicy Krasiczyńskiej 4/6 – pisze nie przebierając w słowach Arkadiusz. - Gdy poszedłem na referendum po godzinie 20. obok rubryki z moim nazwiskiem i imieniem widniał podpis mojego taty, który głosował rano. Jak mi później mówił, miejsce na liście gdzie należy złożyć podpis zaznaczyła pani, więc mój tato złożył podpis przez jej pomyłkę. Mi nie wydano już karty do głosowania. Jestem tym oburzony i więcej na żadne wybory, referenda nie pójdę! – kończy.
"Z urny mogłem wyciągnąć co chcę"
Nie wszyscy zostali też poinformowani o tym, gdzie oddać mogą swój głos. Pisze w tej sprawie internautka Monika, która była w komisji wyborczej i sama rozwieszała kartki z informacjami. - Wywieszki wisiały jeśli powiesili je mieszkańcy. Ja osobiście wieszałam ogłoszenie u siebie w bloku – pisze. Jak dodaje, wiele osób pytało gdzie mogą zagłosować. - W jednym z budynków na 38 lokali mieszkalnych przyszło 5 osób i dziwnym zbiegiem okoliczności był to blok, w którym nie wisiała informacja o wyborach. Do komisji również przychodziło wiele osób z pytaniami gdzie mają zagłosować, bo u nich nie wisiała żadna informacja – pisze.
Na Ursynowie problemem, zdaniem internauty Eligiusza, były niewłaściwe urny do których zbierano głosy. - W szkole podstawowej na Mandarynki zamiast tradycyjnych drewnianych urn wyborczych były pudła tekturowe z których mogłem wyciągnąć co chcę. Świadkiem był mój syn który też głosował – pisze internauta.
Bez poważniejszych nieprawidłowości
Państwowa Komisja Wyborcza nie odnotowała poważniejszych nieprawidłowości. - Są pojedyncze skargi dotyczące drobnych wydarzeń w czasie głosowania, miały formę ustną, jeden mailową – mówi Marta Szarejko z PKW.
Z kolei do sądu, gdzie również można zgłaszać skargi na przebieg referendum, nie wpłynęło żadne pismo. - Nic takiego do nas nie wpłynęło – mówi krótko Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.
wp//ec