Na Saską Kępę nie pojechaliśmy po to, żeby sprawdzać czy problem z parkowaniem istnieje, tylko żeby pokazać warszawiakom jego skalę. Badania, które przeprowadzili urzędnicy, potwierdzają to, co wie tu każdy mieszkaniec - zwykle około południa legalne miejsca zajęte są w 100 procentach. Trudno znaleźć nawet miejsce "nielegalne".
Wybraliśmy sobie jedną z kawiarni nieopodal skrzyżowania Francuskiej ze Zwycięzców. Uznaliśmy, że chcemy być wygodni i zaparkować nie dalej, niż 300 metrów od celu podróży. Ruszyliśmy i... ku naszemu zaskoczeniu znaleźliśmy wolne miejsce w niecałe pięć minut.
- Mieliście państwo dużo szczęścia, bo na co dzień sytuacja jest beznadzieja, jest naprawdę tragicznie. Wszystkie uliczki są pozajmowane - dziwi się mieszkająca nieopodal pani Danuta.
Mieszkańcy Saskiej Kępy o problemach z parkowaniem
"Parkujemy, gdzie możemy"
Szczęściu pomogło prawdopodobnie to, że na Saską Kępę wybraliśmy się w tygodniu przedświątecznym. Samochodów na ulicach było zauważalnie mniej, i dlatego zaparkowaliśmy wyjątkowo szybko. Ale to, że znalezienie w 5 minut miejsca 300 metrów od celu uznaje się za znakomity wynik i anomalię, pokazuje, że zwykle sytuacja jest beznadziejna.
- Parkingów nie ma, siłą rzeczy samochodów jest tu coraz więcej a na małych uliczkach nie ma gdzie stawać - rozkłada ręce pan Kajo. - Parkujemy, gdzie możemy. Jest fatalnie, a trzeba sobie jakoś radzić. Na chodnikach, w jednokierunkowych uliczkach, na łuku - wylicza pan Jan. - Każdy staje gdzie mu wygodnie i gdzie może stanąć - tłumaczy pan Jurek.
Faktycznie, według analiz przygotowanych na zlecenie ratusza, prawie połowa samochodów parkuje na Saskiej Kępie niezgodnie z przepisami. Pojawiły się też głosy o wprowadzeniu strefy płatnego parkowania. Wielu kierowców przekonanych jest, że akurat tutaj nie rozwiąże to problemu - miejsc jest po prostu tak mało, że mieszkańcy i tak wykorzystają je w 100 procentach. Prascy urzędnicy nie mają jednak większych wątpliwości - takie rozwiązanie jest nieuniknione. CZYTAJ WIĘCEJ
kś/sk