Ciepły, wakacyjny weekend na Pradze oznacza jedno: tłumy w zoo i nad Wisłą. Niestety, wielu warszawiaków nie wyobraża sobie dojazdu komunikacją miejską, więc okolica stoi w korku. W niedzielę kierowcy poszli o krok dalej: zamienili Park Praski w dziki parking. Mandaty posypały się dopiero po interwencji mieszkańców i wiceprezydenta.
Pierwsze informacje o tym, że park Praski jest rozjeżdżany przez dziesiątki bezczelnych kierowców dostaliśmy na Kontakt 24. Pan Artur próbował w tej sprawie interweniować u Straży Miejskiej, ale usłyszał absurdalne tłumaczenie: - Dostałem informacje że jeżeli jest w regulaminie informacja o możliwości parkowania to parkować można... od kiedy w jakimkolwiek parku można parkować?! - denerwował się.
To, że SM nie kwapiła się do zrobienia porządku, potwierdził w jednym z serwisów społecznościowych burmistrz Pragi Północ Paweł Lisiecki: - Ponad 150-ciu kierowców samochodów osobowych urządziło sobie parking w Parku Praskim. Zdenerwowani prażanie przez 3 godziny nie mogli doprosić się o interwencję straży miejskiej - burzył się.
Dziś mandaty, jutro raport
Strażników zmobilizował w końcu telefon od wiceprezydenta Michała Olszewskiego. Po nim w parku pojawiło się pięć patroli i posypały się mandaty, po 500 złotych.
Po całej akcji Lisiecki napisał: - Podziękowania należą się mieszkańcom za upór, a często nawet za stawanie na drodze wjeżdżających do parku samochodów - zaznaczył.
A wiceprezydent Olszewski dodał: - Poprosiłem straż miejską o szczegółowy raport w tej sprawie. W poniedziałek będziemy znać jego wyniki.
My również chcieliśmy dowiedzieć się, czemu Straż Miejska nie reagowała na sygnały od mieszkańców, ale w niedzielę nie udało nam się skontaktować z biurem prasowym. - Rzeczywiście, mieliśmy dużo zgłoszeń z tego rejonu - potwierdził tylko w rozmowie z naszym dziennikarzem oficer dyżurny.
Podoba sytuacja zdarzyła się miesiąc temu nad Wisłą:
Straż miejska wystawia mandaty
ło/r
Źródło zdjęcia głównego: Artur / Kontakt 24