Warszawscy kierowcy mają czego zazdrościć Barackowi Obamie. Zamknięte ulice, nieważne światła i nawet piesi nie próbują przejść przed samochodem. Dla prezydenta jazda przez stolicę to bajka. Policzyliśmy ile czasu zajmowały poszczególne przejazdy.
We wtorek najważniejszym wydarzeniem w Warszawie jest wizyta prezydenta USA. Cała stołeczna komunikacja: autobusy, tramwaje, ale i samochody czy ruch pieszych, został podporządkowany przejazdom kolumny samochodów. Dzięki temu, Obama osiąga rewelacyjne czasy przejazdów pomiędzy kolejnymi punktami wizyty. I to nie dlatego, że samochody pędzą na złamanie karku, ale dzięki temu, że żadne korki, czy "czerwona fala" nie łapią prezydenta. Zupełnie inaczej niż warszawskich kierowców.
Na kolację w 6 minut
Z lotniska kolumna prezydencka nie wybrała najkrótszej drogi, a mimo to przejazd do Belwederu zabrał samochodom 17 minut.
Po spotkaniu z premierem, w pobliskiej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, prezydent Obama pojechał do Pałacu Prezydenckiego. Trasę, która pokonał, przeciętny warszawiak może przejechać tylko rowerem, ze względu na zakaz ruchu za rondem de Gaulle'a, Cadillac One dojechał na miejsce w 5 minut.
Po spotkaniu Obama pojechał do hotelu Marriott. Zakaz na Trakcie Królewskim i zakorkowane zazwyczaj w wieczornym szczycie Aleje Jerozolimskie nie były przeszkodą. Po zamkniętych ulicach dystans udało się pokonać w niecałe 5 minut.
Wieczorem zorganizowana została kolacja w Arkadach Kubickiego. Przejazd z hotelu na Stare Miasto, Alejami i Wisłostradą – to zaledwie 6 minut.
O takim sprawnym jeżdżeniu przez stolicę warszawiacy mogą jedynie pomarzyć.
Tak jechała prezydencka kolumna:
wp//ec