Pani Elwira jechała z córką autobusem, który spadł z estakady trasy S8 na Wisłostradę. Jak relacjonowała dziennikarzom, chroniła dziecko własnym ciałem.
Do wypadku doszło przy moście Grota-Roweckiego na trasie S8 pomiędzy godziną 12 a 13. Autobus linii 186 uderzył w bariery, wypadł z drogi. Połowa pojazdu znalazła się na wiadukcie, a pozostała część spadła z estakady. Ratusz podaje, że rannych zostało w sumie 22 osoby, z czego 17 pojechało do szpitala. Jedna osoba zmarła.
Pani Elwira wraz z małym dzieckiem - córką Natalią - siedziała w przedniej części autobusu linii 186. Samego momentu uderzenia nie pamięta. Zapytana przez grupę dziennikarzy, jaka była jej pierwsza reakcja, przyznała, że zaczęła chronić córkę własnym ciałem. - To było dla mnie najważniejsze. Bałam się. Podejrzewam, że inni też - powiedziała.
Z tą samą uczestniczką wypadku rozmawiał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który przerwał swój urlop i przyjechał na miejsce. - Rozmawiałem chwile z panią, która była w autobusie. Ta pani mówiła, że przede wszystkim chciała osłonić dziecko w momencie, kiedy zauważyła, że coś się dzieje nie tak - powiedział prezydent stolicy na antenie TVN24. Pytana, w jaki sposób wydostała się z autobusu, odparła, że wyciągnął ją albo jeden z poszkodowanych, albo ze świadków zdarzenia.
Reporterowi TVN24 udało się porozmawiać także z bratem jednego z uczestników wypadku. - Brat czuje się w miarę dobrze. Dwa miejsca do szycia, jakoś to poszło. Siedział z przodu z dziewczyną. Fakt, że się złapał z barierki, bo tak, to by wyleciał - powiedział pan Arek.
Podkreślił jednak, że nie wie, gdzie dokładnie siedział brat - czy na przykład od strony kierowcy. - Jest w strasznym szoku. Jeszcze go adrenalina trzyma, bo dopiero zaczyna go wszystko powoli boleć. Zobaczymy później, co będzie, jak go puści ta adrenalina - opowiadał.
"Kierowca był spóźniony"
Na pytanie, czy brat opowiadał o tym, jak doszło do wypadku, odpowiedział: - Mówił, że kierowca był spóźniony i też podobno zasłabł. Ze stresu, nie wiem. I się wpasował w te barierki. Z tego, co mówił, to jechał około 80 kilometrów na godzinę. I w sumie widać, musiał jechać, żeby barierkę strącić - przekazał.
- Dziewczyna brata jest w szpitalu. Ma tam jakieś badania. Nic mi nie wiadomo, w jakim jest stanie. Dopiero przyjechałem i dowiaduję się na bieżąco - dodał pan Arek.
katke/r
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Piotr/Kontakt24