Blokowanie, chaos i nerwy. Niebezpieczny lewoskręt w alei "Solidarności"  

Skrzyżowanie alei "Solidarności" z Żelazną
Lewoskręty na skrzyżowaniu alei "Solidarności" i Żelaznej
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl
Skręt w lewo z alei "Solidarności" w Żelazną jest problematycznym manewrem. Duże natężenie ruchu sprawia, że kierowcy blokują się wzajemnie na środku skrzyżowania. Drogowcy zamierzają to zmienić. Chcą wprowadzić odrębną fazę sygnalizacji do lewoskrętu.

Na skrzyżowaniu alei "Solidarności" z Żelazną w ciągu niespełna czterech lat (dane za okres: styczeń 2016 - sierpień 2019) doszło aż do 121 zderzeń. 11 z nich zostało zakwalifikowanych jako wypadki, w których poszkodowanych zostało 15 osób.

Zanim poznamy dane za cały rok 2019 miną jeszcze trzy miesiące. Szanse na zatrzymanie licznika niebezpiecznych zdarzeń są nikłe. Tylko we wrześniu trzykrotnie informowaliśmy o wypadkach w tym miejscu. Dwa z nich wydarzyły się tego samego dnia. Najpierw motocyklista zderzył się tam z samochodem osobowym. Trafił do szpitala. Kilka godzin później, doszło do zderzenia opla z peugeotem. Jak podała policja, ranne zostały trzy osoby, w tym przechodzący przez przejście 11-latek, którego uderzył słupek podbity przez jedno z aut. Niespełna dwa tygodnie później w starciu z autem ranny został kolejny motocyklista.

Od ubiegłego roku to miejsce pojawia się na czele listy najbardziej niebezpiecznych skrzyżowań w Warszawie. Ich zestawienie prowadzi Wydział Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji.

Nerwy i chaos

Przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka. Jednym z palących problemów są lewoskręty, zwłaszcza te z alei "Solidarności" w Żelazną. Aleja jest w tym miejscu szeroka. Ma po trzy pasy ruchu w każdym kierunku. Przepływ pojazdów reguluje sygnalizacja świetlna, jednak kierowcy jadący lewym pasem nie mają wydzielonej fazy do skrętu.

I choć mogłoby się wydawać, że to rozwiązanie zwiększa przepustowość - bo z lewego pasa można też jechać prosto - obecnie daje to efekt odwrotny. Próba lewoskrętu kosztuje kierowców sporo nerwów i kończy się tym, że zamiast płynnego ruchu mamy chaos.

- Kierowcy próbujący wykonać skręt w lewo, muszą przejechać przez torowisko i ustąpić pierwszeństwa tramwajom. W dodatku dochodzi do sytuacji, że wzajemnie się blokują, a kolejka do skrętu jest tak długa, że sami zasłaniają sobie widoczność - relacjonuje Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl. Oprócz tego, zawracający kierowcy zaczynają omijać z lewej strony tych, którzy próbują skręcić z przeciwnego pasa. W efekcie na środku skrzyżowania ustawiają się nie dwa, a trzy lub cztery "ogonki".

- Są też momenty, gdy natężenie ruchu jest tak duże, że kierowcy nie są w stanie przeciąć trzech pasów i zjechać ze skrzyżowania - zauważa nasz reporter. To powoduje, że znajdują się w "pułapce". - Stoją na torowisku, gdy w ich kierunku nadjeżdża tramwaj. W takich sytuacjach nietrudno o wypadek, bo kierowcy gwałtownie ruszają, żeby uciec ze skrzyżowania - opisuje.

Skręcający w lewo kierowcy zapominają też, że przy każdym z wlotów skrzyżowania są przejścia dla pieszych. Skupieni na wypatrzeniu momentu, gdy na jezdni nie będzie nadjeżdżających aut, dopiero w ostatniej chwili zauważają, że trzeba jeszcze przepuścić przechodniów. Wtedy zatrzymują się na skraju skrzyżowania i utrudniają przejazd pozostałym, którzy mają zielone światło.

Projektują zmiany

Stołeczni drogowcy zdają sobie sprawę z tego, że na skrzyżowaniu konieczne są pilne zmiany. - Prowadzimy rozmowy z Biurem Polityki Mobilności i Transportu, w celu możliwości wdrożenia nowego projektu organizacji ruchu, który uwzględniałby lewoskręt z alei "Solidarności" w ulicę Żelazną - informuje Karolina Gałecka, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich.

Do ratusza trafił już projekt zmian w działaniu sygnalizacji świetlnej. - Do projektu zostały zgłoszone uwagi i jest on obecnie poprawiany. Jednocześnie wdrożenie zmian w sygnalizacji wymaga opracowania projektu stałej organizacji ruchu - zastrzega Tomasz Demiańczuk z wydziału prasowego ratusza. Wdrożenie fazy do lewoskrętu wiąże się między innymi z koniecznością zmiany oznakowania poziomego i pionowego na skrzyżowaniu.

Przygotowaniem tej części zmian ma zająć się BPMiT. Demiańczuk zapewnia, że prace już trwają. Nie wiadomo jednak, jak długo poczekamy na ich efekty. - Ze względu na liczbę zdarzeń, do których dochodzi na skrzyżowaniu, projekt ten ma wysoki priorytet. Niestety w tej chwili nie możemy wskazać dokładnego terminu jego realizacji. Brak deklaracji w tym zakresie wynika z konieczności uzyskania wymaganych prawem opinii między innymi od policji, Zarządu Transportu Miejskiego czy Tramwajów Warszawskich. Instytucje i podmioty te mogą zgłosić dodatkowe uwagi wymagające uwzględnienia w projektach - tłumaczy.

Drogowcy zapewniają, że gdy oba projekty zostaną zaakceptowane, nie będą zwlekali z wdrożeniem zmian. - Chcielibyśmy jednak, aby było to rozwiązanie doraźne. Uważamy, że skrzyżowanie wymaga całkowitej przebudowy, ze względu na duże natężenie ruchu i maksymalne obciążenie - wyjaśnia Gałecka. Zdradza też, co mogłoby się zmienić. - Ewentualna przebudowa w przyszłości mogłaby uwzględniać przesunięcie przystanków na wyloty skrzyżowań i wydzielenie lewoskrętu dla jadących od strony Kercelaka - dodaje.

Czytaj także: