Auto koziołkowało, uderzyło w cztery samochody i dachowało, a świadek relacjonował, że wcześniej prowadzący pojazd mógł się ścigać z innym kierowcą. Jednak dla policji sprawa prawnie się zakończyła, gdy funkcjonariusze wystawili mandat.
Jej pierwsze skutki opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl: toyota koziołkowała i uderzyła w cztery zaparkowane samochody, mocno je uszkadzając. Jak przekazała nam w sobotę stołeczna policja, kierowca został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych.
"Prawnie na tym sprawa się kończy"
Dwa dni później otrzymaliśmy film od świadka zdarzenia. Okazało się, że kierowca toyoty, który koziołkował, nie tylko zniszczył auta, ale według relacji pana Piotra, autora nagrania, w chwili zdarzenia jechał z zawrotną prędkością. Nie potrafił jednak zapanować nad samochodem. Jak relacjonował nam dalej pan Piotr, wyglądało to, jakby obaj wyprzedzający go kierowcy urządzali wyścigi.
Nagranie, które otrzymaliśmy, przekazaliśmy także Komendzie Stołecznej Policji. Zapytaliśmy, czy sprawa w ocenie policji została słusznie zamknięta, skoro na filmie widać, z jaką sytuacją świadek kolizji miał do czynienia. Policja podtrzymuje jednak, że sprawa jest dla nich zamknięta.
- Kierowca został rozliczony, dostał mandat. Prawnie na tym sprawa się kończy. Jeżeli na miejscu policjanci skierowaliby wniosek do sądu o ukaranie, to wtedy byłaby prowadzona dalej. Jednak zdecydowali o wystawieniu mandatu, co kończy sprawę. Była to kolizja, nie było osób rannych. Co prawda, wyglądała spektakularnie i skutki były duże, ale to nadal kolizja drogowa. Najważniejsze, że nic się nikomu nie stało, stąd też policjanci zadecydowali o wystawieniu jedynie mandatu – przekazał nam Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Najpierw mandat, później sprawa w sądzie
Niemal dwa lata temu pisaliśmy o zdarzeniu na obwodnicy w Markach. Na nagraniu udostępnionym nam przez świadka zdarzenia widać było, jak ciężarówka uderza w auto dostawcze, z którego wypadł ładunek. Ludzie w ostatniej chwili zdążyli wyskoczyć z samochodu. Elementy rozsypały się po jezdni, a ciężarówka jeszcze przez kilkadziesiąt metrów ciągnęła bus na zderzaku, w końcu zatrzymała się na barierach.
Policja wówczas również przekazywała nam początkowo, że winny kolizji został ukarany mandatem i sprawa jest zakończona. Jednak po naszych pytaniach do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie 53-letniego kierowcy ciężarówki. Sprawa dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Według biegłego, 53-latek przynajmniej na kilka sekund przez zdarzeniem nie obserwował drogi, czego konsekwencją było wjechanie na pas awaryjny i uderzenie w środek zaparkowanego forda.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak, tvnwarszawa.pl