Hanna Gronkiewicz-Waltz odniosła się w środę do poniedziałkowego paraliżu miasta. - Służby spisały się świetnie – stwierdziła i odrzuciła żądanie Pis, by zwolnić odpowiedzialnych za oczyszczanie stolicy urzędników - informuje Informacyjna Agencja Radiowa.
W poniedziałek w Warszawie śnieg padał bez przerwy przez kilkanaście godzin. W popołudniowym szczycie miasto zostało kompletnie sparaliżowane. Sprawnie działało wyłącznie metro – autobusy stały w korkach, a tramwaje psuły się i blokowały newralgiczne skrzyżowania. Korki trwały do późnej nocy.
"Kierowcy czekali z wymianą opon"
Zdaniem prezydent miasta, służby miejskie działały bez zarzutu. - Spisały się świetnie. Pierwszy dzień opadów śniegu wszędzie w Europie tak wygląda, a w wielu miastach gorzej - przekonywała w środę.
Zdaniem prezydent miasta, winę za korki ponoszą sami kierowcy: - Czekali trochę za długo z wymianą opon, akumulatory siadały. Sama dużo jeździłam tego dnia po Warszawie, były stłuczki, samochody osobowe zatrzymywały się. Nie każdy jest takim dobrym kierowcą.
"Nie można odśnieżać w godzinach szczytu"
- Wzięliśmy się do roboty, wszystkie siły zostały rzucone - podkreśliła prezydent stolicy. I dodała, że nie zamierza wyciągać żadnych konsekwencji wobec swoich podwładnych. - Nie polecą głowy, bo wszystko było doskonale zorganizowane. Jeszcze zanim zaczęło padać miałam meldunki. Co kilka godzin było odśnieżanie. Ludzie oczekują, że będziemy odśnieżać w godzinach szczytu. Dopiero wtedy byśmy zablokowali ruch - mówi prezydent.
Podczas poniedziałkowej śnieżycy warszawskie ulice odśnieżało 308 pługów 170 solarek i 2000 ludzi.
IAR//roody/par
Źródło zdjęcia głównego: | IAR, tvn24.pl, Gazeta Wyborcza