Do zdarzenia doszło na Krakowskim Przedmieściu w środę około 15.30.
- Nastolatek na elektrycznej hulajnodze zderzył się z pieszą - informował na gorąco Jarosław Florczak z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji. - Kobieta z obrażeniami została zabrana do szpitala - dodał i zaznaczył, że policjanci wyjaśniają okoliczności.
Po godzinie 20 dowiedzieliśmy się, że działania policjantów zostały zakończone. - Po przeprowadzeniu czynności stwierdzili, że sprawcą zderzenia była piesza - powiedział Florczak.
I dodał, że to ona została ukarana mandatem.
Z kolei w czwartek przed południem przekazał więcej szczegółów. Jak stwierdził, piesza "nagle zmieniła pozycję". - Wtedy doszło do zderzenia. Policjanci na miejscu podjęli decyzję, że to wina około 49-letniej kobiety i ukarali ją mandatem w wysokości 50 złotych - powiedział. I dodał, że to obywatelka Czech.
Według policjanta, Czeszka przyjęła mandat. Nie udało nam się jednak ustalić, w którym momencie przedstawiono go kobiecie, która po wszystkim była poturbowana na tyle poważnie, że została odwieziona do szpitala. - Policjanci wystawili go w momencie dla nich odpowiednim - stwierdził jedynie Florczak.
Zapytany z kolei o konkretny przepis, który miała złamać piesza, Florczak wskazał na artykuł 86, paragraf 1 Kodeksu wykroczeń: "Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny".
"Zrobiła krok w bok"
Jak przyznał później Mariusz Mrozek z KSP, ocena środowej sytuacji od samego początku nie była łatwa. - Policjanci, którzy pojechali na miejsce rozmawiali z wieloma osobami, które w tym czasie przebywały w pobliżu, aby jak najlepiej poznać jego przebieg. Posiłkowali się też monitoringiem publicznym, by jak najdokładniej odtworzyć to zdarzenie - zaznaczył Mrozek.
Policjant zdradził też, co oznaczało wcześniejsze stwierdzenie, że "piesza zmieniła nagle pozycję".
- Pani stała na chodniku, pozując prawdopodobnie do zdjęcia, które było jej robione. W pewnym momencie zrobiła krok w bok, dokładnie przed nastolatka jadącego na hulajnodze, który był już na jej wysokości i nie miał szans na wykonanie jakiegokolwiek manewru, by tego zderzenia się ze sobą uniknąć - opisał.
Zderzenie z hulajnogą
Potencjalne zagrożenie
Jak to możliwe, że choć pojazd potrącił ją na chodniku, to ona została uznana za winną? Polskie prawo nie nadąża za rosnącą popularnością nowych środków transportu, w tym elektrycznych hulajnóg i traktuje ich użytkowników tak samo, jak pieszych. Nie tylko zezwala na jazdę po chodniku, ale wręcz zabrania korzystania z jezdni.
Zdarzenie z Krakowskiego Przedmieścia nie różni się więc w świetle przepisów od sytuacji, gdy wpadną na siebie dwaj przechodnie. I nie zmienia tego ani to, że jedna z tych osób porusza się z dużą prędkością, ani to, że druga trafiła do szpitala.
O tym, że jazda na elektrycznych hulajnogach może stwarzać zagrożenie, pisaliśmy na tvnwarszawa.pl już w ubiegłym roku. "Poruszający się po chodniku na hulajnodze z prędkością do 25 km/h stanowią potencjalne zagrożenie zwłaszcza dla bezpieczeństwa pieszych. Z tegoż względu promowanie przemieszczania się za pomocą hulajnóg (szczególnie elektrycznych) powinno być poprzedzone uregulowaniem zasad korzystania z tych urządzeń" - pisała Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy w odpowiedzi na interpelację jednego z radnych, który zgłosił postulat uruchomienia miejskiego systemu wypożyczalni elektrycznych hulajnóg.
Wiceprezydent zapewniała wówczas, że Zarząd Dróg Miejskich wystąpił do Ministerstwa Infrastruktury o przyspieszenie prac nad regulacjami prawnymi w zakresie urządzeń transportu osobistego, w tym hulajnóg.
Zobacz materiał magazynu "Polska i Świat" o hulajnogach:
Elektryczne hulajnogi zagrożeniem dla niewidomych
em/pm/r