Najpierw dzielnica Bielany wydała 15 milionów złotych na budowę ulicy Reymonta, która okazała się za szeroka i niebezpieczna. Teraz ZDM dorzuci kolejny milion, by postawić sygnalizację obok miejsca, gdzie zginęła kobieta.
Przebudowa starego i budowa nowego odcinka al. Reymonta zakończył się w 2014 roku. Między Żeromskiego a Kasprowicza powstała szeroka, dwujezdniowa ulica. Długi, prosty odcinek niemal natychmiast stał się torem wyścigowym dla kierowców ze "zbyt ciężką nogą". Szybko doszło też do tragedii. W kwietniu ubiegłego roku na skrzyżowaniu z ul. Schroegera kierowca śmiertelnie potrącił kobietę.
Światła za milion
Bezpieczeństwo mają poprawić światła, które staną skrzyżowanie dalej - przy ul. Andersena. - Myśleliśmy o fotoradarze, ale w związku z nowymi przepisami, na razie nie ma na to szans. Postawienie sygnalizacji to jedyna możliwość ochrony pieszych na tej ulicy - wyjaśnia Łukasz Puchalski, szef Zarządu Dróg Miejskich.
Nie stanie się to jednak od razu - sygnalizacja ma się pojawić dopiero wiosną przyszłego roku, jeśli plan wydatków przyjmą miejscy radni. Będzie też słono kosztować - 1,1 miliona złotych.
Sama budowa pochłonęła 15 milionów złotych i - najwyraźniej - popełniono przy tym błędy, skoro trzeba do niej dokładać. Dlaczego? - Inwestorem była dzielnica, nie my - zastrzega dyrektor Zarządu Dróg Miejskich.
Miała poprawić bezpieczeństwo
Z tym pytaniem zwróciliśmy się do urzędu dzielnicy Bielany. Zapytaliśmy również, czy wybudowanie tak szerokiej ulicy było błędem. Małgorzata Kink, rzeczniczka dzielnicy, nie chciała odpowiedzieć. - Muszę się skonsultować - powiedziała i poprosiła o pytania drogą mailową.
Już po publikacji tego tekstu otrzymaliśmy odpowiedzi od Kink. Rzeczniczka zaznacza, że dwujezdniowa al. Reymonta jest przedłużeniem istniejącego wcześniej układu dróg Broniewskiego - Żeromskiego. - Statystyki zdarzeń drogowych w Warszawie nie wskazują zwiększonej ilości zdarzeń i wypadków na al. Reymonta po wybudowaniu nowego odcinka. Przyczyną śmiertelnego potrącenia była wina kierowcy, który nie stosował się do obowiązujących przepisów - informuje Kink.
Na stronie internetowej dzielnicy wciąż można przeczytać, że " inwestycja ma za zadanie poprawę bezpieczeństwa i usprawnienia ruchu drogowego".
Puchalski uważa, że poszerzanie al. Reymonta nie było potrzebne. - Nasze pomiary wykazały, że znaczna ilość kierowców w drastyczny sposób przekraczała tam dopuszczalną prędkość (50 km/h - red.). Biorąc to pod uwagę, cel inwestycji nie został osiągnięty - ocenia.
I dodaje: - Nauka jest taka, że w mieście należy szukać jak najmniejszych, dopuszczalnych szerokości jezdni, a nie odwrotnie. Sam też nie jestem zwolennikiem poszerzania jezdni w miastach, bo prowokuje to kierowców - przyznaje.
Na tym skrzyżowaniu powstanie sygnalizacja świetlna
jb/r