- Protestujący przechodzą przez przejście dla pieszych, ale tylko na zielonym świetle - relacjonował po godz. 15 Tomasz Zieliński z tvnwarszawa.pl. Zaznaczał też, że gdy zapalało się czerwone światło, protestujący schodzili z jedni.
- Nie ma utrudnień w ruchu samochodowym, w obu kierunkach pojazdy mogą płynnie przejeżdżać - mówił Zieliński.
Na miejscu zgromadziło się około 100 osób. Protest zabezpieczała policja.
Większość z uczestników miała odblaskowe zielone kamizelki. Protestujący przynieśli też transparenty: "Mamy dość czekania", "Teraz albo nigdy", "Łomianki chcą S7".
Na jednej z plansz znalazła się też mapa z popieranym przez protestujących wariantem budowy obwodnicy między Czosnowem a Trasą AK.
Walczą o budowę trasy S7
Celem protestu było przywrócenie funduszy na realizację budowy trasy S7 na skraju Puszczy Kampinoskiej. Mieszkańcy chcą też, by przyspieszono prace związane z wydaniem decyzji środowiskowej dla tego odcinka.
"Decyzja miała być wydana do końca tego roku. Po raz kolejny przesunięto termin jej wydania na koniec stycznia 2018 i trudno nam uwierzyć, że to po raz ostatni" - czytamy w komunikacie stowarzyszenia Łomianki Razem.
Jak pisze rynekinfrastruktury.pl, członkowie organizacji są przekonani, że jeżeli trasa nie powstanie z funduszy unijnych przeznaczonych na lata 2014-20, może nie powstać nigdy.
"Teraz albo nigdy"
Protestujący planują organizować pikietę co miesiąc. Kolejną zaplanowano na 2 lutego (też piątek) u zbiegu ulic Staszica i Kolejowej. Początek o godz. 17.00.
Według danych Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie przez Łomianki każdego dnia przejeżdża około 50 tysięcy samochodów. "Obecny ciąg DK7 jest niewydolny na to natężenie ruchu. Korkuje się na światłach. Przepustowość obecnej trasy wylotowej została przekroczona o 100 procent już jakieś 20 lat temu" - argumentują protestujący.
Ich zdaniem powstanie nowej trasy wylotowej na Gdańsk jest niezbędne.
Protest w Łomiankach
kk/pm