W porannym wypadku w miejscowości Konie zginął 20-letni kierowca BMW. Jak twierdzą świadkowie zdarzenia, kierowca wcześniej wyprzedzał inne pojazdy w "agresywny" sposób.
Do wypadku doszło około godziny 6.30 na drodze krajowej nr 50 w miejscowości Konie, w powiecie grójeckim pod Warszawą.
- 20-letni kierujący BMW na łuku wypadł z drogi, uderzył w opla, a następnie dachował. Kierujący BMW poniósł śmierć na miejscu - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Rafał Jeżak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Oplem podróżowało starsze małżeństwo. - Mężczyzna w wieku 63 lat wraz z małżonką trafili do szpitala w Grójcu na badanie - precyzuje Jeżak.
"Miał jechać szybko i agresywnie"
Ze świadkami wypadku na miejscu rozmawiał reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak. - Mówili, że widzieli kierowcę BMW na trasie już wcześniej. Miał jechać bardzo szybko i agresywnie wyprzedzać inne pojazdy - opowiadał.
Doprecyzował też, że po tym jak BMW wypadło z drogi, odwróciło się tyłem do kierunku jazdy i tyłem uderzyło w nadjeżdżającego z przeciwka opla. - Oba samochody są doszczętnie zniszczone - stwierdził Marcinczak. - Pierwsi pomocy poszkodowanym udzielali pracownicy pobliskiej stacji benzynowej - dodał.
Jak twierdzą świadkowie, to już nie pierwszy śmiertelny wypadek w tym miejscu.
Droga była zablokowana
Po wypadku przez około trzy godziny droga w miejscowości Konie była całkowicie zablokowana. Policja kierowała kierowców na objazdy drogą krajową nr 7. - Około 9.30 ruch w obu kierunkach został wznowiony. Służby zakończyły swoją pracę, opla zabrała laweta. Został tylko wrak BMW - opisywał Marcinczak.
Na miejscu, oprócz policji, pracowała również straż pożarna i prokurator, który będzie wyjaśniał okoliczności wypadku.
Autorka/Autor: mp/pm
Źródło: tvnwarszawa.pl