Groźby, wyzwiska, uszkodzone samochody - tak miał wyglądać początek listopada dla kierowców iTaxi z postoju przed Dworcem Centralnym. Z relacji pracowników firmy wynika, że są prześladowani przez konkurencję. Powodem ma być niezadowolenie z faktu, że tylko jedna firma taksówkowa ma prawo do korzystania z terenu przed wejściem do hali dworcowej.
Pod koniec sierpnia Zarząd Dróg Miejskich rozstrzygnął przetarg na dzierżawę postoju dla taksówek przy Dworcu Centralnym. Zgłosiło się siedem firm, a najkorzystniejszą ofertę złożyła właśnie iTaxi. Od początku listopada, za ponad 22 tysiące złotych miesięcznie, korzysta z terenu od strony ulicy Emilii Plater. Jest tam miejsce dla sześciu samochodów. Kierowcy czekają na klientów bezpośrednio pod wejściem na dworzec.
Drogowcy wyjaśniali, że zdecydowali się na powierzenie zarządzania postojem jednej korporacji ze względu na potrzebę utrzymania tam porządku. W ten sposób działa to już od dekady. Choć pomysł nie jest nowością, nie wszyscy są zadowoleni z tego rozwiązania. Do redakcji Kontaktu 24 zgłosiła się jedna z pracowniczek iTaxi. Jak przekazała, kierowcy tej firmy zaczęli dostawać groźby od innych. Mieli być też przez nich prześladowani.
Słyszeli wyzwiska i groźby
- Od 2 listopada postój taksówek w tym miejscu powinien być obstawiany przez naszych kierowców. Niestety jest z tym problem, ponieważ kiedy tylko zwalniamy miejsca, bo ktoś odjeżdża z klientem, natychmiast zastępowany jest przez innych taksówkarzy, którzy nie tylko zajmują nasz teren, ale również są względem nas bardzo agresywni - opisywała na początku listopada pani Anna.
Z jej relacji wynika, że nagabujący pracowników iTaxi kierowcy gromadzili się zwykle w rejonie Rotundy, Novotelu czy Pałacu Kultury i Nauki. Niektórzy zajmowali też miejsca parkingowe przy ulicy Emilii Plater, czyli w bezpośrednim sąsiedztwie postoju. - Przez dwa dni wielu z naszych kierowców zostało przez tych ludzi wyzwanych od najgorszych. Słyszałam, że poturbowane zostały już trzy samochody, jeden z nich widziałam po fakcie i rzeczywiście był pognieciony. Przez radio koledzy uprzedzali, że pojawiły się groźby o tym, że jeśli ktoś z nas podjedzie tam w nocy, to będą atakować bejsbolami - twierdziła w rozmowie z Kontaktem 24 kobieta. Według niej jeden z kierowców miał też usłyszeć, że "następnym razem skończy w bagażniku".
Pani Anna dodała, że na miejsce była wzywana policja. - Kiedyś pracowałam w innej firmie, która też miała umowę na te miejsca, ale ostatecznie musiała zrezygnować i teraz też może się to skończyć w ten sam sposób. Ostatnio sama miałam tam stanąć samochodem, ale zobaczyłam tych taksówkarzy i zrezygnowałam, bo nie chcę pracować w tak niebezpiecznych warunkach- stwierdziła.
Według taksówkarzy iTaxi, prześladujący ich kierowcy uciekają się do nielegalnych praktyk. - To są ludzie, którzy nierzadko oszukują klientów, bo wyławiają ich z podróżnych. Z tego, co wiem, wielu z nich nie ma nawet liczników - przekazała nasza rozmówczyni.
Rzecznik iTaxi o zastraszaniu kierowców przez konkurencję
O odniesienie się do tej relacji poprosiliśmy firmę iTaxi. Jej rzecznik Maciej Ziętara potwierdził, że pracownicy zgłaszali opisane przez nas problemy. - Wiemy o grupie niezrzeszonych kierowców, którzy są niezadowoleni z unormowania sytuacji na postoju pod Dworcem Centralnym i próbowali zastraszać kierowców z nami współpracujących. Podjęliśmy już stosowne działania - zapewnił.
Firma zgłaszała incydenty policji. - Otrzymujemy duże wsparcie, zarówno od lokalnego posterunku zlokalizowanego na Dworcu Centralnym, jak również patroli, które w razie potrzeby pojawiają się na miejscu błyskawicznie. Już widzimy efekty tej współpracy, bo incydentów z dnia na dzień jest coraz mniej. Na miejscu obecna jest również grupa naszych koordynatorów, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo naszych kierowców i pasażerów - podkreśla rzecznik iTaxi.
Potwierdza również, że doszło do uszkodzenia kilku pojazdów jeżdżących pod szyldem firmy. Wskazuje, że odpowiadają za to niezrzeszeni kierowcy. - Wszystkie zdarzenia zostały zarejestrowane przez monitoring działający w okolicach Dworca Centralnego i będą dowodami w postępowaniach wszczętych przez policję - zapowiada Ziętara.
Policja o interwencjach przed Dworcem Centralnym
Rzecznik Komisariatu Kolejowego Policji Artur Wojdat przekazał nam, że wszelkimi sytuacjami na tym terenie zajmują się funkcjonariusze Komendy Rejonowej Policji Warszawa I. Jej rzecznika poprosiliśmy o ustalenie, ile razy podejmowano działania oraz czy ktokolwiek usłyszał zarzuty bądź został ukarany mandatem. Jak przekazał nam Robert Szumiata z KRP Warszawa I, policjanci interweniowali dwukrotnie po zgłoszeniach przyjetych 2 i 6 listopada. - Pierwsza interwencja dotyczyła kolizji między dwoma pojazdami: volkswagenem i toyotą. Jeden z kierowców zajechał drogę drugiemu. Rozliczali ją policjanci Wydziału Ruchu Drogowego. Przy okazji ustalili, że jeden z kierowców miał prawdopodobnie cofnięty licznik. W tej sprawie toczy się postępowanie - powiedział Szumiata.
Wyjaśnił też, że druga interwencja dotyczyła zgłoszenia o nieuprawnionym zajmowaniu miejsca postojowego iTaxi. - Policjanci chcieli ukarać kierowcę mandatem, ale odmówił on jego przyjęcia. Sprawa została skierowana do sądu - dodał.
Drogowcy i ratusz nie mają podstaw do interwencji
Od miejskich drogowców usłyszeliśmy natomiast, że nie mają oni możliwości, by ingerować w tę sytuację. - My dzierżawimy teren, ale nie mamy prawa dokonywać kontroli tego, kto z niego korzysta i czy nie popełnia czynów zabronionych. W kontekście licencji taksówkarskich i tego, czy poszczególni kierowcy wypełniają swoje obowiązki, kontrole prowadzi ratusz. W kontekście zachowań niezgodnych z prawem właściwa byłaby interwencja policji - wskazał Mikołaj Pieńkos, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Stołeczny ratusz również przekonuje, że nie ma prawa, by podejmować działania w tej sprawie. Jak przekazała nam Marlena Salwowska z Wydziału Prasowego, "prezydent m.st. Warszawy, jako organ licencyjny, nie posiada kompetencji do rozstrzygnięć takich spraw".
Urzędnicy mają co prawda możliwość kontrolowania taksówkarzy, ale zakres jest ściśle ograniczony przepisami. - Zgodnie z prawem organ licencyjny jest władny przeprowadzać czynności nadzorcze i kontrolne w odniesieniu do przedsiębiorców, którym udzielił licencji transportowej w zakresie spełniania przez nich wymogów ustawowych do posiadania danego rodzaju uprawnienia transportowego - wyjaśniła.
- Organ licencyjny nie posiada kompetencji do rozstrzygania spraw dotyczących fizycznego oraz słownego ataku na kierowcę taksówki. W niniejszej sprawie konieczne jest złożenie doniesienia na policję - zastrzegła Salwowska.
Źródło: tvnwarszawa.pl / Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl