W Warszawskim zoo 23-letni mężczyzna wtargnął w czwartek rano do wybiegu dla niedźwiedzi. Jak podała policja, miał półtora promila alkoholu w organizmie. Pracownicy zoo przekazali, że zamieszkująca wybieg niedźwiedzica Sabina czuje się dobrze, choć była bardzo zestresowana sytuacją. Zapowiedzieli kroki prawne wobec nieodpowiedzialnego 23-latka.
Jak przekazał przed południem reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński, mężczyzna dostał się na wybieg dla niedźwiedzi od strony alei "Solidarności". Wybieg należy do stołecznego zoo, ale od głównej części ogrodu odgradza go Park Praski. - Najpierw wskoczył do wody, ale wystraszył się i wspiął się na skały. Strażacy ewakuowali go za pomocą dźwigu. Teraz mężczyzna jest pod opieką pogotowia - mówił Zieliński.
Na filmie z incydentu, który pojawił się później na Twitterze widać, jak mężczyzna stoi za ogrodzeniem. Gdy niedźwiedzica próbuje go gonić, ratuje się skokiem do wody. Przepływa kilka metrów, ale zwierzę wchodzi za nim do fosy. Gdy podpływa, zaczynają się szamotać, intruz zachowuje się tak, jakby próbował podtapiać niedźwiedzicę. O takim przebiegu zdarzenia informowali też świadkowie, z którymi rozmawiało Radio Zet.
- 23-latek został przewieziony do szpitala na badania, gdzie okazało się, że ma jedynie kilka otarć naskórka, dlatego został przewieziony na komendę. Są z nim wykonywane czynności - poinformowała nas Irmina Sulich z komendy rejonowej. Jak dodała, mężczyzna został przebadany alkomatem, miał w wydychanym powietrzu półtora promila alkoholu.
"Nie spodziewała się ataku ze strony człowieka"
W oświadczeniu przesłanym do redakcji tvnwarszawa.pl, Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie zaznaczył, że kiedy pracownicy ogrodu otrzymali zgłoszenie o incydencie, policja i straż pożarna były już na miejscu.
Jak podkreślono, zamieszkująca wybieg niedźwiedzica Sabina wyszła ze spotkania z pijanym 23-latkiem bez szwanku, jednak była bardzo zestresowana. "Jest niedźwiedziem o przeszłości cyrkowej i do obecności ludzi jest przyzwyczajona, jednak absolutnie nie spodziewała się ataku ze strony człowieka. Po zdarzeniu dochodzi do siebie, siedząc w wodzie i porykując nerwowo. Zajmują się nią troskliwi opiekunowie" - poinformowali przedstawiciele ogrodu.
Przekazali również, że intruz miał dużo szczęścia, ponieważ wybieg zamieszkuje jeszcze jedna niedźwiedzica - Mała. W momencie gdy doszło do incydentu, nie było jej jednak w pobliżu.
Nie pierwszy taki incydent
Niestety, to nie pierwsze tego typu zdarzenie w ostatnich latach. "Wybieg został tak zaprojektowany, że niedźwiedzie nie są w stanie z niego wyjść, więc nie stanowią zagrożenia. Ale człowiek może sforsować każde zabezpieczenie. Celowo dostając się na wybieg, chcąc wejść w interakcję ze zwierzęciem naraża życie swoje i zwierząt oraz angażuje służby" - czytamy w oświadczeniu.
Zoo zapowiedziało kroki prawne w związku z czwartkowym incydentem. "Zwierzęta były narażone na niebezpieczeństwo i został zakłócony ich komfort psychiczny" - podsumowali pracownicy.
Sabina, ta "bardziej gamoniowata"
W rozmowie z reporterką TVN 24 Mają Wójcikowską dyrektor warszawskiego zoo Andrzej Kruszewicz powiedział, że intruza uratowało to, że trafił na Sabinę, a nie na Małą. Jak stwierdził, choć obie niedźwiedzice osiągnęły już sędziwy wiek, ta pierwsza jest "bardziej gamoniowata". Przypomniał również, że zwierzęta były niepokojone już wcześniej.
- Dwa lata temu był taki przypadek, że ktoś wszedł na wybieg i próbował zrobić sobie selfie. Z kolei przed kilkunastoma latami, ktoś nagi wbiegł tam w trampkach, biegał między niedźwiedziami, po czym wybiegł. Z kolei 30 lat temu do wybiegu wrzucono ludzkie zwłoki – opowiadał Kruszewicz.
Dyrektor zoo poinformował, że czwartkowy incydent nie tylko był zakłócaniem porządku publicznego. - Mężczyzna może mieć zarzut karny znęcania się nad zwierzętami, bo on z tym niedźwiedziem walczył i chciał go utopić. W piątek na godzinę 9 zaplanowano przesłuchanie naszych pracowników – powiedział Kruszewicz.
Przyznał również, że nie ma takiego ogrodzenia, którego człowiek nie byłby w stanie pokonać. - Ale zamierzamy zapytać konserwatora zabytków, czy moglibyśmy podnieść ogrodzenie od strony ulicy – coś na kształt luźnej siatki na prętach, która uniemożliwiłaby również wrzucanie na wybieg śmieci. Jednak ze względu na ochronę konserwatorską, musimy mieć najpierw zgodę – podsumował Andrzej Kruszewicz.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24