Ojciec Hani do oskarżonego: Zobacz, kogo zabiłeś. Ona miała dopiero 15 miesięcy

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Ojciec dziewczynki do oskarżonego: zobacz kogo zabiłeś
Ojciec dziewczynki do oskarżonego: zobacz kogo zabiłeśTVN24
wideo 2/7
Ojciec dziewczynki do oskarżonego: zobacz kogo zabiłeśTVN24

Mówi, że dopiero w garażu podziemnym, kilkadziesiąt kilometrów od miejsca wypadku, zauważył uszkodzenia auta: rozbitą lampę, zniszczony przód. W tym czasie 15-miesięczna Hania już nie żyła. Zmarła na oczach ojca i trzyletniego brata. Kierowca, który jest oskarżony o spowodowanie wypadku, twierdzi, że nic nie pamięta. - Myślałem, że zahaczyłem o rowerzystę - powiedział śledczym. Przed Sądem Rejonowym w Sochaczewie ruszył jego proces.

Było pogodnie. Łukasz, ojciec Hani wziął dzieci na spacer. Dowiedział się, że u sąsiada na polu można zobaczyć maszyny rolnicze. Na trzyletnim Franku i 15-miesięcznej Hani zawsze robiły duże wrażenie. Wtedy też.

Córkę włożył do spacerówki, zapiął szelkami, przykrył kołderką. Franek szedł obok. W drodze powrotnej o wózek, w którym siedziała dziewczynka, zahaczyło rozpędzone auto. Hania zginęła na miejscu. 

Przed Sądem Rejonowym w Sochaczewie w poniedziałek ruszył proces kierowcy, który odjechał z miejsca zdarzenia. Do winy się nie przyznał. Ucieczkę z miejsca wypadku tłumaczył incydentem z 1978 roku.

Mężczyzna doprowadzony na przesłuchanie do prokuratury, kwiecień 2021 rokuTVN24

"Usłyszałem szum, to trwało sekundę"

Do tragicznego wypadku doszło 2 kwietnia 2021 roku w Przęsławicach, około 20 kilometrów od Sochaczewa. 62-letni Zbigniew W., który jest oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę, jechał białym nissanem infiniti. Koło południa pojechał z Warszawy do szpitala do Gostynina. Miał zawieźć czyste ubrania teściowi córki. Była pandemia, więc zobaczył się z nim tylko przez okno. Zabrał rzeczy i pojechał w stronę stolicy.

Około godziny 18 przejeżdżał przez Przęsławice, drogą wojewódzką numer 575. Teren zabudowany, ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Brak chodników. Pobocze wysypane żwirem.

Łukasz, ojciec Hani, szedł lewą stroną jezdni, zgodnie z przepisami. - Przy furtce od domu zastanawiałem się jeszcze, czy nie iść drugą stroną, wałem. Ale pomyślałem, że drogą będzie szybciej i wygodniej, bo prowadziłem wózek. Pole, na które szliśmy, było oddalone około 300 metrów od domu. 

- Na miejsce dotarliśmy bezpiecznie. Postaliśmy chwilę, około godziny 18 ruszyliśmy do domu. Robiło się już chłodno. Syna prowadziłem lewą ręką, wózek prawą. W połowie drogi usłyszałem świst, to był tylko szum, sekundy, jak wózek mi wypadł z ręki - mówił przed sądem. 

Nie mógł zareagować, bo - jak mówił - auto zahaczyło o spacerówkę "od tyłu". Wózek się przewrócił, Hania wypadła na lewą stronę, uderzyła w ogrodzenie. - Gdyby trwało to dłużej, zszedłbym na pobocze. To trwało sekundę. On jechał za mną, dlatego go nie widziałem. Nie wierzyłem w to, co się stało. Widziałem tylko biały samochód, który z lewego pasa wraca na prawy. Złapałem córkę na ręce. Wiedziałem, że syn stoi z boku, ale nie zwracałem na niego uwagi. Widziałem, jak ten samochód nie hamuje, tylko wytraca prędkość, tak jakby ktoś zdjął nogę z gazu - relacjonował na sali rozpraw. 

Z domu wybiegł sąsiad Łukasza, który usłyszał huk, byli przecież około 60 metrów od domu. - Zacząłem wtedy krzyczeć, żeby wołał Karolinę (żonę - red.). On nie wiedział, co się dzieje, ja do niego krzyknąłem: "zobacz, nawet nie hamuje", a później zobaczyłem, jak biały samochód przyspieszył i odjechał - opisywał.

Za chwilę na miejscu była żona Łukasza. Zatrzymali się też inni kierowcy, w tym strażak ochotnik.

Hani niestety nie udało się pomóc. Zmarła na miejscu.

Odjechał, bo "przestraszył się rowerzysty"

Oskarżony o spowodowanie wypadku Zbigniew W. zeznał po zatrzymaniu, że myślał, iż uderzył w rower. - Nie pamiętam momentu poprzedzającego zdarzenie. Nie wiem, w którym momencie jazdy straciłem tę pamięć. Ocknąłem się w momencie uderzenia - relacjonował w prokuraturze.

Zauważył, że lusterko wisi na kablach, ale pojechał dalej. - Miałem wrażenie, że lusterko mojego samochodu uderzyło albo w kierowcę roweru, albo w łokieć jakiegoś człowieka. W tym momencie połapałem się, że jestem na przeciwległym pasie ruchu. Nie mam pojęcia, jak się tam znalazłem. Spojrzałem w lusterko środkowe. Zauważyłem, że rowerzysta biegnie w moją stronę. Przyspieszyłem i odjechałem, bo się go przestraszyłem - mówił po zatrzymaniu.

Wyjaśnił, że zatrzymał się jeszcze kawałek dalej, bo musiał się załatwić. Zadzwonił do żony,  powiedział "wracam", o wypadku nie wspomniał i pojechał dalej. Nie wzbudziły w nim też czujności dwa radiowozy policji, które mijał. - Chyba jeszcze raz się zatrzymałem, żeby ustawić GPS i pojechałem do domu. Nie wiedziałem, że uderzyłem w wózek - powiedział.

Dlaczego się nie zatrzymał po wypadku? Tłumaczył, że przez incydent 1978 roku. - Kiedyś miałem taką przygodę, że stanąłem przed przejazdem kolejowym i przepuszczałem pociąg i tam z bocznej drogi wyjechał ciągnik z maszyną rolniczą, który zahaczył o mój samochód. Przyjechała milicja i wlepiła mi mandat za to, że nie zjechałem samochodem z drogi. Nie ukarali sprawcy zdarzenia, tylko mnie. Ze wsi się chłopy zlecieli i mi grozili. Ledwo się stamtąd wydostałem. Bałem się, że ta sytuacja się powtórzy - opisał.

I dodał: - Jak dojechałem do domu, to wjechałem do garażu. Tam się dopiero zorientowałem, że nie mam jednego światła z przodu. Zobaczyłem, że mam uszkodzony przód samochodu, wcześniej myślałem, że mam uszkodzone tylko lusterko. Nie myślałem, że tak ostro w coś tam rąbnąłem. Byłem przekonany, że ten z roweru biegł, więc nic mu się nie stało. 

61-letni wówczas Zbigniew W. usłyszał zarzutyTVN24

Inne kobiety pamiętają białego SUV-a

Rowerzysty na miejscu zdarzenia nie widział ojciec Hani. - Gdyby nawet przejeżdżał, to na pewno by się zatrzymał - powiedział Łukasz w sądzie.

- Jeszcze tego samego dnia dowiedziałem się od szwagra, że moja koleżanka z pracy wracała z siostrą z kościoła. Prowadziła wózek z córką, była w ciąży, też uciekała przed rozpędzonym samochodem. Jechał prosto na nie, ale one miały to szczęście, że go widziały. Gdyby ten samochód zatrzymał się choć na chwilę, zdążyłbym wrócić do domu, potrzebowałem trzydziestu sekund, nie więcej - dodał.

Łukasz mówił o Aleksandrze, która razem z siostrą i córeczką w dniu tragicznego zdarzenia wracała z kościoła. Kobiety są świadkami w sprawie.

Aleksandra zeznała: - To było około 18, w Wielki Piątek po mszy. Szłyśmy do domu poboczem. Tam nie ma chodnika. Dziecko było w wózku, siostra je prowadziła. Szłyśmy obok siebie. Z naprzeciwka zobaczyłyśmy samochód, który poruszał się z dużą prędkością. To było około 150-200 metrów od skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Jechał jakby na nas, dlatego go zauważyłyśmy i zeszłyśmy jak najbardziej na bok. 

Sędzia Beata Turczyn-Topyła zapytała: - Jest pani w stanie stwierdzić, z jaką prędkością?

Świadek odpowiedziała: - Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Ale ten styl wzbudzał we mnie niepokój. Skupiłam się na tym, żeby córka była bezpieczna.

O wypadku dowiedziała się tego samego dnia. Zadzwoniła do męża, który jest strażakiem. Był na miejscu, to on przekazał służbom informację. Poszukiwania kierowcy przecież wciąż trwały. Opublikowano zdjęcie białego nissana. Policja zaapelowała o zgłaszanie się świadków, napływały nowe informacje.

Policja szukała kierowcy białego SUV-aPolicja

Świadkowie widzieli go obok wału 

Na apel policji odpowiedzieli między innymi:

Iwona, która mieszka w okolicy miejsca wypadku, przekazała policji monitoring. - Posiadamy kamerę na własny użytek. W celu pomocy chcieliśmy sprawdzić, czy coś na monitoringu się nagrało. Okazało się, że rzeczywiście przejeżdżał jasny samochód obok naszego budynku - powiedziała w poniedziałek przed sądem.

Jej matka Ewa wyszła po 18 na spacer, widziała białego SUV-a obok wału przy Wiśle. - Obok wału stał biały, duży, nowoczesny SUV. Obok dreptał mężczyzna. Około 180 centymetrów wzrostu, w okularach, z oprawkami ciemnymi, w wieku około 35 lat - zeznała.

W tym samym miejscu nissana widział Piotr, który nad Wisłę przyjechał z synem. - Zbliżając się w stronę wału, zauważyłem biały samochód ekskluzywnej marki. Zdziwiło mnie to, bo zwykle w tej okolicy nie ma takich luksusowych samochodów. Poszliśmy z synem nad Wisłę. Spacerowaliśmy około pół godziny i zaczęliśmy wracać do domu tą samą drogą. W tym momencie, schodząc z wału, zobaczyłem, że ten samochód cały czas stoi. Zacząłem mu się cały przyglądać. Zdziwiło mnie, że ma mocno uszkodzone nadkole, ale nie zastanawiałem się, z czego to wynikało. Na tamten czas nie wiedziałem o wypadku. Dowiedziałem się następnego dnia. Powiedziałem żonie, że widziałem identyczny samochód - mówił w sądzie.

Jeden z kierowców, Rafał, miał zapis z kamery samochodowej: - Dowiedziałem się o wypadku z portali społecznościowych, widziałem apel policji, więc przekazałem film.

61-latek został zatrzymany w Wielką Sobotę. Usłyszał zarzuty, nie przyznał się do winy. Mówił wtedy: - Ja na ogół jeżdżę wolno, wtedy też jechałem wolno. Zatrzymałem się za mostem, gdzie inna rzeka wpada do Wisły, żeby odpocząć. Nie pamiętam, jak długo tam stałem.

Zatrzymał się przez "atak senności". Zeznał na policji, że wypoczął i pojechał dalej.

"Zobacz, kogo zabiłeś. Ona miała dopiero 15 miesięcy"

Podczas poniedziałkowej rozprawy do Zbigniewa W. podszedł ojciec Hani ze zdjęciem córki. - Zobacz, kogo zabiłeś. Ona miała dopiero 15 miesięcy - powiedział.

Obrońcy Zbigniewa W. złożyli wniosek o skierowanie sprawy do mediacji, jednak pełnomocniczka rodziców Hani powiedziała, że nie są oni w stanie podjąć się negocjacji.

W sądzie oskarżony nie powiedział wiele. Nie ustosunkował się do pytania, czy przyznaje się do winy. Powiedział krótko: nie wiem, jak doszło do zdarzenia. Przeprosił.

***

Ojciec Hani był w sądzie bez żony. Jak mówił, nie jest ona gotowa, aby stawić się na rozprawie.

- Franek ciągle się pyta o siostrę, pyta się, dlaczego jest w niebie, czy kiedyś do niej polecimy samolotem. Widzi ją na zdjęciach, całuje i ciągle się pyta, kiedy się z nią pobawi. Po wypadku dla mnie życie zmieniło się tragicznie. Cały czas się obwiniam, że wyszedłem z dziećmi, dlaczego poszedłem w tę stronę, dlaczego tam. Obwiniałem się, że jem obiad, a Hania nie. Żona też czuje się tragicznie. Nie potrafiliśmy sobie wytłumaczyć, co złego zrobiliśmy, że nas to spotkało. Żona nie jest w stanie odebrać syna z przedszkola. Kiedy zrobiła to pierwszy raz, dowiedziała się, że w grupie jest malutka Hania - mówił na rozprawie.

Oskarżonemu Zbigniewowi W. grozi do 12 lat więzienia.

Autorka/Autor:Klaudia Ziółkowska

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl