W weekend doszło do uszkodzenia infrastruktury kolejowej między Warszawą a Lublinem. Chodzi o linię kolejową numer 7 na trasie Warszawa Wschodnia - Dorohusk. Ustalenia służb wskazują, że doszło do uszkodzenia torów przy użyciu materiałów wybuchowych w rejonie stacji PKP Mika koło Garwolina, a także zniszczenia infrastruktury kolejowej w okolicach miejscowości Gołąb w powiecie puławskim.
Od niedzielnego poranka, gdy zauważono uszkodzenia, ruch kolejowy na odcinku Sobolew - Życzyn odbywał się jednotorowo. Na miejscu pracowały służby: policja, prokuratura, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz służby kolejowe. Minister infrastruktury Dariusz Klimczak podał, że po naprawie uszkodzonego w wyniku dywersji toru, ruch dwutorowy został wznowiony we wtorek o godzinie 0.21
Wznowili ruch kolejowy po obu torach
Reporter TVN24 Paweł Łukasik sprawdzał we wtorek w południe, co dzieje się w rejonie uszkodzonego torowiska. - Można już tędy przejeżdżać, nawet z dużą prędkością, w obu kierunkach. Ruch kolejowy jest wznowiony, ale cały czas prace na nasypie trwają, wiele osób jest w nie zaangażowanych - opisywał.
Dodał, że prace porządkowe w rejonie torowiska mogą potrwać do końca dnia.
Jak ustalił, na tym odcinku trasy pociągi rozwijają duże prędkości, nawet do 160 kilometrów na godzinę. Można, więc przypuszczać, że miejsce, gdzie doszło do wysadzenia fragmentu torów, nie zostało wybrane przypadkowo.
- Jest dosłownie około 30 metrów od mostu, od przejazdu nad rzeką Okrzejką, na wysokim nasypie. Gdyby wybuch spowodował większe straty i pociąg z taką prędkością wjechałby na rozerwane szyny, trudno wyobrażać sobie, co mogłoby się w wydarzyć - ocenił Łukasik.
Przypomnijmy, że w sobotę wieczorem mieszkańcy miejscowości Życzyn i Mika słyszeli huk. Z ich relacji wynika, że był bardzo donośny. - Było czuć, że wszystko się zatrzęsło. Myśleliśmy, że dach nam na głowę spadł, że mieszkanie się zawaliło. Wszyscy wybiegliśmy później na dwór. Właściwie wszyscy mieszkańcy wsi Życzyn wybiegli patrzeć, co się stało - opowiadała jedna z mieszkanek w rozmowie z TVN24.
Jak dodała, początkowo mieszkańcy przypuszczali, że mogło znów dojść do incydentu z dronami, tak jak we wrześniu tego roku.
"Bezprecedensowy akt dywersji"
W poniedziałek przed południem premier Donald Tusk stwierdził, że eksplozja niedaleko stacji Mika miała najprawdopodobniej na celu wysadzenie pociągu na trasie Warszawa-Dęblin. W swoim wpisie w mediach społecznościowych ocenił, że wysadzenie toru "to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli".
Śledztwo prowadzi Prokuratura Krajowa
W związku z uszkodzeniem infrastruktury kolejowej prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym. Jak podała w swoim komunikacie, działania te sprowadziły bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Śledztwo będzie prowadzone przez zespół prokuratorów. W skład zespołu wejdą prokuratorzy z mazowieckiego wydziału PZ PK oraz funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji.
Autorka/Autor: kk/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojtek Jargiło / PAP