Zwrócił dom bez zgody władz miasta. "Intryga uknuta bardzo precyzyjnie"

Kropiwnicki wnosi o przesłuchanie Jakuba R. i Wąsika
Źródło: TVN24
Mokotowska 63 - kamienicą pod tym adresem zajmowała się we wtorek komisja weryfikacyjna. Na świadków wezwano urzędników ratusza, w tym byłego szefa Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajkę. Przebieg posiedzenie relacjonowaliśmy na tvnwarszawa.pl.

- To była intryga uknuta bardzo precyzyjnie - tak o sprawie Mokotowskiej 63 powiedziała na posiedzeniu komisji weryfikacyjnej Zofia Gajewska, pełnomocniczka prezydenta Warszawy. Atrakcyjna kamienica została przekazana w prywatne ręce w 2011 roku. Decyzję w tej sprawie wydał Jakub R., były wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami.

Informacje ujawnione na komisji wskazują, że zrobił to bez zgody i bez wiedzy władz miasta. - Zespół koordynacyjny [czyli prezydent i jej zastępcy - red.] nigdy nie zgodził się na zwrot nieruchomości. Mało tego, wydał rekomendację do decyzji odmownej - mówił w środę Piotr Rodkiewicz z Biura Spraw Dekretowych.

Ciekawe zeznania złożył właściciel roszczeń do kamienicy Henryk Orfinger. Jako spadkobierca prawowitych właścicieli budynku przez kilkanaście lat próbował odzyskać budynek. Bezskutecznie. W 2004 roku otrzymał z urzędu jasną odpowiedź - zwrot jest niemożliwe ze względu na złożony za późno wniosek dekretowy. Kiedy sześć lat później sprawą zainteresował się m.in. mecenas Robert N., reprywatyzacja jednak okazała się możliwa. Decyzja reprywatyzacyjna została wydana m.in. na Marzenę K. - siostrę mecenasa N. i byłą urzędniczkę Ministerstwa Sprawiedliwości.

Jednym ze świadków na środowym posiedzeniu był także Marcin Bajko. To on, jako były szef BGN, prezentował sprawę Mokotowskiej 63 na wspomnianym zespole koordynującym. Mimo to jego zeznania nie będą pewnie dla komisji zbyt pomocne. Na zdecydowaną większość pytań Bajko nie udzielił odpowiedzi. Najczęściej mówił: "nie pamiętam".

W pewnym momencie między nim a mecenas Gajewską doszło do ostrej wymiany zdań. Pełnomocniczka miasta zapytała byłego dyrektora, "za co brał pieniądze, skoro nic nie pamięta i za nic nie był odpowiedzialny”.

Komisja przesłuchała również byłą urzędniczkę ratusza Agatę Szczepanowską-Ignaczak, która była referentką sprawy Mokotowskiej 63. Oznacza to, że przygotowywała dokumenty i projekt decyzji. Szczepanowska-Ignaczak przekonywała, że od początku miała wątpliwości co do zwrotu budynku. Swoje spostrzeżenia - jak zapewniała - przedstawiła przełożonym. Nie zostały jednak uwzględnione.

CAŁE POSIEDZENIE RELACJONOWALIŚMY NA BIEŻĄCO NA TVNWARSZAWA.PL:

10.18 Przewodniczący Patryk Jaki otworzył posiedzenie.

Rozpoczął tradycyjnie od sprawdzenia listy obecności. W charakterze stron zjawili się przedstawiciele miasta: mecenas Bartosz Przeciechowski i Zofia Gajewska oraz Piotr Rodkiewicz - dyrektor miejskiego Biura Spraw Dekretowych.

Obecni byli także Henryk Orfinger (właściciel roszczeń) i przedstawiciele spółek: w imieniu Mokotowskiej 63 - Tomasz Winciorek, a w imieniu Santa Catalina - pełnomocnik mecenas Grzegorz Czarnul.

Nie pojawiła się za to (również wezwana do osobistego stawiennictwa) Maria Krasuska, na którą wydana została w 2011 roku decyzja reprywatyzacyjna.

Członek komisji z ramienia Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki zgłosił wniosek o przesłuchanie dwóch dodatkowych osób. Po pierwsze Jakuba R., byłego wiceszefa Biura Gospodarki Nieruchomościami.

- To on wydawał tę decyzję [reprywatyzacyjną w sprawie Mokotowskiej - red.] . Powinien mieć możliwość zabrania głosu. Powiedzieć, co nim kierowało, jaką miał motywację - argumentował. I dodał, że Jakub R. powinien też ustosunkować się do doniesień medialnych i jego rzekomych powiązań z ministrem Maciejem Wąsikiem, o czym informowała ostatnio "Gazeta Wyborcza".

Po drugie, Kropiwnicki zawnioskował o przesłuchanie samego Wąsika. - W czasach, kiedy wydano tę decyzję, był radnym Warszawy z Prawa i Sprawiedliwości - powiedział Kropiwnicki.

Przewodniczący Patryk Jaki szybko zaoponował. - To, co pan w tej chwili robi, czyli próba zrzucenia odpowiedzialności z pana partii na kogoś innego, jest skandaliczne. Dobrze pan wie, że Jakub R. jest w areszcie i nie może jawnie zeznawać - powiedział do Kropiwnickiego.

I zarzucił "bezpodstawne opluwanie innych". Bardzo krótko Jaki odniósł się do doniesień w sprawie Jakuba R., jego brata Marcina i ministra Wąsika. - Nawet jeśli była jakaś przyjaźń między tymi panami, to wyjątkowo słaba - powiedział.

Pozostali przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości odnieśli się do wniosku posła PO równie krytycznie. - Państwo się zachowujecie w sposób dziwny, niegodziwy - skomentował Łukasz Kondratko. - Atakujecie osoby, które starają się walczyć z przestępstwami i wszystkimi patologiami, które narosły przez ostatnie lata. Pan chce wzywać Jakuba R., a moim zdaniem w całej sprawie powinna wypowiedzieć się pana koleżanka partyjna, czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz - dodał.

Kropiwnicki odpowiedział spokojnie. - Nie spodziewałem się niczego innego, jak tego, że będziecie wylewać kubły pomyj na moją głowę, ale ja to zniosę - stwierdził. - Chciałbym po postu wiedzieć, czy Jakub R. został polecony panu Bajce przez Wąsika, czy załatwiali sprawę Srebrnej. Miejmy możliwość zadania mu pytań - apelował.

Wniosek Kropiwnickiego poparł jedynie przedstawiciel Nowoczesnej Paweł Rabiej. - Od komisji obywatele oczekują, byśmy wszystkie sprawy wyjaśniali bardzo dokładnie. A przesłuchanie Jakuba R. jest w tej chwili możliwe - powiedział.

Wniosek Kropiwnickiego został odrzucony w głosowaniu. - Będę wnioskował o szkolenie dla członków komisji z tego, kto wydaje decyzje reprywatyzacyjne: czy szef klubu radnych, czy prezydent Warszawy - skomentował Jaki. Zaś do członków komisji zaapelował o "nieuprawianie polityki na posiedzeniu".

Kropiwnicki wnosi o przesłuchanie Jakuba R. i Wąsika

10.45. Rozpoczęło się przesłuchanie Agaty Szpakowskiej-Ignaczak, byłej urzędniczki miasta stołecznego Warszawy, referentki sprawy Mokotowskiej 63.

Świadek już na początku zaznaczyła, że z aktami sprawy nie miała styczności od lat i może nie pamiętać szczegółów. Dopytywana przez ministra Jakiego, przyznała jednak, że "miała pewne wątpliwości, czy wszystko zostało w tej sprawie sprawdzone". - Uważałam, że na tym etapie nie powinno być decyzji pozytywnej - powiedziała.

Wątpliwości miał budzić między innymi wniosek dekretowy złożony przez właściciela roszczeń po terminie. Jaki dopytywał, skąd w takim razie decyzja pozytywna w 2011 roku w sprawie wydania kamienicy. Urzędniczka powiedziała, że przygotowanie takiej decyzji zleciło jej kierownictwo BGN.

- Zostałam wezwana do dyrektora. Przy tej rozmowie był mój kierownik i naczelnik. Miałam przedstawić swoje wątpliwości, zrobiłam to dosyć niejasno, bo byłam zdenerwowana. Więc przedstawiłam te wątpliwości na piśmie - wspominała. Pismo to, jak dodała, skopiowała i wzięła ze sobą, zwalniając się z ratusza (czyli w czerwcu 2011 roku).

- Cały czas czułam, że coś jest nie tak w tej sprawie. Ale nie miałam stuprocentowego przekonania, czy mam rację. Moi przełożeni mieli przecież większą wiedzę - stwierdziła.

11.05 Łukasz Kondratko, zadając pytania jako kolejny dociekał, dlaczego urzędniczka przygotowała projekt decyzji pozytywnej, skoro wiele lat wcześniej (w 2004 roku) prezydent Warszawy (wówczas Lech Kaczyński) rekomendował niezwracanie kamienicy przy Mokotowskiej. Jego opinię potwierdził też wojewoda mazowiecki. Szpakowska-Ignaczak nie potrafiła precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. Mówiła jedynie o tym, że "zmieniło się orzecznictwo", ale nie podawała konkretów.

- A czy znała pani Roberta N.? - pytał dalej Kropiwnicki. - Nie, może ze dwa razy widziałam go w urzędzie na korytarzu - odpowiedziała była urzędniczka.

Na szereg kolejnych pytań (między innymi o badanie przesłanki posiadania nieruchomości - koniecznej do zwrotu), była urzędniczka odpowiadała, że nie pamięta. Tu wtrącił się krótko minister Jaki, który powiedział, że "odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama". - Skoro właściciele zginęli w getcie, to o posiadaniu nie mogło być mowy - powiedział.

Kolejne kilka minut posiedzenia dotyczyło wspomnianej wcześniej notatki (z opisem wątpliwości co do zwrotu kamienicy), którą była urzędniczka przygotowała i zaniosła do kierownictwa BGN. Szpakowska-Ignaczak przekazała skan pisma komisji. Przewodniczący Jaki - po zapoznaniu się z nim - stwierdził, że z dokumentu jednoznacznie wynika, iż świadek nie chciała początkowo parafować decyzji reprywatyzacyjnej. Zwracała uwagę dyrekcji BGN, że nie wszystko zostało sprawdzone.

Niedługo po całej sprawie zwolniła się z ratusza. Jaki chciał wiedzieć, czy jej odejście miało związek z różnicą zdań w sprawie Mokotowskiej. - Już wcześniej chciałam zmienić pracę. Przez tą sprawę skonfliktowałam się z kierownikiem, więc przy nadarzającej się okazji zwolniłam się - powiedziała krótko świadek.

Była urzędniczka BGN przed komisją

11.30 Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości zadając pytania wrócił do sprawy mecenasa Roberta N. Chciał wiedzieć, czy adwokat przychodził do urzędniczki w swoich sprawach związanych z nieruchomościami. - Przychodził raczej jego współpracownik Janusz P. Donosił dokumenty, pytał się, co w sprawie - odpowiedziała była urzędniczka.

- W urzędzie pojawiało się coraz więcej roszczeń Roberta N., nie podobało mi się to - dodała.

Poseł Jan Mosiński (Prawo i Sprawiedliwość) pytał z kolei - bardziej ogólnie - o klimat pracy w urzędzie miasta stołecznego Warszawy. - Było bardzo dużo spraw, pracowaliśmy pod presją czasu. Była to trudna praca - mówiła Szczepańska-Ignaczak.

Po pytaniach członków komisji głos zabrali przedstawiciele stron. Pełnomocniczka prezydenta miasta mecenas Zofia Gajewska wróciła do notatki Szczepańskiej-Ignaczak. Chciała wiedzieć, komu dokładnie zostało przekazane to pismo. - Nie pamiętam dokładnie: albo kierownikowi, albo w sekretariacie dyrektora - odpowiedziała była urzędniczka.

Mecenas Gajewska pytała też, dlaczego świadek o swoich wątpliwościach w sprawie Mokotowskiej 63 nie poinformowała prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz czy też organów ścigania. Świadek nie potrafiła precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie.

12.25 Zakończyło się przesłuchanie Agaty Szczepańskiej-Ignaczak i rozpoczęło przesłuchanie kolejnego świadka - Marcina Bajki, byłego szefa Biura Gospodarki Nieruchomościami.

Jako pierwszy pytania zaczął zadawać Sebastian Kaleta. Chciał wiedzieć, od kiedy Bajko zna sprawę Mokotowskiej 63. - Myślę, że od 2010 roku. Media twierdzą, że byłem wtedy na zespole koordynującym i przedstawiałem sprawę Mokotowskiej - odpowiedział świadek.

- To media, a pan jak myśli? - dopytywał Kaleta. - To było osiem lat temu, nie pamiętam dokładnie - stwierdził krótko Bajko.

Członek komisji pytał, czy ktoś naciskał na Bajkę w sprawie zwrotu Mokotowskiej 63 albo czy ktoś prosił go o zaangażowanie w tej kwestii. Były szef BGN na wszystkie pytania odpowiadał przecząco.

Kolejna tura pytań członka komisji dotyczyła wniosku dekretowego właściciela roszczeń do kamienicy złożonego w latach 40. Jak pisaliśmy we wcześniejszej części relacji, miał być złożony po terminie, a mimo to nieruchomość w 2011 roku zwrócono.

Marcin Bajko powiedział, że "nie zajmował się rozpatrywaniem konkretnych spraw". - To , że prezentowałem sprawę [Mokotowskiej 63 - red.] na zespole miało pokazać pewne zjawisko. Było dużo nieruchomości w Warszawie, co do których pojawiały się wątpliwości w sprawie terminu [złożenia wniosku dekretowego - red.] - podkreślił.

Kaleta pytał o szereg szczegółowych spraw związanych z Mokotowską 63. Pokazywał różne pisma (w tym Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska), na których miał znajdować się podpis Bajki. Świadek na zdecydowaną większość tych pytań odpowiadał, że nie pamięta.

- Czy znany jest panu fakt postawienia zarzutów korupcyjnych w tej sprawie wobec Jakuba R.? - zapytał Kaleta. - Medialnie - odpowiedział świadek.

Kolejna tura pytań członka komisji dotyczyła wspomnianego zespołu koordynującego (czyli zarządu miasta). Na jednym z nich Bajko miał rekomendować władzom Warszawy zwrot Mokotowskiej 63. We wniosku przedstawionym na tymże zespole - jak powiedział Kaleta - nie było mowy o tym, że prezydent miasta w 2004 roku nie zgodził się na zwrot nieruchomości. - Dlaczego ten fakt został zatajony przed władzami miasta? - dociekał Kaleta.

Bajko przyznał, że nie wie - nie przygotowywał akt w tej sprawie i nie zapoznał się z nimi szczegółowo.

Bajko o decyzji ws. Mokotowskiej: ja jej nie wydawałem

12.55 Wspomniany zespół koordynujący również nie zgodził się na zwrot Mokotowskiej 63. Mimo to Bajko miał wystąpić o dodatkowe ekspertyzy w tej sprawie. Sam Bajko tego nie potwierdził tłumacząc, że nie pamięta. W tym momencie głos zabrał jednak Piotr Rodkiewicz z miejskiego Biura Spraw Dekretowych i - opierając się na dokumentach - wskazał, że takie ekspertyzy były zlecone.

- Przełożeni mówią panu, że nie można tego zwracać. A pan nadal walczy o to, żeby to [kamienicę - red.] oddać. Kiedy z kolei pana pytamy dlaczego, to mówi, że nie pamięta. O co chodzi - zirytował się przewodniczący Jaki.

Komentarz niewiele zmienił. Kiedy Kaleta pytał Bajkę, czy rozmawiał o Mokotowskiej 63 bezpośrednio z Hanną Gronkiewicz-Waltz (poza spotkaniami zespołu koordynującego), były dyrektor ponownie przyznał, że nie pamięta.

Dalej przewodniczący Jaki chciał wiedzieć, dlaczego akurat Mokotowską 63 Marcin Bajko zajmował się osobiście. Przypomniał, że w poprzednich nieruchomościach, nad którymi pracowała komisja, takiego zaangażowania nie było. - Uważam, że stopień mojego zaangażowania w tę sprawę był taki sam, jak w innych nieruchomościach, które były kierowane na zespół - odpowiedział dawny szef BGN.

Poseł PO Robert Kropiwnicki w swoich pytaniach poruszał wątek Jakuba R. Chciał wiedzieć m.in., kiedy i w jakich okolicznościach obaj urzędnicy się poznali. Świadek nie chciał odpowiedzieć na to pytanie, aby - jak wskazał - nie ujawniać elementów prowadzonego śledztwa.

- A czy zna pan Macieja Wąsika? - pytał dalej Kropiwnicki. Tu szybko wtrącił się prowadzący posiedzenie Sebastian Kaleta. - Uchylam to pytanie. Proszę nie wrzucać tutaj rzeczy, które nie dotyczą Mokotowskiej 63 - powiedział. Kropiwnicki nie dał za wygraną i pytanie o ministra Wąsika zadał w innej formie: - Czy w sprawie Mokotowskiej 63 zgłaszali się do pana jacyś radni, w tym głównie Maciej Wąsik?

Bajko odpowiedział, że nie przypomina sobie takiej sytuacji.

Poseł Mosiński z Prawa i Sprawiedliwości pytał z kolei - nawiązując do zeznań poprzedniego świadka - czy w Biurze Gospodarki Nieruchomościami pracownicy byli pod presją. - W żadnej sprawie nie wywoływałem presji na pracowników - zapewnił krótko Bajko.

13.50 Po zakończeniu zadawania pytań przez członków głos zabrali przedstawiciele stron. Zaczął pełnomocnik prezydenta miasta mecenas Bartosz Przeciechowski. - Pan w swoich zeznaniach powiedział, że nie zajmował się wydawaniem decyzji [reprywatyzacyjnych - red.], nie nadzorował ich. A czy wedle regulaminu pan jako dyrektor biura nie jest za to odpowiedzialny? - zapytał.

Bajko odpowiedział jednym słowem: "nie".

Mecenas Zofia Gajewska zwróciła uwagę na inny wątek. Wskazała, że po wspomnianym zespole koordynującym dyrektor gabinetu prezydenta miasta wysłała do Bajki pismo z prośbą o wyjaśnienie, jak zakończyła się sprawa Mokotowskiej 63. Odpowiedzi - jak powiedziała - w ratuszu nie znaleziono.

Bajko powiedział jedynie, że pismo zostało przekazane do odpowiedniego wydziału.

Gajewska nieoczekiwanie zapytała: "Jak pan się czuje z tym, że oszukał i wprowadził w błąd panią prezydent?". Miała na myśli wspomniany zespół koordynujący i przedstawiany na nim wniosek w sprawie Mokotowskiej, w którym miało brakować informacji o odmowie reprywatyzacji budynku (z 2004 roku).

Świadek zareagował stanowczo. - Nie było takiej sytuacji, proszę nie wprowadzać w błąd - powiedział Bajko. Na kolejne zarzuty mecenas Gajewskiej w sprawie wybrakowanego wniosku reagował krótko: "Nie ja szykowałem ten wniosek".

- To za co pan brał pieniądze, skoro pan nic nie wie, za nic nie odpowiadał? - oburzyła się pełnomocnik ratusza. - Bardzo chętnie odpowiem pani prezydent na wszystkie pytania przed sądem [pracy - red.], tam gdzie jest zapraszana - skwitował krótko Bajko.

14.05 Zakończyło się przesłuchanie Marcina Bajki. Sebastian Kaleta ogłosił przerwę w posiedzeniu do godziny 15.00.

Ostra wymiana zdań między Bajką a pełnomocniczką miasta

15.05 Komisja wznowiła posiedzenie po przerwie.

Rozpoczęto od włączenia nagrania z przesłuchania Heleny Rosińskiej. To właścicielka jednego z mieszkań na Mokotowskiej 63, która mieszkała tu od urodzenia. Ze względu na podeszły wiek (ma 91 lat) i stan zdrowia nie mogła pojawić się na komisji osobiście. Dlatego kilka dni wcześniej pracownik departamentu Ministerstwa Sprawiedliwości spotkał się z nią i nagrał zeznania.

15.15 Rozpoczyna się przesłuchanie - w charakterze strony - Henryka Orfingera, właściciela roszczeń do kamienicy przy Mokotowskiej 63.

Jako pierwszy zaczął zadawać pytania Sebastian Kaleta. Chciał wiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach mężczyzna poznał mecenasa Roberta N.

- W 2004 roku zapadła decyzja, że roszczenie [do kamienicy - red.] jest nieosiągalne. Uznałem sprawę za zamkniętą. Rok później zgłosił się do mnie Robert N. Zaproponował, że pomoże mi przeprowadzić to jeszcze raz i doprowadzi do tego, że moje prawa do kamienicy staną się faktem. Zawarliśmy krótką, jednostronicową umowę - wspominał Orfinger.

Jak mówił dalej, mecenas N. miał przywrócić Ofringerowi prawa do kamienicy, a w zamian otrzymać za to odpowiednie wynagrodzenie. Umowa - jak powiedział zeznający - nie została zrealizowana.

- Potem w 2008 roku zaproponowano mi sprzedaż roszczeń do kamienicy mimo niejasnego stanu prawnego. Ja się zgodziłem. Uznałem, że to dobry moment, by zapomnieć o całej sprawie - mówił dalej.

Chętnym na kupno roszczeń była spółka Plater.

Kaleta przytoczył następnie kilka liczb: między innymi 10 milionów, 4,5 miliona. Były to kwoty, o które wzbogacili się nowi właściciele kamienicy przy Mokotowskiej 63 (w tym Marzena K., była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości). - Co pan czuje jako spadkobierca państwa Orfingerów [prawowitych właścicieli - red.], kiedy pan słucha tego wszystkiego? - zapytał członek komisji.

- Nie chcę się do tego odnosić. Każdy ma swój sposób życia i zarabiania. Jeśli robi to uczciwe, proszę bardzo. Jeśli nie, trzeba zrobić wszystko, by tę nieuczciwość wykazać - odpowiedział Orfinger.

Paweł Rabiej z kolei pytał Orfingera, po co - jego zdaniem - spółka Plater kupiła od niego roszczenia, które teoretycznie były bezużyteczne. Orfinger przyznał, że zadał to pytanie przedstawicielom tej firmy, bo też był tym zaskoczony. - Otrzymałem odpowiedź, że często w rozmowach z miastem czy Skarbem Państwa posiadanie takich roszczeń jest ważne w jakichś przetargach czy innych sprawach. Była to odpowiedź bardzo wymijająca, ale uznałem, że musi mi wystarczyć - odpowiedział.

15.55 Zakończyło się przesłuchanie Henryka Orfingera i rozpoczęło przesłuchanie Tomasza Winciorka - przedstawiciela spółki Mokotowska 63.

Winciorek zaczął od krótkiego oświadczenia. Powiedział, że nigdy nie był stroną postępowania reprywatyzacyjnego - ani w sprawie Mokotowskiej 63, ani w żadnej innej sprawie. Przyznał więc, że nie rozumie, dlaczego został wezwany "na okoliczność reprywatyzacji nieruchomości".

Kaleta - w odpowiedzi - poinformował Winciorka, że został zaproszony, bo spółka, którą reprezentuje jest właścicielem części nieruchomości, więc ma w sprawie interes prawny. Ponadto Mokotowska 63 to - jak powiedział Kaleta - spółka córka innej spółki - Plater. Ta zaś odkupiła roszczenia do kamienicy od Henryka Orfingera.

- Czy zna pan Roberta N.? - pytał Kaleta. - Widziałem go. Wiem, jak on wygląda, ale on mnie pewnie nie kojarzy. Oprócz "dzień dobry" nic mnie z nim nie łączyło - odpowiedział Winciorek.

Winciorek powiedział, że jest prezesem Mokotowskiej 63 od 2012 roku. Wcześniej pracował w spółce Plater. Pracę tam zaproponował mu szef tej spółki Mirosław Bieniek. - Zapytał się mnie, czy oglądałem "Lalkę", czy wiem, kim był Rzecki i czy chciałbym taką funkcję pełnić - opowiadał Winciorek, pytany przez przewodniczącego Jakiego o okoliczności zatrudnienia.

Na wiele pytań związanych ze sprawami finansowymi i sprzedażą roszczeń do kamienicy Winciorek nie udzielał odpowiedzi. Przekonywał, że nie miał wiedzy na ten temat.

16.20 Poseł Platformy Robert Kropiwnicki chciał wiedzieć, czy spółka Mokotowska 63 podnosiła mieszkańcom czynsze. - Nigdy nie podnosiłem czynszu, a w momencie, kiedy ktoś wystąpił do mnie z problemami finansowymi, to obniżaliśmy go [czynsz - red.] - odpowiedział Winciorek.

W dalszej części wypowiedzi Winciorek kontynuował wątek dobrych relacji z lokatorami. Przekonywał, że spółka często szła im na rękę - pomagała się przeprowadzać i remontować mieszkania. Sami członkowie komisji przyznali, że to rzadki przykład dobrych relacji na linii nowy właściciel - lokator.

16.55 Zakończyło się przesłuchanie Tomasza Winciorka.

17.00 Po przesłuchaniach stron głos zabrał Piotr Rodkiewicz z Biura Spraw Dekretowych w ratuszu. Przypomniał, że sprawa Mokotowskiej 63 była podnoszona na zespole koordynującym (czyli na spotkaniu zarządu miasta) dwukrotnie. Zapewnił, że zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem nie było zgody na zwrot budynku w prywatne ręce. Wprost przeciwnie - wydano rekomendację, aby wydać decyzję odmowną w tej sprawie i skierować ją do rozstrzygnięcia przez sąd.

Mimo to Jakub R. kamienicę wydał, podpisując decyzję pozytywną w 2011 roku.

Rodkiewicz stwierdził wprost, że sprawa Mokotowskiej 63 była intrygą. - Moim zdaniem ktoś, kto te wnioski na zespół koordynujący przygotowywał, miał świadomość, że sprawa budzi kontrowersje. Zespoły koordynujące prawie nigdy nie zajmują się pojedynczymi sprawami, są to raczej kwestie systemowe. Jeśli tu Mokotowska się pojawiła dwa razy, to myślę, że chciano mieć podkładkę, że ta sprawa po prostu stawała na zespole - opisywał Rodkiewicz.

17.26 Zakończyło się posiedzenie komisji w sprawie Mokotowskiej 63.

Skomplikowana sprawa Mokotowskiej

Nieruchomość została przekazana w 2011 roku. Decyzję podpisał były wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub R. (dziś przebywa w areszcie), a jedną z jej beneficjentek była Marzena K., dawna urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości, a prywatnie siostra mecenasa Roberta N.

W maju 2017 roku prokuratura wniosła o unieważnienie decyzji reprywatyzacyjnej dotyczącej Mokotowskiej 63. Według śledczych reprywatyzacja nie powinna mieć miejsca, gdyż już kilka lat wcześniej (w 2004 roku) postępowanie w tej sprawie umorzono jako bezprzedmiotowe.

CZYTAJ WIĘCEJ O HISTORII MOKOTOWSKIEJ 63

Kamienica przy Mokotowskiej 63

Karolina Wiśniewska

Czytaj także: