Nowogrodzka 6a. Z jedną z lokatorek kamienicy umawiamy się w jej mieszkaniu. Drzwi na podwórko są otwarte. Możemy wejść swobodnie, nie pytając nikogo o zdanie. Każdy może.
- Proszę wchodzić, śmiało. Na trzecie piętro, najlepiej windą - zachęca miły głos starszej kobiety, który słyszymy w domofonie. Wchodzimy. Pierwsze, na co zwracamy uwagę, to głośny dźwięk działającej wiertarki. Byliśmy na to jednak przygotowani. Podczas zeznań przed komisją weryfikacyjną lokatorzy uprzedzali, że prace remontowe trwają od rana do wieczora i jest dość głośno.
Wewnątrz budynku zastajemy… ruinę. Dziury w ścianach, a w nich niezabezpieczone rury i zwisające kable. Obdrapane drzwi i popękana podłoga, ledwie zresztą widoczna spod grubej warstwy brudu. Jest też winda, do skorzystania z której zachęcała nasza rozmówczyni. Nie wygląda zachęcająco. - Nie wiem jak ty, ale ja boję się, że jeśli do niej wsiądę, to już nie wyjdę - zagaduję do towarzyszącego mi operatora. Ostatecznie wybieramy schody.
Kucie, bicie, od rana do nocy
Pani Alicja Dobecka-Olsen była jedną z trzech lokatorek zeznających na posiedzeniu komisji weryfikacyjnej w sprawie zwrotu Nowogrodzkiej 6a. Zgodziła się z spotkać z nami po tym wydarzeniu, porozmawiać przed kamerą i pokazać kamienicę, w której remont ciągnie się od lat. - Zaczęło się w 2014 roku. Kucie i bicie młotami od rana do nocy. Robotnicy ganiają, krzyczą, kubełki noszą. Tak jest codziennie z wyjątkiem niedziel - mówi. - Sami państwo widzicie chociażby te schody: kurz, brud, hałas, coś makabrycznego - rozkłada ręce. Twierdzi, że podłogi zamiata kilka razy dziennie, ale efektów nie widać. Pył jest wszędzie - również w mieszkaniu. W najgorszym stanie pozostaje łazienka, z resztkami popękanych kafelków i dziurą w ścianie. Jak przyznaje pani Alicja, jest źle, choć inni mają gorzej. - Sąsiadowi na pierwszym piętrze raz zatkano rurę kanalizacyjną. Przez trzy dni fekalia z całego domu do niego spływały - dopowiada.
Kiedy dopytujemy o wspomnianą już windę, kobieta potwierdza, że mieszkańcy boją się nią jeździć. - Jeśli ktoś może, to z niej nie korzysta. Chyba, że ma zakupy. Przecież ona się tak kołysze, że w każdej chwili może się zerwać - zauważa.
Argumenty każdej ze stron
Noakowskiego 16. Jasny, przestronny pokój z zielonym kominkiem w rogu, subtelnymi dekoracjami i zdjęciami odnowionych kamienic na ścianach. Tu swoją siedzibę ma słynna firma Fenix Group, zajmująca się skupowaniem nieruchomości odzyskanych w ramach reprywatyzacji oraz ich renowacją. To właśnie ta firma jest też właścicielem budynku przy Nowogrodzkiej 6a.
Przypomnijmy krótko: Nowogrodzka 6a została zwrócona przez ratusz w lipcu 2009 roku prawowitym spadkobiercom dawnych właścicieli. Ci cztery lata później (w czerwcu 2013 roku) sprzedali ją właśnie Feniksowi.
Prezes spółki Radosław Martyniak nie stawił się na posiedzeniu komisji w ubiegłym tygodniu (za co został ukarany karą grzywny). W ostatni czwartek zorganizował za to spotkanie prasowe, aby - jak mogliśmy przeczytać w zaproszeniu - "przekaz towarzyszący pracom komisji weryfikacyjnej zawierał argumenty każdej ze stron".
- Wszystkie osoby z Nowogrodzkiej 6a dostały propozycję lokalu tymczasowego na okres remontu, lecz żadna z nich nie skorzystała z oferty - oświadcza Martyniak. W rozmowie z dziennikarzami przyznaje, że "budowa wiąże się z pewnymi niedogodnościami, jest trudna i męcząca". Podkreśla, że zna to z autopsji, bo mieszkał w kamienicy przy Noakowskiego 16 podczas jej remontu. - Jest pył, hałas. Mogą być też przerwy w dostawie wody i energii. Ale my o wszystkim wcześniej informujemy. Zawsze są ogłoszenia na klatkach - zapewnia. Dodaje też, że prace na Nowogrodzkiej 6a prowadzone są najczęściej od godziny 7 do 17. Mimo, że lokatorzy na komisji weryfikacyjnej informowali, że "betoniarki są włączone nieraz nawet do 22".
Zeznający mieszkańcy skarżyli się na mnóstwo niedogodności związanych z obecnością Feniksa w kamienicy. - Było włamanie do mojego lokalu, przyjechała policja, ale po dwóch tygodniach umorzono postępowanie. Było też zalanie. Dwa razy zalano mi mieszkanie, innym lokatorom też - mówiła Jolanta Stachura, a pozostałe lokatorki potwierdziły jej słowa.
- Każda z tych informacji [podawanych przez lokatorów na komisji - red.] była przez nas weryfikowana, żadna nie jest prawdziwa - stwierdza krótko Martyniak i dodaje: -Tam cały czas działa firma administracyjna, nie było żadnego zgłoszenia dotyczącego zalania.
"Tu jest mój dom rodzinny"
Nowogrodzka 6a. Kontynuujemy rozmowę z panią Alicją. Słychać dzwonek do drzwi. - To na pewno listonosz, w końcu dziś 25-ty - cieszy się lokatorka. Obecność pocztowca właśnie w tym dniu oznacza jedno - emeryturę. Pani Alicja liczy starannie i po chwili stwierdza: - Zgadza się, na komorne będzie.
Lokatorka mówi, że na czynsz przeznacza praktycznie całą emeryturę. Płaci 25 złotych za metr kwadratowy. - Do 2007 roku płaciliśmy dwa złote. Kiedy przyszła pani Gronkiewicz-Waltz, podniosła stawkę do sześciu złotych i tak płaciliśmy bodaj do 2011 roku. Potem były kolejne podwyżki, ostatnia do 70 złotych za metr - opisuje. Zastrzega jednak, że tej kwoty już nie płaci, zaskarżyła ją do sądu.
Według lokatorki, z 84 osób mieszkających przy Nowogrodzkiej 6a kilka lat temu, zostało 10. - Są cztery mieszkania wykupione na własność przez mieszkańców. Były dwie eksmisje, bo lokatorzy nie płacili [czynszu - red.], dwie rodziny z dziećmi dostały nowe lokale z gminy - wylicza pani Alicja. W rozmowie z nami potwierdza to, co zeznała podczas posiedzenia komisji weryfikacyjnej: nie starała się w urzędzie o żaden lokal zastępczy. Z Nowogrodzką 6a jest związana od dzieciństwa i - jak przyznaje - na stare lata nie chce jej opuszczać.
- Postanowiłam tu zostać. Moi rodzice dostali to mieszkanie w 1942 roku. Ja się tu urodziłam w 1945 roku. Tu jest mój dom rodzinny i koniec - stwierdza.
"My nikogo nie wyrzucamy"
W siedzibie przy Noakowskiego prezes Martyniak powtarza wielokrotnie, że "stara się rozumieć wszystkie strony". - Jeśli ktoś mieszka tu [przy Nowogrodzkiej - red.] od 30 lat, to czuje, jakby to mieszkanie było jego, ale przecież nie jest. Ci państwo oczywiście mogą tam mieszkać. My nikogo nie wyrzucamy. Natomiast muszą liczyć się z tym, że mieszkając w wyremontowanych budynkach, w centrum miasta będą musieli płacić czynsz rynkowy - przekonuje.
Potwierdza też, że lokatorzy kamienicy otrzymali (w czerwcu tego roku) informację z podwyżką do 70 złotych za metr. - To jest max i to stanowi około 85 procent stawki rynkowej - zastrzega. W kwestii pani Alicji dodaje: - Nie przyjęła podwyżki ani do 32 złotych, ani do 70. Płaci systematycznie 25 złotych za metr, łącznie za jej lokal wychodzi 1133 złote.
"Czuję się upodlona"
Komisja weryfikacyjna. Posiedzenie w sprawie Nowogrodzkiej 6a, na miejscu świadka zasiada Krystyna Goździewska. - Jestem mieszkanką tej kamienicy od około 30 lat. Tak źle jak teraz jest, to nigdy nie było. W 2011 roku zostaliśmy przekazani - nasza kamienica wraz z lokatorami - prywatnym osobom. Nie znamy ich, nikt się z nami nie kontaktował, nie informował nas. Komunikat wysłano nam listownie - oświadcza.
Ze łzami w oczach opowiada o uciążliwych pracach remontowych i rosnących czynszach. Używa stanowczych słów. - Chciałabym powiedzieć o terrorze psychicznym. Teraz już wiem, jak ludzie cierpią, jak przechodzą przez coś takiego. Przepraszam za moje emocje, ale to nie jest dla mnie łatwe. Czujemy się, ja się czuję… upodlona - przyznaje.
Lokatorzy z Nowogrodzkiej 6a
Lokatorzy z Nowogrodzkiej 6a
Zeznania kolejnych mieszkanek są równie przejmujące. Jolanta Stachura mówi wprost, że w mieszkaniu nie czuje się bezpiecznie. - Ja bym chciała tylko godnie żyć. Nie mam już siły walczyć z czymkolwiek - oświadcza. Dobecka-Olsen przekonuje z kolei, że nowi właściciele coraz uporczywiej starali się doprowadzić do wyprowadzki lokatorów. - Zaczęli przychodzić bardzo ładni, młodzi chłopcy, ale jak z Pruszkowa. Pytali o jedno: "kiedy się pani wyprowadzi" - wspomina.
"Przedstawiam pana z Pruszkowa"
Wracamy na Noakowskiego 16. Przy dużym drewnianym stole oprócz prezesa i czworga dziennikarzy znajduje się Sebastian Jaczewski. - Proszę, przedstawiam państwu mężczyznę z Pruszkowa, o którym mówili lokatorzy - ironizuje prezes Martyniak przedstawiając Jaczewskiego. - Jest Project Menagerem i kontaktuje się na bieżąco z mieszkańcami Nowogrodzkiej 6a. To jest osoba, która przeprocedowała 27 decyzji administracyjnych i uzyskała wszystkie wymagane dokumenty, aby móc prowadzić prace w tym zabytkowym obiekcie, a to nie jest proste - podkreśla prezes.
Jaczewski pracuje w spółce Fenix od dwóch lat. Wcześniej, jak napisał na jednym z portali społecznościowych, przez trzy lata był urzędnikiem. Pracował na stanowisku inspektora najpierw w urzędzie dzielnicy w Rembertowie, potem w Ursusie. Zajmował się wydawaniem decyzji o warunkach zabudowy.
W rozmowie z dziennikarzami Jaczewski jest raczej małomówny. Podczas trwającego około 60 minut spotkania wypowiada dwa zdania. - Na budowie jestem prawie codziennie, z tymi ludźmi widzę się zazwyczaj raz w tygodniu. Przeważnie są to rozmowy dotyczące tego, jak możemy sobie wzajemnie pomóc - mówi odpowiadając o pytanie dotyczące relacji z lokatorami.
"Chwalimy sobie kontakty z Feniksem"
Przedstawiciele Feniksa rozdali dziennikarzom numery telefonów do osób, które mieszkały bądź mieszkają przy Nowogrodzkiej 6a i - według biznesmenów - są zadowoleni ze współpracy ze spółką. Zadzwoniliśmy do jednej ze wskazanych mieszanek.
- Bardzo sobie chwalimy kontakty z firmą Fenix. Byliśmy solidnie informowani i rozliczani z części wspólnej. Razem podejmowaliśmy uchwały. Nie było tak, że firma coś nam narzuciła - opowiada Elżbieta Wrzosek. - Wszystko, co zostało zniszczone, zreperowano na własny koszt. Wymieniono grzejniki, teraz będą wymieniane okna, łazienka, kafelki. I to firma za to zapłaciła - zachwala.
Pani Wrzosek przy Nowogrodzkiej 6a mieszkała do 1997 roku, teraz mieszkanie własnościowe ma w tej kamienicy jej syn. - Babcia mojego męża mieszkała tam jeszcze przed wojną, wykupiła w latach 50. Potem w spadku przekazała je mojemu synowi - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Przyznaje, że przesłuchania komisji weryfikacyjnej w sprawie Nowogrodzkiej nie śledziła. Robił to natomiast jej mąż. - Był oburzony - stwierdza krótko nasza rozmówczyni. - Ci państwo w ogóle nie chcieli płacić czynszu jeszcze zanim kamienicę przejęła prywatna firma. Proponowaliśmy większe pieniążki na fundusze remontowe, ale nie było dyskusji. Oni po prostu mieszkali i byli zdziwieni, że my cokolwiek chcemy zrobić. A budynek nam się walił na głowę - żali się Wrzosek.
Oczekiwana decyzja komisji
To, na co lokatorzy Nowogrodzkiej 6a czekają teraz najbardziej, to decyzja komisji weryfikacyjnej. - Mamy nadzieję, że kamienica wróci do Skarbu Państwa. Bardzo byśmy tego chcieli - przyznaje Alicja Dobecka-Olsen.
- Rozstrzygnięcie w sprawie nieruchomości powinno być znane w perspektywie najbliższych dwóch tygodni - mówi nam Sebastian Kaleta z komisji weryfikacyjnej. Sprawa, jak zapewnia, wciąż jest analizowana. Czy uchylenie decyzji zwrotowej z 2009 roku zamknie sprawę i zakończy trudny los lokatorów? Niekoniecznie, a przynajmniej nie w najbliższej przyszłości.
Nawet jeśli członkowie komisji odbiorą kamienicę Feniksowi, ten będzie mógł odwołać się do sądu - najpierw pierwszej, a w przypadku niepowodzenia - także i drugiej instancji. Sądowa batalia może więc ciągnąć się latami.
Karolina Wiśniewska