25-letni Mateusz G. miał powiedzieć policjantom, że wpadł w szał, bo nie mógł wytrzymać pretensji rodziców o to, że nic w życiu nie osiągnął. Kilka lat temu przestał studiować, krótko pracował w sieci fast food. To wszystko miało nie podobać się jego matce i ojcu. Chcieli, aby ich syn w końcu się usamodzielnił i odniósł sukces.
Po kolejnej kłótni z ojcem - według śledczych - G. wyjął nóż kuchenny. Matka zginęła, gdy próbowała ratować męża. Świadkami tragedii było rodzeństwo Mateusza: 22-letnia siostra i 16-letni brat.
Zeznawać przed sądem nie chcieli, procesu zaś nie będzie. Biegli uznali, że 25-latek był niepoczytalny.
Wniosek o zakład psychiatryczny
- Z opinii biegłych wynika, że Mateusz G. w chwili popełniania przestępstwa miał zniesioną poczytalność, co oznacza, że nie mógł ocenić znaczenia swoich czynów i pokierować swoim zachowaniem - poinformował nas rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś.
Według biegłych G. ma "skomplikowane zaburzenia psychiczne", jednak Saduś nie chce zdradzać szczegółów ekspertyzy. Dodaje też krótko, że podejrzany - według biegłych - ma "wysoki iloraz inteligencji".
Rzecznik zdradza za to, że - także według biegłych - G. może zabić jeszcze raz. - Dlatego będziemy wnioskować o umorzenie postępowania oraz umieszczenie podejrzanego w zakładzie psychiatrycznym - zapewnia.
Morderstwo w Falenicy
Do tragedii doszło w październiku ubiegłego roku w Falenicy. Śledczy ustalili, że Mateusz G. w chwili zdarzenia był trzeźwy.
Sąsiad rodziny w rozmowie z reporterem "Uwagi" wspominał, że ani on, ani sąsiadka, która akurat parkowała przed domem, w chwili tragedii nie słyszeli żadnych hałasów. Z chłopakiem dobrze się nie znał. - Jak przechodziłem to ani "dzień dobry", ani nic nie mówił. Do wszystkich się tak odnosił, nie tylko do mnie. Taki był zamknięty, jakby był zły na wszystkich - mówił.
Dom rodziny sąsiaduje przez płot ze szkołą podstawową. Przed laty kończył ją Mateusz wraz z rodzeństwem. Także tam, jako pedagog szkolna, kilka lat temu pracowała ich matka.
Ojciec Mateusza był inżynierem i konstruktorem budowlanym.
Ostatnim miejscem pracy matki była szkoła w pobliskiej Radości. - Pani Monika była osobą bardzo ciepłą, uśmiechniętą. Nigdy nie widziałam jej smutnej - wspominała wicedyrektorka tej placówki. Jak twierdziła, jej koleżanka z pracy nie tylko nie narzekała, a wręcz chwaliła się dziećmi wśród znajomych.
- Nigdy nie mówiła o rzeczach smutnych. O najstarszym synu nigdy nie rozmawiałyśmy - kończy.
Zarzuty zabójstwa matki i ojca dla 25-latka
Zarzuty zabójstwa matki i ojca dla 25-latka
Klaudia Ziółkowska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24