We wtorek w Empiku przy Marszałkowskiej odbywała się promocja książki "Mam na imię Ania", autorstwa Anny Grodzkiej. – Około godziny 18.00 otrzymaliśmy zgłoszenie, że podczas spotkania autorskiego weszła na spotkanie grupa kilkunastu osób, którzy okrzykami zakłócali porządek – mówi Browarek.
Jak dodaje Marcin Gula, reporter tvnwarszawa.pl, była to jedna z cyklu premier w tym miejscu. – Najpierw interweniowała ochrona, ale nie była w stanie poradzić sobie z grupą osób i wezwała policję – uzupełnia. - Mówili o sobie, że są narodowcami - dodał.
"Wykluczy ich społeczeństwo"
Przebieg zdarzenia opisuje autorka książki. - Krzyczeli swoje typowe hasła, ale nie mam zamiaru ich powtarzać – mówi w rozmowie z TVN24 Anna Grodzka. Jak podkreśla, część osób, które przyszły na spotkanie, od razu po zajściu wyszły. Ci którzy zostali, wyglądali na przestraszonych.
- Wszyscy byliśmy przelęknieni. Nie wiadomo, czy ktoś, kto poważa się przeszkadzać innym, nie odważy się użyć siły – relacjonuje posłanka Twojego Ruchu. Nie zamierza jednak podejmować w związku z zajściem żadnych kroków. - Mam nadzieję, że tych ludzi wykluczy społeczeństwo – mówi.
Zdaniem Grodzkiej to policja powinna zadbać o spokój i bezpieczeństwo. – W wielu przypadkach nie potrafi tego zrobić – dodaje rozżalona.
Interweniowała policja
Jak informuje z kolei stołeczna policja, na miejsce przyjechało pięć radiowozów. Mundurowi wyprowadzili grupę osób z budynku. - Policjanci chcieli ukarać mężczyzn mandatami w wysokości 500 złotych – mówi Gula.
Jak informuje Browarek, ci odmówili przyjęcia mandatu. – Policjanci chcieli ukarać 3 osoby mandatami za zakłócenie porządku. Ponieważ osoby te odmówiły przyjęcia mandatu zostaną sporządzone wnioski do sądu – informuje rzecznik.
Przyszli "niezadowoleni"
Protestujący o posłance Grodzkiej wypowiadali się per pan. - Miała się odbyć prezentacja książki. Nie doszło do niej jednak, ponieważ na spotkanie przyszła grupa osób niezadowolonych z promowania takich zachowań – mówi Zenon Nowak, uczestnik protestu.
- Niestety zostaliśmy po pewnym czasie wylegitymowani przez policję i zostało nam przedstawione mandaty, które mieliśmy podpisać – uzupełnia drugi uczestnik protestu.
wp/ran
Uczestnicy protestu mówią o wydarzeniach