Kosmiczna procedura zaczyna się od założenia białego kombinezonu wraz z czepkiem. Potem wizyta w pomieszczeniu, w którym powietrze dokładnie zdmuchuje wszelkie pyłki i już można iść do pracy. Taką drogę przechodzą codziennie pracownicy firmy. Musiał ją przejść nawet nasz… mikrofon.
Z Piaseczna na orbitę
- To prawdopodobnie najczystsze miejsce na Mazowszu - zapewnia Paweł Kasprowicz z firmy Creotech Instruments. Produkuje urządzenia, które wyglądają niepozornie. Niektóre mają wielkość pinezki, inne paznokcia. Wszystkie są jednak przykładami wykorzystania kosmicznych technologii. I to dosłownie - tu bowiem powstają między innymi elementy do satelitów czy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Na niektóre z nich firma daje dziesiątki lat gwarancji. Nic dziwnego, skoro zaprojektowane są tak, by przetrwać nawet wybuch bomby atomowej.
- Projektowanie takiego urządzenia nie różni się od projektowania zwykłego telefonu komórkowego. Ten produkt jednak musi być odporny na bardzo duże wibracje, olbrzymie różnice temperatur czy promieniowanie, którego nie znamy z perspektywy Ziemi - tłumaczy Kasprowicz.
A montaż takiego sprzętu wymaga niezwykłych warunków. Stąd właśnie cleanroom (ang. czysty pokój). To najważniejsze miejsce w zakładzie. Składa się z kilku pomieszczeń, m.in. zaplecza i magazynu, ale przede wszystkim z dwóch pomieszczeń spełniających wyśrubowane normy czystości. Pierwsze, stumetrowe, gwarantuje czystość na poziomie 100 tysięcy cząstek pyłu na stopę sześcienną. To wystarczy, by montować i testować elementy elektroniczne, które zostaną wysłane w kosmos.
Pracownicy kompletnie uziemieni
- Drugie, mniejsze, 30-metrowe pomieszczenie, spełnia normy czystości na poziomie 1 do 10 tysięcy cząstek pyłów na stopę sześcienną - dodaje Kasprowicz. Tam pracować można nad elementami optycznymi. Nad sterylnością czuwają systemy, które filtrują powietrze i utrzymują odpowiednią wilgotność.
Cleanroom gwarantuje też ochronę przed wpływem ładunków elektrostatycznych - podłogi obydwu pomieszczeń oraz wszystkie elementy wyposażenia są uziemione. Ale na tym nie koniec - uziemieni są nawet… pracownicy. Każdy, kto pracuje przy tej elektronice, nosi na nadgarstku bransoletkę, którą można podpiąć do uziemienia.
I właśnie w takich warunkach firma produkuje podzespoły i aparaturę m.in. dla Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN w Genewie, Instytutu Badań Ciężkich Jonów GSI czy Centrum Badawcze DESY w Niemczech. Współpracuje też Centrum Badań Kosmicznych PAN i Politechniką Warszawską.
kś/ep/r