To była impreza w starym stylu. Na peronie urzędujący premier Józef Oleksy i prezydent Warszawy Marcin Święcicki. Nie zabrakło prymasa Józefa Glempa, który poświęcił stację. Nie pojawił się tylko Wojciech Jaruzelski, choć to właśnie on, w mrocznych czasach stanu wojennego zdecydował o rozpoczęciu budowy warszawskiego metra.
Metro na hip-hopowym bicie
Dziwne było to metro - nie docierało do centrum miasta, kończyło bieg w dość przypadkowej lokalizacji i obsługiwało w zasadzie tylko dwie dzielnice: Mokotów i Ursynów. Ten drugi z dnia na dzień przybliżył się do miasta tak bardzo, że z perspektywy nastolatka mieszkającego na drugim końcu Warszawy wyglądało, jakby dopiero wtedy został włączony w jego granice. Hektary bloków na dalekim południu nagle znalazły się w zasięgu. Pamiętam pierwszą wycieczkę na Kabaty i porażający widok po wyjściu z podziemi: puste pole i Las Kabacki gdzieś na horyzoncie. Odkrywałem też w końcu Mokotów, a konkretnie okolice al. Niepodległości, w mojej świadomości "od zawsze" rozkopanej.
Skrócił się czas podróży i dystanse między ludźmi. Gdybym do tego wspomnienia chciał dobrać muzykę, to byłby to polski hip-hop, który rodził się między innymi na Ursynowie, a do centrum miasta "wjechał" metrem. Symboliczna z tego punktu widzenia pozostaje lokalizacja klubu Remont, tuż przy metrze Politechnika, gdzie DJ VOLT grał pierwszej imprezy. To była zresztą reakcja zwrotna - metro pojawiało w hip-hopowych piosenkach, a jego dźwięki - hamowanie wagonów czy głos Ksawerego Jasieńskiego - były samplowane i wykorzystywane w podkładach. W tekstach pojawia się do dziś: "Jak się poruszasz po mieście? Tramwaj, autobus, metro i znowu" (Stare Miasto) / "Następna stacja Politechnika - spotkasz tam z ligi zawodnika" (Metropolia) / "Żyliśmy luźno, nikt nie patrzył na zegarek, metro działało od niedawna, nie było przegrywarek" (Molesta) / "Kupiłem w metrze bilet za 3.40 bo choć mam fury trzy, to lubię metrem jeździć" (TeDe).
A gdybym miał do tego obrazka dodać jeszcze smak i zapach, to wspomniałbym warszawskie hawker centre - polsko-wietnamskie budki na placu Konstytucji i sajgonki z sosem słodko-kwaśnym.
Od różu do szarości
Budki zlikwidowano w 1999 roku. Metro dojeżdżało już wtedy do Centrum, a w między czasie zapadła decyzja o budowie dalszej części - aż na Młociny. Plan zakładał zakończenie w 2001 roku.
Doniosłym w skutkach wydarzeniem stało się otwarcie placu między stacją Centrum, a przejściem podziemnym pod rondem (dziś Dmowskiego). Z pozoru nieciekawa, betonowa przestrzeń stała się momentalnie jednym z najważniejszych miejsc spotkań w Warszawie, a z czasem zdetronizowała Rotundę (w czasach, gdy ludzie nie mieli telefonów komórkowych, taki punkt był niezbędny, jeśli spotkanie miało się w ogóle udać).
Na kolejny odcinek trzeba było czekać trzy lata. Metro dotarło na skraj Muranowa w maju 2001 roku i wzbogaciło się o dwie ważne stacje: Świętokrzyska i Ratusz (przemianowana później na Ratusz - Arsenał). Ta pierwsza umożliwiała wtedy przesiadkę do autobusów w stronę Woli, a ta druga zmieniła plac Bankowy w węzeł, na którym możliwa była przesiadka do tramwajów w stronę dworca Wileńskiego. Z czasem to miejsce zupełnie się zatkało - w popołudniowym szczycie ciężko było się tu wcisnąć do tramwaju. Otwarcie drugiej linii metra powinno pomóc.
Odcinek między tymi stacjami to dziś okazja do podróży w czasie: różowo-zielona Świętokrzyska to ostatnie tchnienie szalonego dizajnu lat 90., podziemny odpowiednik wrocławskiego SolPolu. Ratusz to już stonowane szarości, a na zewnątrz szczotkowana stal i kąty proste zamiast półokrągłych, szklanych półtuneli nad wejściami, wykonanych z niebieskich profili.
W tym samym duchu zaprojektowania jest stacja Dworzec Gdański, otwarta w 2003 roku. To kolejny ważny punkt przesiadkowy - do tramwajów w stronę Pragi Północ i Bródna oraz do pociągów podmiejskich. Największy test dopiero przed nią - gdy kolejarze zaczną remont linii średnicowej, Gdański stanie się na kilka lat głównym warszawskim dworcem, a przesiadka do metra będzie w zasadzie jedyną możliwością, by dostać się stąd do centrum miasta.
Dojeżdżając do granicy Żoliborza metro ostatecznie ominęło Muranów. Niewybudowana stacja A16 pod ulicą Andersa to dziś dowód, jak potrafią się zemścić oszczędności - ta decyzja pozbawiła dużą dzielnicę mieszkaniową wygodnego dostępu do podziemnej kolejki.
W UBIEGŁYM ROKU PREZYDENT ZAPOWIEDZIAŁA, ŻE STACJA MURANÓW "NIE BĘDZIE UZUPEŁNIANA":
Ratusz nie planuje uzupełnienia I linii metra
Wilson wygrywa z Łilsonem
Gdy otwierano ostatnią śródmiejska stację I linii metra, Żoliborz wyczekiwał już gorączkowo chwili, w której w końcu będzie mógł przestać zazdrościć południowej stronie miasta. Na Placu Wilsona trwały prace budowlane, a w internecie rozgrzewał się spór o to, jak czytać należy tę nazwę. Przed wojną warszawiacy wymawiali nazwisko prezydenta USA przez W i taki zwyczaj przetrwał nawet czasy, gdy plac nosił imię Komuny Paryskiej. Ł było domeną warszawiaków z krótszym stażem, których nikt jeszcze wtedy nie nazywał słoikami. Na szczęście Ksawery Jasieński nie miał wątpliwości i przeczytał przez W, a żoliborskiej tradycji stało się za dość.
Pierwszy pociąg na Żoliborz przyjechał z Krecikiem - tym z logo metra - na pokładzie, a przywitali go osobiście prezydent Wilson i Królowa Marysieńka reprezentująca czekający już na kolejną stację Marymont. Spontaniczny happening mieszkańców Żoliborza okazał się dosłownie brzemienny w skutkach, a ja miałem okazję być świadkiem na ślubie Marysieńki i Wilsona.
Duma żoliborzan z metra jest tym większa, że odważna, choć kontrowersyjna architektura stacji została dostrzeżona - w 2008 została uznana za najładniejszą na świecie.
Swojej stacji Marysieńka doczekała się 1,5 roku później. Na Marymoncie nie było jednak torów odstawczych, dlatego pociągi wciąż kończyły regularne kursowanie na placu Wilsona. Do nowej kursował tylko jeden - wahadłowy. Mimo to z metra zaczęły korzystać nowe dzielnice - mieszkańcy Tarchomina i Bródna dojeżdżali do niego autobusami, przez most Grota-Roweckiego.
25 lat i czas na Pragę
A samo metro tymczasem zaczęło zbliżać się do Bielan. Wiosną 2008 roku pociągi dojechały na Słodowiec, która miała być gotowa razem z Marymontem, a pół roku później - do Młocin. Bielany doczekały się swojego "włączenia w granice miasta" i - jak się domyślam - przybliżyły się do Ursynowa. Wysiadający na ostatniej stacji nie zobaczyli jednak pustego pola - nad Młocinami powstał potężny węzeł przesiadkowy z parkingiem P+R oraz rozbudowaną pętlą autobusową i tramwajową.
Na bielańskim odcinku stacje zbudowano płytsze - mają tylko jeden, a nie dwa podziemne poziomy. Dzięki temu było taniej i szybciej. "Europejskie" tempo budowy podkreślała Hanna Gronkiewicz-Waltz, której przypadło otwarcie ostatniego etapu 25-letniej inwestycji. - Podziękowałam każdemu inżynierowi i tym, którzy zaczęli budowę, wysłaliśmy list nawet do generała Wojciecha Jaruzelskiego i do Lecha Kaczyńskiego, który był moim poprzednikiem - powiedziała wtedy. Wyraziła też nadzieję, że centralnym odcinkiem II linii metra pojedziemy... do 2015 roku.
Patrząc na to, jak zmieniły się w ciągu ćwierczwiecza Kabaty i Bielany, zastanawiam się, jak otwarcie II linii metra wpłynie na miasto. Czy dla Pragi i Woli oznaczać będzie początek rewitalizacji, czy raczej bolesną gentryfikację? Jak z czasem zmieni Bemowo i Bródno? Czy zostanie rozbudowana na Gocław albo na Zieloną Białołękę? I kto pierwszy nagra o niej hip-hopowy kawałek?
TAK PRZYBYWAŁO METRA:
Sławomir Paćko wspomina nurkowanie w metrze
Karol Kobos