- Martwi mnie, że to nie będzie święto, tylko zwykły mecz, któremu czegoś zabraknie - zdrowych emocji na trybunach - mówił na wtorkowej konferencji trener Legii Jacek Magiera. Warszawianie zagrali z rywalem przy pustych trybunach, co było konsekwencją kary UEFA po skandalicznym zachowaniu chuliganów podczas spotkania z Borussią Dortmund.
Emocji na pustym stadionie jednak nie zabrakło.
Błyskawiczne uderzenie
Przed dwoma tygodniami legioniści przegrali na Santiago Bernabeu 1:5. Mistrzowie Polski zaprezentowali się jednak przyzwoicie i przy odrobinie szczęścia mogli objąć prowadzenie, kiedy Vadis Odjidja-Ofoe trafił w słupek. W rewanżu Królewscy nie mieli ochoty czekać na to, co zrobi Legia i błyskawicznie objęli prowadzenie. Była 55. sekunda meczu, kiedy Cristiano Ronaldo podał do Garetha Bale'a, a Walijczyk fenomenalnym strzałem zza linii pola karnego pokonał Arkadiusza Malarza.
Na stadionie słuchać było echo braw hiszpańskich oficjeli i dziennikarzy. Gra przy pustych trybunach była jak kara dla obu drużyn. Madrytczycy nie zważali jednak na brak dopingu i stwarzali sobie kolejne okazje. W pierwszej połowie oddali aż 12 strzałów na bramkę Legii. Arkadiusza Malarza udało im się pokonać jeszcze raz. W 35. minucie Karim Benzema wykończył koronkową akcję swojego zespołu.
Trzy ciosy Legii
Kiedy wydawało się, że kolejne bramki dla mistrzów Hiszpanii są tylko kwestią czasu, Legia strzeliła gola kontaktowego. Na indywidualną akcję zdecydował się Odjidja-Ofoe i huknął jak z armaty w samo okienko bramki Realu. To było fantastyczne uderzenie, które pozwoliło gospodarzom uwierzyć w siebie.
Po golu legioniści zwietrzyli szansę i na drugą połowę wyszli bardzo zmobilizowani. I podopiecznym trenera Magiery udało się doprowadzić do wyrównania! Tym razem Miroslav Radović zdecydował się na uderzenie z czuba z dystansu, czym kompletnie zaskoczył Keylora Navasa. Zaskoczony Real próbował odpowiedzieć. Tymczasem stało się to, co wydawało się niemożliwe. W 83. minucie Legia strzeliła trzeciego gola. Na prowadzenie mistrzów Polski wyprowadził uderzeniem zza pola karnego Thibault Moulin.
Fantastycznego wyniku nie udało się jednak dowieźć do końcowego gwiazdka. Dwie minuty później wyrównał Mateo Kovacić. "Jeszcze jeden, jeszcze jeden" - krzyczeli tym razem oficjele Legii i polscy dziennikarze. Więcej goli już nie padło (choć goście trafili jeszcze w poprzeczkę w ostatniej akcji). Legia osiągnęła doskonały rezultat z triumfatorem Ligi Mistrzów.
dasz/twis