Nadal nie znaleziono narzędzia zbrodni, od którego zginął pięcioletni Dawid. Poza tym w miejscu, gdzie znaleziono ciało chłopca, kilka dni wcześniej jedna z ekip bez rezultatu prowadziła poszukiwania. Zdaniem kryminolog profesor Moniki Całkiewicz to miejsce mogło być przeszukiwane przez wolontariuszy. - Takie osoby nie mają zazwyczaj doświadczenia w szukaniu zwłok - podkreśliła. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
ZOBACZ CAŁY MAGAZYN "POLSKA I ŚWIAT" NA TVN24 GO > O miejscu w okolicach trasy między Warszawą a Grodziskiem Mazowieckiem mówiło się od samego początku poszukiwań pięcioletniego Dawida. Dlaczego więc ciało znaleziono dopiero po dziesięciu dniach od zaginięcia?
Kryminolog i specjalistka od prawa karnego profesor Monika Całkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego przypuszcza, że miejsce to wcześniej mogło być przeszukiwane przez wolontariuszy. - Takie osoby nie mają zazwyczaj doświadczenia w szukaniu zwłok. Liczy się wtedy każda para oczu i każda para rąk do pomocy - dodała.
"Jedna ze służb wcześniej sprawdzała to miejsce"
Komendant główny policji, generał Jarosław Szymczyk, w programie "Jeden na jeden" w TVN24 wyjaśniał, dlaczego tak długo zajęły poszukiwania. - To miejsce, gdzie sprawca zostawił ciało, zostało też przez niego dobrze zamaskowane. Posłużył się roślinnością i uwarunkowaniami terenowymi tak, że trzeba było naprawdę wejść na to miejsce, żeby je odkryć - stwierdził.
- To nie jest tak, że było z dużej odległości je widać. Prawdą jest, że jedna ze służb wcześniej sprawdzała to miejsce, przechodziła tamtędy - przyznał generał i podkreślił, że w tym miejscu poszukiwań wcześniej nie prowadziła policja. Nie wskazał, którym służbom nie udało się w tym miejscu znaleźć ciała pięciolatka. Były policjant Dariusz Nowak zastanawiał się, czy w przyszłości nie należałoby wyznaczyć miejsc, które bezwzględnie powinna przeszukiwać policja. - Natomiast pozostałe służby, pozostałe osoby mogą poszukiwać w innych miejscach - dodał.
Znalezienie ciała dopiero za drugim podejściem wynikało między innymi z przyjętej strategii poszukiwań - podkreślił komendant główny policji.
- W pierwszej fazie poszukiwań szukaliśmy miejsc, gdzie Dawid mógłby być żywy. To jest zupełnie inna taktyka poszukiwań. Z uwagi na upływający czas coraz częściej musieliśmy brać pod uwagę to, że Dawid nie żyje. I wtedy taktyka poszukiwań jest zupełnie inna - powiedział generał Szymczyk.
Mimo złych sygnałów wszyscy liczyli, że chłopiec odnajdzie się cały i zdrowy. Szef policji podkreślił, że również "ślady krwi, które znaleźliśmy w samochodzie nie dawały stu procent pewności, że Dawid nie żyje". - Dlatego ta nadzieja ciągle w nas była - dodał.
20 lipca w sobotę Marcin Mrozek z Komendy Stołecznej Policji przekazał informację, że "policjanci prowadzący poszukiwania na trasie pomiędzy Warszawą a Grodziskiem znaleźli ciało dziecka".
Trwają poszukiwania narzędzia zbrodni
Sekcja zwłok chłopca przeprowadzona w poniedziałek wykazała, że dziecko otrzymało wiele ran kłutych, ale nadal nie ma stuprocentowej pewności, kto zadał te ciosy.
Całkiewicz zwróciła uwagę, że "są pewne okoliczności świadczące o tym, że to ojciec mógł być sprawcą". - Wiemy o SMS-ie, który został wysłany do matki. Niemniej jednak są to jeszcze tylko pojedyncze poszlaki - podkreśliła.
Wciąż brakuje między innymi narzędzia zbrodni, na którym zostałyby odciski palców. Wojciech Wosek, kryminolog z Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni przyznał, że narzędzie, które posłużyło sprawcy morderstwa, jest z pewnością niewielkie, "więc na pewno będzie trudniej je znaleźć".
Śledczy sprawdzają komputer i telefon ojca Dawida. Być może tam znalezione dowody pomogą rozwikłać wątpliwości dotyczące tej tragedii.
asty/now